Adwentowe pokusy i pułapki (2)
Główną uroczystością upamiętniającą Wcielenie było święto Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego, później stopniowo przekształcone i spłycone do określenia „święto Trzech Króli”. Natomiast w Adwencie bardziej akcentowano powtórne przyjście Chrystusa, czyli tzw. koniec świata. A na tę straszną chwilę, dzień sądu, trzeba było się dobrze przygotować przez umartwienie, pokutę i post, aby jakoś zjednać przychylność surowego Sędziego. I stąd charakter pokutny Adwentu, który przez podobieństwo z Wielkim Postem liczył sobie wtedy również 40 dni. Tradycja ta szerzyła się głównie w Galii, a potem Germanii.
Przygotowanie
Z czasem zaczęła jednak przeważać druga tradycja, związana z Rzymem, w której akcentowano bardziej liturgiczne przeżywanie Adwentu jako przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Przygotowanie to miało charakter radosny, tęskny i wyczekujący, a kończyło się uroczystym świętowaniem Narodzenia Pana.
W wiekach średnich obie te tradycje się złączyły i odtąd, aż po dziś dzień, mimo zmian w kościelnych przepisach, są obecne w przeżywaniu Adwentu. Z jednej strony w świadomości wiernych obecne są pokuta i post, zakaz hucznych zabaw, ścisły post w Wigilię; jest też fioletowy kolor szat i pomijanie Gloria w liturgii; z drugiej strony – pełna nadziei symbolika światła (świece na wieńcu adwentowym, lampiony na Roratach), radosny i tęskny śpiew Akatystu i Godzinek, przygotowywanie prezentów i świątecznych wypieków na Wigilię i święta.
W polskiej tradycji elementy te są żywo obecne, tworząc niepowtarzalny klimat oczekiwania na Boże Narodzenie. Ale jak pisaliśmy przed tygodniem: klimat ten łatwo zafałszować i sprowadzić na błędne tory niepohamowanej konsumpcji albo też surowego potępienia i gorszenia się każdym przejawem adwentowej radości. Dlatego warto podjąć wysiłek rewizji i krytycznego przemyślenia, jak powinniśmy rozumieć i przeżywać Adwent, co jest w nim dla nas najważniejsze, czego się spodziewamy i na co możemy liczyć.
Trudne dziedzictwo
Dają się zauważyć dwie przeciwstawne tendencje. Młodzi przestają rozumieć i przeżywać w sposób religijny już nie tylko Adwent, ale także Wielki Post, święta i całe życie. Wychowani na reklamie, telewizji, grach komputerowych i dyskotekach, nie rozumieją sensu Mszy św., sakramentów, nawet przykazań. W dodatku starsze pokolenie – rodzice, babcie, ale także księża, nauczyciele, katecheci – nie bardzo wiedzą, jak im to całe dziedzictwo przekazać.
W reakcji na tę obojętność młodych, pokolenie naszych babć chciałoby przeżywać Adwent niczym drugi Wielki Post. Gdyby się dało, zabroniłoby dzieciom oglądania telewizji, młodzieży zakazałoby słuchania muzyki, a dorosłym sytego jedzenia. O „andrzejkach” czy „osiemnastce” nawet by słuchać nie chciało. Największym świętokradztwem było dla tych ludzi stwierdzenie faktu, że prawo kanoniczne nie nakazuje już postu w Wigilię. Potraktowali to jako świętokradczy zamach na świętą tradycję wigilijną. Z równym oburzeniem przyjęli do wiadomości, że czwarte przykazanie kościelne w nowym brzmieniu nie zakazuje zabaw w okresie Adwentu. W ich mniemaniu prawo powinno być bardziej surowe i przy pomocy ścisłych przepisów, nakazów i zakazów wymusić odpowiedni sposób postępowania.
Prawo i duch
Tymczasem pewnych praktyk, a zwłaszcza postaw religijnych, nie da się wymóc, a tym bardziej wyegzekwować, przy pomocy prawa. Prawo może jedynie wskazać pewien kierunek i formę praktyk duchowych, ale one same powinny się rodzić z wewnętrznej potrzeby ludzkiego ducha, z głębokiego przekonania, że ma to sens i wynika z tego dla nas jakiś pożytek. Już Jezus walczył z bezdusznym stosowaniem rytualnych przepisów i zwyczajów Starego Testamentu, jeśli nie wynikały one i nie były zgodne z obiektywną wartością życia religijnego.
Człowiek powinien wiedzieć, jaki jest cel i sens tego, co robi, co i w jaki sposób chce osiągnąć, do czego ma zmierzać. Dotyczy to także Adwentu. Powinien to być dla nas czas wyciszenia, skupienia, przygotowania i lepszej modlitwy, czas dobrych decyzji. Byłoby dobrze wsłuchać się w treść i przesłanie czytań codziennej adwentowej liturgii: w słowa Izajasza, Jana Chrzciciela i Jezusa. Dlatego tak pożyteczny jest udział w codziennych Roratach, gdyż pozwala systematycznie i całościowo zgłębić naukę słowa Bożego.
Bardzo pożyteczne byłoby też zachowanie odpowiednich proporcji, znaczenia i wagi różnych praktyk. Gorszy nas możliwość zabawy w Adwencie, a oswoiliśmy się i pogodziliśmy z piątkowymi dyskotekami. Tymczasem według ścisłych przepisów prawa kanonicznego właśnie piątki całego roku są dniami pokuty i umartwienia. I jeśli powinniśmy walczyć o wierność jakimś praktykom, to lepiej skierować swoją troskę i argumenty właśnie na zachowywanie piątkowej powściągliwości i w pokarmach, i w rozrywce, niż na krytykowanie młodzieży za andrzejkową zabawę.
*
A tak najpoważniej: nie można poprzestawać tylko na samych zakazach i przepisach prawa. O wiele ważniejsze jest widzieć, rozumieć i akceptować ich głębszy sens. Sensem i celem umartwienia – czy to piątkowego, czy wielkopostnego, czy adwentowego, jest wyciszenie się i refleksja, po co i dla kogo Syn Boży stał się człowiekiem; jaki wzór życia nam pozostawił, czego nas uczy i czego teraz od nas oczekuje. To my sami potrzebujemy tej wiedzy, gdyż tylko ona może zagwarantować nam spotkanie z Jezusem, a potem udane i szczęśliwe życie.