Patrząc na wielobarwne stroje żołnierzy Gwardii Szwajcarskiej i ich halabardy, trudno uwierzyć, że następcy św. Piotra stawali kiedyś na czele armii i prowadzili wojny jako władcy Państwa Kościelnego. Podobnie jak niełatwo dziś wyobrazić sobie papieża wzywającego do wypraw zbrojnych, nawet w obronie terenów, na których Jezus Chrystus prowadził swoją ziemską działalność. A jednak to prawda. Jan Paweł II w 2000 roku w milenijnym mea culpa przepraszał m.in. za krucjaty.
Dywizje papieża
Lecz od tamtych czasów nastąpiły bardzo poważne zmiany. Ich skalę dobrze pokazuje anegdota opisująca wydarzenie, które podobno miało miejsce na konferencji w Poczdamie latem 1945 r. Podczas spotkania ówczesnych światowych przywódców Winston Churchill przekazał Józefowi Stalinowi, że papieżowi nie podoba się przejęcie przez komunistów władzy w Europie Wschodniej. „A ile dywizji ma papież?” – zapytał wówczas radziecki dyktator. Gdy Piusowi XII (to on był wówczas następcą św. Piotra) przekazano słowa Stalina, ponoć odrzekł: „Powiedzcie mojemu synowi Józefowi, że spotka moje dywizje w życiu wiecznym”.
Od dawna istotnym elementem doktryn wojskowych wielu państw na świecie jest sugestia wyrażona w IV stuleciu przez rzymskiego pisarza i historyka Wegecjusza: „Jeśli chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Czy można zabiegać o pokój na ziemskim globie, nie dysponując liczącą się siłą militarną?
Bez zwycięzców i zwyciężonych
Nie miał w tej kwestii wątpliwości papież, który został wybrany na Stolicę Piotrową miesiąc po wybuchu I wojny światowej. To w znacznym stopniu do niego nawiązywał Benedykt XVI, wybierając swoje imię po konklawe w roku 2005. Dziś historycy określają Benedykta XV (jego pontyfikat trwał od 1914 do 1922 r.) „papieżem pacyfistą” lub wręcz „prorokiem pokoju”.
Już niespełna dwa miesiące po wyborze, 1 listopada 1914 r., ogłosił encyklikę O przyczynach obecnej wojny, w której apelował do panujących o zachowanie pokoju. Zwrócił się do nich, aby swoich praw dochodzili bez działań militarnych. Niezrażony brakiem odzewu, 1 sierpnia 1917 r. skierował do walczących mocarstw kolejny apel o pokój. „Czy świat cywilizowany nie będzie niczym innym jak tylko polem trupów? Czy chwalebna i kwitnąca Europa, ogarnięta szaleństwem, ma uciec w przepaść, by popełnić samobójstwo?” – pytał w specjalnej nocie. Również ten jego głos został przez ówczesnych władców zlekceważony. Stolica Apostolska nie została nawet zaproszona na konferencję pokojową w Paryżu.
A jednak, jak zwracają uwagę historycy, mimo pozornej klęski jego inicjatyw pokojowych, wypracowane przez niego reguły stały się istotną częścią „doktryny pokojowej” Kościoła katolickiego. Czy na przykład zawarte w cytowanej nocie wezwanie do zawarcia pokoju bez zwycięzców i zwyciężonych nie brzmi dziś zaskakująco znajomo?
Dzieło sprawiedliwości
Jak zauważył Arkadiusz Stempin w „Rzeczpospolitej”, Benedykt XV przez cały okres wojny starał się nie tylko przywrócić pokój, ale i zapewnić ofiarom walk pomoc humanitarną. Dla zachowania pozycji neutralnego rozjemcy oraz zagwarantowania wewnętrznej jedności Kościoła unikał komentowania bieżących wydarzeń na froncie czy potępiania niekwestionowanych aktów gwałtu i przemocy.
Znając zasady, którymi kierował się Benedykt XV, łatwiej nie tylko zrozumieć postawę Piusa XII w czasie II wojny światowej, ale również zauważyć podejmowane przez niego działania na rzecz pokoju. O tym, jak wielką wartością był dla niego pokój, świadczy dewiza jego pontyfikatu. Brzmiała ona „Pokój dziełem sprawiedliwości”.
Papieżem został 2 marca 1939 r. Od początku swego pontyfikatu usiłował nie dopuścić do wojny. 9 kwietnia wygłosił homilię, w której jednoznacznie potępił inicjatywy naruszające pokój. 5 maja wysłał pismo do Hitlera z prośbą o utrzymanie pokoju, na co rząd Rzeszy odpowiedział, że nie ma zagrożenia wojną. Gdy wojna wybuchła, ponawiał apele o pokój (m.in. w słynnym transmitowanym na cały świat przemówieniu bożonarodzeniowym z roku 1942). Podejmował też wiele inicjatyw humanitarnych.
Drżące wargi papieża
Ogromny wkład w zachowanie światowego pokoju wniósł Kościół katolicki podczas pontyfikatu Jana XXIII. Nie tylko dlatego, że właśnie ten następca św. Piotra napisał fundamentalną w tej kwestii encyklikę Pacem in terris (łac. Pokój na ziemi), ale również z uwagi na zaangażowanie tego papieża w wydarzenia poprzedzające opublikowanie wspomnianego dokumentu, które miało miejsce 11 kwietnia 1963 r. Pół roku wcześniej, między 15 a 28 października 1962 r., omal nie doszło do wybuchu wojny nuklearnej między ZSRR i USA.
Wydarzenia znane są dzisiaj pod nazwą kryzysu kubańskiego, ponieważ ich przyczyną było rozmieszczenie przez Związek Radziecki na Kubie pocisków o zasięgu bezpośrednio zagrażającym Stanom Zjednoczonym. Choć wciąż nieznane są szczegóły ówczesnych działań watykańskiej dyplomacji, wiadomo, że ogromne znaczenie w zażegnaniu groźby wojny miało orędzie radiowe Jana XXIII skierowane do całego świata. „Błagam wszystkich rządzących, aby nie byli głusi na wołanie ludzkości o pokój i podjęli negocjacje”. Modlił się też słowami z Księgi Nehemiasza, przyznając, że wypowiada je „drżącymi wargami”.
Niekonwencjonalne środki
Warto zauważyć, że również Jan Paweł II na samym początku swego pontyfikatu skutecznie zapobiegł wybuchowi działań wojennych pomiędzy Argentyną i Chile. Spór toczył się o tzw. Kanał Beagle, cieśninę między wyspami archipelagu Ziemi Ognistej, na południowym krańcu kontynentu południowoamerykańskiego. W roku 1978 doszło do eskalacji toczącego się od dziesięcioleci konfliktu. Jak przypomniał w 2016 r. na łamach „Przewodnika Katolickiego” Paweł Stachowiak, papież Polak sięgnął wówczas po niekonwencjonalne środki. Gdy trwały już wojenne przygotowania, osobiście zatelefonował do przywódców obu zwaśnionych krajów, zaproponował mediację i polecił poinformować o tym fakcie światowe media. Doszło do rokowań, którym przewodził kard. Antonio Samore. Nie tylko regularnie relacjonował ich przebieg w mediach, ale również odprawiał nabożeństwa w intencji pokoju. Konflikt zakończył się kilka lat później, w 1984 r., gdy przedstawiciele obu państw podpisali w Watykanie Deklarację o Przyjaźni i Pokoju.
Gorzkie podsumowanie
Niestety, podobnym sukcesem nie zakończyła się inna bardzo ważna inicjatywa pokojowa Jana Pawła II. W 2003 r. próbował on zapobiec amerykańskiej interwencji w Iraku. Do wojny doszło. Czas pokazał, że papież miał rację, gdy nazwał ją „koszmarnym i nieodwracalnym w skutkach przedsięwzięciem”.
Niewykluczone, że podczas drugiej wojny w Zatoce Perskiej Jan Paweł II czuł to samo, co 8 grudnia br. papież Franciszek, gdy ze łzami w oczach zwracał się do Maryi, mówiąc: „Niepokalana Dziewico, chciałbym dzisiaj przynieść Ci podziękowania narodu ukraińskiego za pokój, o który od dawna prosimy Pana. Tymczasem muszę przynieść Ci błaganie dzieci, osób starszych, ojców i matek, młodych ludzi tej udręczonej ziemi”. To gorzkie podsumowanie wielomiesięcznych zabiegów Kościoła o zakończenie wojny za naszą wschodnią granicą. Zabiegów trudnych, niejednokrotnie trudnych do zrozumienia dla milionów ludzi, krytykowanych przez jednych, lekceważonych przez innych. Zabiegów, które wciąż trwają.
Trzeba wychowywać
W opisie działań Kościoła powszechnego na rzecz pokoju w ostatnich ponad stu latach nie może zabraknąć jeszcze jednego następcy św. Piotra. Już ponad dwadzieścia lat temu Krzysztof Kaczyński SDB opublikował artykuł zatytułowany Pokój – centrum pasterskiego zaangażowania Pawła VI. Już w pierwszym orędziu „Urbi et orbi” zapowiedział podjęcie wszelkich wysiłków dla zachowania wielkiego dobra pokoju wśród narodów. Zaznaczył przy tym, że pokój nie oznacza tylko braku rywalizacji wojennych oraz zbrojnych ugrupowań, ale jest odbiciem porządku zamierzonego przez Boga, Stwórcę i Odkupiciela. Według niego pokój „jest konstruktywną i wytrwałą wolą zrozumienia i braterstwa, jest przychylnością wobec wszelkiego dowodu dobrej woli, nieprzerwanym pragnieniem twórczej zgody kierowanej prawdziwym dobrem ludzkości w duchu szczerej miłości”.
To właśnie Pawłowi VI zawdzięczamy, obchodzony co roku 1 stycznia, Światowy Dzień Pokoju i wydawane z tej okazji papieskie orędzia. W liście z 8 grudnia 1967 r., zachęcającym nie tylko katolików, ale wszystkich ludzi dobrej woli do podjęcia tej inicjatywy, napisał m.in.: „Trzeba nieustannie mówić o pokoju. Trzeba wychowywać świat, aby miłował pokój, budował go i bronił”. Dodał, że wyznawcy Ewangelii mogą wnieść w to święto ideę nienaruszalnego i powszechnego braterstwa wszystkich ludzi, której źródłem jest Ojcostwo Boga i komunia jednocząca wszystkich z Chrystusem.