Jest Adwent i katecheci przygotowują dzieci na Boże Narodzenie. Jak uczyć je dobrego, duchowego oczekiwania na wcielenie Boga w człowieka? Precyzyjnie i uczciwie mówiąc – w dziecko. Bycie bezradnym, w pełni zależnym dzieckiem to świadomy wybór Pana Boga. On od początku przebywał z grzesznikami, choć patrząc po ludzku, powinien otaczać się świętymi. Ci, którzy Go przywitali, nie byli ani moralni, ani pobożni.
– Dziecko jest wrażliwe, a przy tym dociekliwe. Chce wiele rzeczy zrozumieć, zadaje pytania. Podczas katechezy biblijnej zastanawiamy się nad tym, jak to było ze zwiastowaniem, Bożym narodzeniem, pokłonem Trzech Króli itd. Staram się pokazać, że Maryja miała otwarte serce, do którego przenikało Światło Boże. Być może dzięki temu widziała i słyszała więcej niż inni? Otrzymała dar, który pozwalał Jej być w niezwykłej relacji z Duchem Świętym.
Dzieciom trzeba wyjaśnić, dlaczego nikt nie chciał przyjąć na nocleg zmęczonych podróżą Maryi i Józefa? Czemu Jezusa przywitali pasterze? Nam słowo to przywodzi na myśl bacę z Podhala, a przecież pasterze byli ludźmi z marginesu społecznego. Trudno ich uznać za wzór, przykład do naśladowania. Czemu Jezusa szukali pogańscy mędrcy? I najważniejsze: po co Bóg stał się dzieckiem? Nawet młodsi uczniowie rozumieją to, że Boga leżącego w pieluszkach, w żłóbku, nie muszą się bać. Każdy może do Niego przyjść! Jest bliski.
Na lekcjach religii stosujesz dużo aktywizujących metod, prowadzisz je kreatywnie. W jaki sposób twórczo spędzić z uczniami czas Adwentu?
– Czytamy razem Biblię, natchnione Słowo Boga. W wyjaśnianiu tego, co się wydarzyło dwa tysiące lat temu, pomaga mi znajomość kontekstu kulturowego. W przeżywanie Bożego Narodzenia wprowadza też piękna polska tradycja, zwyczaje świąteczne. Tworzymy szopki adwentowe, aniołki na choinkę; rysujemy też serduszka dla Jezusa. Wspólnie przygotowujemy jasełka, odgrywamy scenki z życia Świętej Rodziny. Losujemy zadania adwentowe, ale także częstujemy się czekoladkami z kalendarza adwentowego, na osłodzenie trudów nauki.
Dzięki nowym technologiom można zabrać starsze dzieci w wirtualną podróż po Ziemi Świętej. „Zwiedzić” z nimi miejsca, w których naprawdę działo się to, o czym na lekcjach czytamy w Piśmie Świętym. Katecheci mają do dyspozycji dużo zabaw, quizów, prezentacji i innych pomocy. Dzięki nim da się sprawdzić wiedzę, a zarazem wprowadzić dzieci w elementy duchowości. Uczniowie angażują się charytatywnie. Dbam też o to, żeby w Adwencie mogli się wyciszyć, wsłuchać w głos Boga.
Na jednej ze stron internetowych dla katechetów znalazłam artykuł, który trudno uznać za chrześcijańską perspektywę obchodzenia Wcielenia Boga. Cytat: „Boże Narodzenie to czas niezwykły, magiczny, czas dobroci, refleksji nad tym, co ważne i istotne. Dla wielu z nas jest to najpiękniejszy i długo wyczekiwany czas, który sprawia, że stajemy się rodzinni oraz oddajemy się wszelkim tradycjom, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie”. Dużo ateistów lubi te święta bez Jezusa, jako oddawanie się tradycjom, rodzinne spotkania. Co myślisz o tzw. magii świąt?
– Kiedyś miałam „uczulenie” na to określenie i na wszystkie tzw. gadżety, które pojawiają się w sklepach od początku listopada. Na piosenkę Last Christmas, którą słychać z każdej strony, bo stała się symbolem Bożego Narodzenia jak film Kevin sam w domu. Teraz po prostu to omijam. Nigdy nie wpędzam też dzieci w poczucie winy, kiedy mylą kolędy z piosenkami z radia, za „kalendarz adwentowy” uznają ten, który oferuje rynek, z zabawkami, słodyczami itp. – z kolei na roratny lampion (typowy dla rorat dla dzieci), który przyniosłam, patrzą jak na starożytny artefakt. Skupiam się na tym, by pokazać, że Bóg – małe, bezbronne dziecko – przyszedł do wszystkich! Także do nas, którzy ulegamy komercyjnej „magii świąt”, a choinkę czy karpia cenimy bardziej niż spotkanie z Nim w sakramencie pojednania.
Żeby uwierzyć w Boga, trzeba najpierw odkryć, że wiara to relacja z Nim, a nie tradycja, obrzędy czy wyuczone, odklepane modlitwy. Dziś Pan Jezus staje się trochę dobrą postacią z bajek jak Święty Mikołaj. Nie istnieje, tylko dorośli jeszcze każą w niego wierzyć.