Logo Przewdonik Katolicki

Pozytywne znaki

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Równocześnie ekonomiczna konieczność przyjmowania migrantów wynika z niechęci ludzi Zachodu do posiadania dzieci, czyli właśnie do dość egoistycznej filozofii społecznej, którą Kościół krytykuje. Innymi słowy, gdyby Europa słuchała napomnień Kościoła w sprawie otwartości na nowe życie, migranci zarobkowi nie byliby dziś aż tak potrzebni.

W jednym tygodniu pojawiły się dwa wydarzenia, które podniosły mnie na duchu. A ponieważ również na tych łamach narzekałem na zjawiska, na które pojawiła się właśnie odpowiedź, uczciwość wymaga odnotowania i wyrażenia szacunku wobec tych reakcji.
Po pierwsze pojawił się na stronach Episkopatu komunikat przygotowany przez biskupa Krzysztofa Zadarkę, delegata polskich biskupów do spraw migracji. W dość zdecydowanych słowach zostało przedstawione nauczanie Kościoła dotyczące pomocy uchodźcom. Oraz zawarto w nim apel o to, by nie wykorzystywać dramatu uchodźców do bieżącej kampanii politycznej, która może prowadzić do wzrostu ksenofobii. Oczywiście ktoś może stwierdzić, że nie jestem obiektywny, ponieważ sam krytykowałem rządzących za to, że sytuację bliźniego, który stał się uchodźcą, wykorzystują do podsycania społecznych lęków, które zamiast rozwiązać jakikolwiek problem, stają się jedynie politycznym paliwem. I znów, dla uczciwości trzeba przyznać, że największa partia opozycyjna stanęła z partią rządzącą w swoiste zawody w straszenie Polaków islamskimi uchodźcami. Tu jednak warto przypomnieć, że stanowisko Kościoła o otwartości na ludzi w potrzebie to coś zupełnie innego niż popularne na lewicy przekonanie, że trzeba prowadzić politykę migracyjną, ściągając przybyszów z odległych kulturowo i religijnie krajów po to, by rozbijać konserwatywne, tradycyjne wspólnoty gdzieś tam zakorzenione w chrześcijańskiej wizji świata. Wezwanie Kościoła do pomocy migrantom nie oznacza likwidacji granic i wpuszczania wszystkich, którzy mają ochotę się osiedlić w Europie.
Równocześnie ekonomiczna konieczność przyjmowania migrantów wynika z niechęci ludzi Zachodu do posiadania dzieci, czyli właśnie do dość egoistycznej filozofii społecznej, którą Kościół krytykuje. Innymi słowy, gdyby Europa słuchała napomnień Kościoła w sprawie otwartości na nowe życie, migranci zarobkowi nie byliby dziś aż tak potrzebni. Dlatego głos Kościoła w sprawie dyskusji o referendum o uchodźcach wydaje mi się ważny i potrzebny.
Drugim wydarzeniem, które warto odnotować, był komunikat rzecznika prasowego klasztoru oo. Paulinów na Jasnej Górze, będący komentarzem do kontrowersji, jakie wywołało stricte polityczne wystąpienie prezesa partii rządzącej, które nie dotyczyło spraw wiary, ale było zwykłą polityczną agitacją. I bez względu na to, czy ktoś się ze słowami Jarosława Kaczyńskiego, wygłoszonymi do pielgrzymów zgromadzonych na jasnogórskich błoniach, zgadza czy nie, to jednak sprawa wywołała gorące emocje, w związku z pomieszaniem porządku religijnego i czysto politycznego.
I dlatego komunikat rzecznika prasowego paulinów, choć niektórzy uznali go za niewystarczający, jest sygnałem, że Kościół rozumie, że nie może się dać zapisać do żadnej partii politycznej. I znów, to nie znaczy, że ma nagle zacząć walczyć z partią rządzącą – to zupełnie nie o to chodzi. Raczej powinien zajmować się sprawami duszpasterskimi, formować sumienia wiernych, tak, by dokonywali sami wyborów politycznych. Ale na własną odpowiedzialność, bo to zawsze obywatele ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory. Józef Piłsudski uznał w maju 1926 r., że zostawienie wszystkiego w rękach obywateli to zbyt duże ryzyko. I zakończył krótką przygodę II Rzeczpospolitej z demokracją raptem po siedmiu i pół roku. Nie ma powodu, by powtarzać jego błąd dzisiaj. 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki