Logo Przewdonik Katolicki

Pro-life, anty-life, polityka

Tomasz Królak
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Jan Paweł II przestrzegał, że demokracja bez wartości wcześniej czy później przeradza się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek te słowa zabrzmią jak dramatyczne memento w naszych, polskich realiach

Perspektywy dla wielkiej sprawy ochrony życia rysują się w Polsce raczej ponuro. I to niezależnie od tego, kto wygra jesienne wybory.
Zbulwersowała mnie obietnica liderów Polski 2050 i PSL, że po tym, jak już zaczną rządzić, zorganizują referendum w sprawie aborcji. Zasmucające jest to, że liderzy ugrupowań, deklarujący się jako chrześcijanie, wprowadzają do debaty publicznej pomysł, by o prawie do życia decydowano w ogólnonarodowym głosowaniu. Lider Polski 2050 mówi o wielkim społecznym niezadowoleniu po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2021 r., który uznał niekonstytucyjność tzw. przesłanki eugenicznej. Z tego niezadowolenia czerpie argument na rzecz głosowania, bo, jak mówi, Polacy chcą zmiany status quo. Owszem, z badań wynika, że chcą. Ale nawet ten fakt nie może usprawiedliwiać podobnych pomysłów, to znaczy oddania w ręce społeczeństwa decyzji o tym, kto ma prawo do życia, a kto nie. Z kolei przewodniczący Platformy Obywatelskiej zapowiada, że pierwszego dnia po wyborach zgłosi w Sejmie projekt ustawy legalizującą aborcję do 12. tygodnia ciąży.
Jan Paweł II przestrzegał w jednej z encyklik, że demokracja bez wartości wcześniej czy później przeradza się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek te słowa zabrzmią jak dramatyczne memento w naszych, polskich realiach.
Czy oznacza to, że w wypadku zwycięstwa PiS możemy być spokojni o sprawę ochrony życia człowieka? Otóż nie. Złożenie wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej nie zostało, niestety, poprzedzone poważną debatą, dzięki której można byłoby wypracować konsensus i pozyskać dla świętej sprawy życia szersze kręgi opiniotwórcze i medialne. Można było przeprowadzić szeroką promocję ochrony życia jako kwestii cywilizacyjnej, humanistycznej, a nie tylko światopoglądowej czy religijnej. Niestety, tak się nie stało, dlatego orzeczenie Trybunału dość powszechnie potraktowano w kategoriach politycznego łupu. W efekcie czego politycy deklarujący obłudnie, że po prostu „słuchają ludzi”, zaczynają licytować się na pomysły idące w kierunku skrajnej liberalizacji prawa aborcyjnego.
Problemem jest i to, że pomimo apeli skierowanych do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej przez obrońców życia, którzy szlachetnie stanęli w obronie prawa do życia dla ciężko chorych dzieci, po wyroku TK nie pojawiły się nowe programy wspierające matki w trudnych ciążach oraz rodziców i rodziny, w których są osoby z niepełnosprawnością. Zupełnie jakby orzeczenie TK zamknęło sprawę ochrony życia! Zapomniano, że być pro-life to nie tylko chronić życie prenatalne, ale także to po narodzinach człowieka, także niepełnosprawnego, czasami chorego w stopniu bardzo ciężkim i nieodwracalnym. Pomoc, jaką matki takich dzieci otrzymują od państwa, jest wciąż niewystarczająca. I to obciąża obecnie rządzących.
Jak widać, przyszłość sprawy pro-life, rozumianej jako ochrona życia człowieka w każdej fazie jego istnienia i niezależnie od jego kondycji, rysuje się dość dramatycznie.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki