W trwającej bardzo gorącej debacie na temat Świętego Jana Pawła II dwie rzeczy nie dają mi spokoju. Pierwsza to patrzenie na tę sprawę wyłącznie w kategoriach politycznych. Jakby to, czy ktoś krytykuje czy chwali partię obecnie rządzącą, miało być wyznacznikiem stosunku do papieża Polaka.
Uderzyło mnie to, gdy redaktor Paulina Guzik zabrała głos w mediach społecznościowych w jednej z dyskusji na temat marszów papieskich. Jeden z dyskutantów skrytykował innego, stosując kryteria wyłącznie polityczne. Pierwszy partii rządzącej basuje, a drugi raczej ją krytykuje. Ale prowadząca programy katolickie w TVP zadała pytanie atakującemu, czy wie o działalności tego, kogo skrytykował, a kto krytykuje PiS, na rzecz upowszechniania nauki Jana Pawła II. Niby rzecz oczywista, ale jednak pokazała, jak bardzo staliśmy się – nawet dyskutując o Kościele – niewolnikami politycznych podziałów. To one stają się punktem odniesienia, a nie sprawy dotyczące samego sedna, czyli właśnie znajomości i popularyzacji nauki Kościoła.
Druga sprawa, nad którą boleję, to fakt, że tak mało dziś dyskutujemy na temat społecznego nauczania Kościoła. Prowadzimy wielkie debaty o wielkości papieża Polaka, ale od tego powszechna znajomość encyklik Jana Pawła II wcale nie staje się większa. A przyznam, że wiele jego tekstów – szczególnie tych dotyczących katolickiej nauki społecznej – wydaje mi się niezwykle inspirująca. Takie jak głębokie rozumienie demokracji, ale równocześnie wystrzeganie się wobec niej bałwochwalczego stosunku. Albo choćby cytowane ostatnio przez prezydenta Andrzeja Dudę, podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego, przesłanie papieża, dotyczące konieczności przezwyciężenia historycznych zaszłości między Polakami i Ukraińcami. Albo rozumienie kultury nie przez pryzmat rozrywki – jak to często dzieje się dzisiaj – ale jako przestrzeni, w której wyrażają się nasze wartości, przeciwstawienie chrześcijaństwa ideologii. Albo to, jak w książce Pamięć i tożsamość Jan Paweł II bardzo pięknie tłumaczył różnicę między patriotyzmem a nacjonalizmem, wychwalał bogactwo kulturowe Polski jagiellońskiej, ostrzegając przed egoizmem narodowym, który opiera się nie na umiłowaniu swojej wspólnoty, ale niechęci wobec obcych. Ale właśnie jego wkład w katolickie nauczanie społeczne pozostaje dziś jakby na uboczu. Jak choćby przypominanie o wartości pokoju społecznego, które pokazuje, że nieustanny konflikt być może bywa politykom na rękę w doraźnych sprawach, ale niszczy to, co powinno społeczeństwo spajać.
Myślę więc, że jeśli chcemy, by pamięć Jana Pawła II żyła, by jego nauczanie nie było zapomniane, przede wszystkim musi żyć w każdym z nas. A tak się nie będzie działo, jeśli sprowadzimy tę postać wyłącznie do politycznych sporów. Ale inaczej będzie, jeśli z namysłem i w spokoju wrócimy do jego prac i zastanowimy się nad ich duchem, spróbujemy je odczytać na nowo po 18 latach od jego śmierci, a nie będziemy traktowali wyłącznie jako ozdobniki do okolicznościowych wystąpień. I dotyczy to w mej ocenie tak samo świeckich, jak i duchownych.