Flagi trzeba powiesić. […] Drugiego, to mogą sobie wieczorem jeszcze wisieć, ale trzeciego, zaraz mi potem zdjąć, żeby nie płowiały, rozumiemy się – tak mówi w serialu Alternatywy 4 dzielnicowy, grany przez samego Stanisława Bareję, do Romana Wilhelmiego – niezapomnianego gospodarza domu, Stanisława Anioła. To wcale nie była groteska, tak wyglądała rzeczywistość PRL, w której tradycje 1 i 3 maja zostały sobie przeciwstawione. Pierwsza służyć miała idei państwa i społeczeństwa socjalistycznego, sojuszu z Krajem Rad i kierowniczej roli PZPR. Druga zrosła się z Polską niepodległą, wyzbytą wszelakich obcych zależności. Obie daty pozostawały w niebezpiecznej czasowej zbieżności. Jednego dnia szło się na pochód, niosło czerwone szturmówki, konsumowało watę cukrową, lody na patyku, a dwa dni później maszerowało do kościoła na nabożeństwo ku czci Maryi – królowej Polski i świętowało dzień narodowej chwały. Typowo peerelowska schizofrenia, panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek, pochód i Msza, sprzeczności nie widziano.
Wielki paradoks
Jednak dzień 3 maja pozostawał w sprzeczności z oficjalną polityką historyczną władz PRL-u, bowiem nie mieścił się w zakresie twierdzenia, że to Polska „ludowa” jest sumą tysiącletnich dziejów naszego kraju. Antyrosyjska wymowa majowego aktu i o rok późniejszej wojny w obronie Konstytucji 3 maja, stały w sprzeczności z peerelowską wizją historii. Idea wiekowego braterstwa polsko-rosyjskiego, wbrew faktom budowana w narracji oficjalnej polskiej historiografii po 1945 r., była nienaruszalna. Zapisy cenzorskie, jeszcze w latach 70., zakazywały publikowania informacji np. o rzezi warszawskiej Pragi dokonanej przez wojska rosyjskie 4 listopada 1794 r. Wszystko, co sytuowało się w tradycji antyrosyjskiej, pozostawać miało w sferze niepamięci.
Ofiarą takiego dogmatu stała się w PRL-u tradycja majowej konstytucji. To jest wielki paradoks. Akt w swoim czasie niezwykle postępowy, ustanowiony wbrew interesom warstw uprzywilejowanych, nie mógł być w PRL-u doceniony, bo miał wymiar antyrosyjski. Walka z upamiętnieniem Konstytucji 3 maja była przejawem podporządkowania Polski ZSRR, o negatywnym jej odbiorze decydowała bowiem nie jej postępowa w tamtym czasie treść, ale fakt, że była wbrew interesom Rosji. Konstytucja i powiązane z nią akty wykonawcze kończyły wszak budowę Rzeczpospolitej Obojga Narodów, zacieśniały unię Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego, wyznaczały szlak do modernizacji i wzmocnienia państwa, które nigdy już nie miało „stać nierządem”.
Najpoważniejszym jednak powodem, dla którego władze Polski „ludowej” zabraniały świętowania dnia 3 maja, był jego patriotyczno-religijny charakter. Ustanowiona w 1920 r. uroczystość Maryi Królowej Polski została cztery lata później przeniesiona na dzień
3 maja, co połączyło świętowanie rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja oraz święta Królowej Korony Polskiej. Wymowa antyrosyjska oraz narodowo-kościelny charakter uroczystości były nie do zaakceptowania dla władz komunistycznych.
Krwawo tłumione manifestacje
Oficjalnie święto Konstytucji Trzeciego Maja zniesiono 18 stycznia 1951 r. ustawą o dniach wolnych od pracy, ale już wcześniej władze starały się odebrać mu znany sprzed wojny charakter. W 1946 r.
w praktyce zakazano organizowania obchodów, miały się ograniczyć jedynie do: „zawodów sportowych, zabaw ludowych, odczytów publicznych oraz występów teatralnych”. Spowodowało to pierwszy w powojennej Polsce wybuch społecznego niezadowolenia.
Głównym ośrodkiem protestu stał się Kraków, gdzie mimo oficjalnych zakazów, po uroczystej Mszy w kościele Mariackim, doszło do wielotysięcznych manifestacji antyrządowych. Pochód skierował się w stronę budynku komitetu PPR. Wznoszono okrzyki: „Precz z Bierutem!”, „Precz z terrorem UB!”. Do rozproszenia tłumów użyte zostały oddziały kawalerii Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz wozy pancerne. Finał wystąpień był tragiczny. Demonstranci zostali ostrzelani z broni maszynowej. Byli zabici i ranni. Wkrótce po spacyfikowaniu protestów zaczęły się aresztowania, które objęły ponad 1000 osób, głównie studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podobne wydarzenia, choć nie tak tragiczne w skutkach, miały miejsce w wielu miastach Polski, m.in. w Katowicach, Bytomiu, Łodzi i Włocławku. Tam również władze użyły broni palnej. Ogólna liczba ofiar majowych demonstracji 1946 r. nie jest dokładnie ustalona. Nieoficjalne dane mówią, że mogło w nich zginąć 20 osób, a sto kilkadziesiąt zostało rannych. W więzieniach i aresztach UB znalazło się kilka tysięcy osób. Wiele z nich bito i maltretowano. Ponieważ większość demonstrantów stanowiła młodzież, odpowiedzią na te represje były strajki uczniów i studentów. W Krakowie przez szereg dni strajkowało 40 szkół średnich oraz Uniwersytet Jagielloński. Strajki studenckie objęły również Poznań, Wrocław, Trójmiasto, Toruń i Warszawę.
Chwilowa odwilż
Terror stalinowski zamroził w następnych latach wszelkie możliwości publicznego wyrażania przywiązania do tradycyjnych wartości i świąt. Jedynie wewnątrz świątyń można było wspominać majową rocznicę, jedynie na Jasnej Górze 3 maja 1966 r. można było nawiązać do chrześcijańskiej tradycji narodu i państwa podczas centralnej uroczystości milenium chrztu Polski.
Dopiero gdy w latach 80. kryzys zaczął coraz mocniej naruszać fundamenty systemu, władze zaprzestały rygorystycznego konfrontowania świąt 1 i 3 maja, starały się raczej tworzyć ich syntezę. Najwyraźniej było to widoczne w 1981 r., podczas „karnawału Solidarności”. Stefan Kisielewski „Kisiel”, tak pisał w swych Dziennikach: „Dwa święta całkowicie się zbratały w tym roku:
1 Maja i 3 Maja. (…) Postarano się o syntezę: unarodowiono 1 Maja, pozbawionego urzędowej defilady, za to usocjalistyczniono jak się dało 3 Maja. Kościół pobłogosławił rocznicę, patriotyczne manifestacje trwały trzy dni”.
Już jednak w roku 1982, w czasie stanu wojennego, święto miało zupełnie inny przebieg. W Warszawie, po uroczystej Mszy w katedrze na Starym Mieście, tłumy demonstrantów wyszły na plac Zamkowy, niosąc biało-czerwone flagi i wznosząc okrzyki „Jest nas dziesięć milionów!” oraz „Uwolnić Lecha Wałęsę!”. Manifestacja została zaatakowana przez jednostki ZOMO, które użyły armatek wodnych i gazów łzawiących. Protesty przeniosły się następnie w inne rejony miasta i trwały do późnych godzin wieczornych. Wielu uczestników zostało rannych, licznych aresztowano. Wojsko obstawiło mosty i budynki rządowe, władze wprowadziły godzinę milicyjną, a nad miastem krążyły helikoptery. Podobne demonstracje, na mniejszą skalę, odbyły się w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu i innych miastach.
Demonstracje trzeciomajowe i zajścia uliczne powtarzały się również w następnych latach. W Warszawie centrum protestu stanowił kościół Świętego Stanisława Kostki, w którym duszpasterską posługę pełnił zamordowany przez SB ksiądz Jerzy Popiełuszko. Gwałtowne zajścia miały zwykle miejsce również w Nowej Hucie.
Swobodne obchody święta 3 Maja zostały ponownie zorganizowane dopiero w roku 1989, po obradach okrągłego stołu. Rok później, 6 kwietnia 1990 r., sejm przegłosował ustawę przywracającą rocznicę uchwalenia pierwszej polskiej konstytucji jako oficjalne święto narodowe. Dziś zdaje się ono pożądaną syntezą tradycyjnej, specyficznie polskiej, maryjnej formy pobożności z dążącym do modernizacji państwem i społeczeństwem.