Głęboko teologiczne, charyzmatyczne, dotykające emocji i budzące emocje, poruszające duszę, wciągające – tak odbiorcy często opisują obrazy Ostapa Łozińskiego, wybitnego lwowskiego artysty.
Z serca Lwowa
Urodził się w 1983 r. i od początku był zanurzony w sztuce. Jego ojciec, Taras, jest znanym kolekcjonerem i artystą, założycielem Instytutu Zbiorów Ukraińskich Zabytków Artystycznych Towarzystwa Naukowego im. Tarasa Szewczenki. W 2004 r. Ostap ukończył Lwowskie Kolegium Sztuk Zdobniczych, w 2006 Lwowską Narodową Akademię Sztuk Pięknych, potem studiował jeszcze w Instytucie Historii Naturalnej Narodowej Akademii Nauk Ukrainy. W 2009 r. był stypendystą „Gaude Polonia”, programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP.
Od 2006 r. pracował w Muzeum Narodowym św. Andrzeja Szeptyckiego we Lwowie, gdzie był kierownikiem prac wystawienniczych, kuratorem wystaw i projektów wystawienniczych. Od roku 2011 był również kuratorem projektów wystawienniczych w galerii Iconart dla współczesnej sztuki sakralnej. Od 2017 r. wykładał na kursie teoretyczno-praktycznym „Podstawy kompozycji” w Szkole Ikonografii Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu w Radruż.
Artysta mieszkał i pracował na lwowskim starym mieście, był bardzo charakterystyczną postacią, mającą udział w kształtowaniu kulturowego krajobrazu Lwowa.
Na wskroś oryginalny
– Ostap świadomie sięgał do tradycji kultury ukraińskiej, kultury sztuki ludowej – opowiada Mateusz Sora, kurator Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, organizator Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisania w Nowicy, w których brał udział również Ostap Łoziński. – Był też kolekcjonerem. Zgromadził jedną z największych na świecie kolekcji ikon na szkle z różnych tradycji. Wielokrotnie bywałem w jego domu, ale nigdy nie widziałem wszystkich zbiorów, było ich tak dużo. Sam również malował na szkle. To szybka technika, te prace są stosunkowo tanie. Tradycję malowania na szkle, trochę zapomnianą, wypartą przez druki, próbował przywrócić i zainteresować tym np. studentów.
– Był wybitny. Nie odtwarzał wzorców. Wiele jego prac to na wskroś oryginalne, ikonograficzne rozwiązania, które nie mają swoich pierwowzorów, a jednocześnie są silnie osadzone w tradycji – dodaje Sora.
Łoziński porzucił pracę w muzeum, która jako w dużej części administracyjna była bardzo absorbująca, i poświęcił się pracy twórczej i propagowaniu sztuki ukraińskiej. Sam składał książki, albumy poświęcone sztuce ludowej i wybitnym ukraińskim twórcom. Wtedy, w 2017 r., namalował Trwogę.
W cieniu wojny
– Ostap był na Majdanie, brał udział w tych dramatycznych wydarzeniach. Nosił rannych i zabitych. Należał do pokolenia, które żyło w cieniu wojny. Na samym Majdanie w okresie świątecznym skonstruował ze znajomymi szopkę, dając jako artysta trochę nadziei. Wojna odbywała się na wschodzie Ukrainy, jednak to pokolenie zostało mocno przez nią dotknięte. Jego koledzy przecież szli na front. To wszystko mocno odbija się również w Trwodze – mówi Mateusz Sora.
W wernisażu tegorocznej wystawy w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, gdzie zaprezentowano dzieło Łozińskiego, brał udział bp prof. Michał Janocha, historyk sztuki. – To, co przeżywają aktualnie nasi bracia na Ukrainie, rzuca zupełnie nowe światło na te kompozycje Ostapa Łozińskiego. A z drugiej strony to dzieło, jak każda sztuka, pomaga zinterpretować rzeczywistość w kluczu ewangelicznym, apokaliptycznym jako walkę między ciemnością a światłem, walkę, w której centrum jest Ukrzyżowany, w której centrum jest człowiek pod tym krzyżem. Wreszcie sam artysta, który umieścił tu swój autoportret – mówił o dziele lwowskiego artysty hierarcha.
Ostap Łoziński zmarł przedwcześnie, w styczniu bieżącego roku. – Zmarł na zapalenie płuc, które trochę zaniedbał, nie doleczył, bo cały czas był oddany pracy, wystawom, tworzeniem Skansenu we Lwowie. W czasie świąt Bożego Narodzenia co roku organizował w swoim domu śpiewanie kolęd. Przychodziło do niego kilkadziesiąt osób. W tym roku właśnie w tym czasie był pogrzeb Ostapa. Znów z jego kilkudziesięcioma przyjaciółmi spotkaliśmy się w jego domu, śpiewaliśmy kolędy i płakaliśmy – wspomina Mateusz Sora.
W kaplicy Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie Łoziński namalował na zachodniej ścianie Drzewo Jessego. W tej kaplicy odbył się jego pogrzeb. Został pochowany na słynnym Cmentarzu Łyczakowskim.
W sieci można znaleźć film Ostapa Łozińskiego powstały w ramach projektu „Psalmy na trudny czas. Polsko-ukraińska sztuka sakralna” – artysta opisuje namalowany przez siebie obraz Zmiłuj się Boże. Oddajmy mu głos:
Warsztaty zmotywowały mnie do przeczytania wszystkich Psalmów od początku do końca. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Znalazłem w Psalmach bardzo interesujące tematy. Najważniejszym tematem jest oczywiście kochanie i wielbienie Boga – wychwalanie Boga Stwórcę świata, roślin, zwierząt i ludzi. Psalmy wyrażają nasze dziękczynienie Panu za stworzenie.
Ale bardzo trudnym tematem w Psalmach jest temat człowieka, grzesznego człowieka.
Człowieka, który swoimi grzechami obraża Boga, obraża człowieka. Temat człowieka, który żyje niezgodnie z prawem Bożym. Który jest czasem zachłanny. Nie współczuje innym ludziom, nawet bratu. Te fragmenty Psalmów były źródłem inspiracji do pracy, którą wykonałem podczas warsztatów, Boże, zmiłuj się nade mną. To fragmenty wybrane z wielu Psalmów, które korespondują z Nowym Testamentem, obrazem Jezusa Chrystusa, obrazem Boga, który przyszedł na świat i oddał życie dla naszego zbawienia.
Kompozycja składa się z dwóch części, górnej i dolnej. Niższa część to nasze życie, ziemia. To nie przypadek, że całą kompozycję zamknąłem w architekturze. Ona jest dziełem człowieka, jest wykonywana ludzkimi rękami. Tu nie ma przyrody. I jest to nawiązanie do ludzkich działań, do tego, jak człowiek tworzy w swoim życiu różne konstrukcje. Człowiek, który stara się coś wykombinować, ale zapomina, jak ma się odnosić do Boga i drugiego człowieka. Głównym elementem kompozycji jest posadzka, szachownica. Pokazuje, że Bóg daje nam wybór. Możemy wybrać przejście na jasną lub ciemną stronę.
W dolnej części kompozycji bardzo ważna jest postać centralna. To postać człowieka przygniecionego grzechami, pychą i brakiem miłości. To człowiek przygnieciony kłamstwem, morderstwem – grzechami, które ludzie popełniają na co dzień. A największym grzechem jest brak miłości bliźniego.
Wybrane przeze mnie fragmenty odnoszą się bardzo mocno do Nowego Testamentu. Wszyscy w ten czy inny sposób odnoszą się do Jezusa ukrzyżowanego. Widzimy żołnierzy dzielących szatę Jezusa. Widzimy gąbkę z octem, którym poili Jezusa.
Widzimy grzeszników, z którymi sprawiedliwy nie usiądzie, widzimy morderstwo, widzimy wszystkie negatywne rzeczy, które nas otaczają. To symbol grzechu, który przygniata człowieka z pierwszego planu.
Górna część obrazu to Absolut Boga. To czysta, idealna przestrzeń, w której wszystko podporządkowało się uniwersalnym prawom całkowitej harmonii. To przestrzeń, w której są anioły, archaniołowie i święte dusze. Widzimy, że niebo jest otwarte. Widzimy, jak ręka Boga nas wzywa, mówiąc, że Bóg jest otwarty dla nas wszystkich. Bóg nas kocha. Niezależnie od tego, jacy jesteśmy, zawsze przyjmie nas w swoje objęcia. I On pokazuje, że niebo jest dla nas otwarte. Swoim życiem musimy starać się zbliżyć do tego ideału.
Mamy dwie części: ziemię, która nie jest doskonała, ponieważ tak ją tworzą ludzie; nie zwierzęta, nie natura, ale człowiek wprowadza chaos. Bożym planem jest harmonia i ład, do którego mamy dążyć. Jednym z głównych elementów kompozycji jest drabina, kojarzona z drabiną Jakubową. Dzięki tej drabinie możemy wznieść się do Boga i przebywać w absolutnej świętości.