Logo Przewdonik Katolicki

Papież uczy nas trudnego myślenia

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Ukraińcy oskarżyli papieża, że litował się nad kremlowską propagandystką, córką ideologa, który nie tylko poparł wojnę, ale stworzył filozoficzną koncepcję, która jest usprawiedliwieniem agresywnej polityki Rosji.

Wypowiedź Franciszka na temat bombowego zamachu, w którym zginęła Daria Dugina, wywołała negatywne emocje. „Myślę o tej biednej dziewczynie, wysadzonej w powietrze z powodu bomby pod siedzeniem samochodu w Moskwie – powiedział papież. – Niewinni płacą za wojnę, niewinni. Pomyślmy o tej rzeczywistości. I powiedzmy jeszcze raz: wojna jest szaleństwem” – dodał i podkreślał cierpienie sierot ukraińskich i rosyjskich.
Ukraińcy oskarżyli papieża, że litował się nad kremlowską propagandystką, córką ideologa, który nie tylko poparł wojnę, ale stworzył filozoficzną koncepcję, która jest usprawiedliwieniem agresywnej polityki Rosji. Ukraiński ambasador przy Watykanie uznał, że papież zrównuje ofiary z oprawcami, gwałcicieli z gwałconymi.
W Polsce Franciszka krytykowano zgodnie od prawa do lewa. Przyznam, na początku również ogarnęła mnie złość. Z wielu powodów. Rzeczywiście rzadko kiedy papież lituje się nad losem ukraińskich cywilów. Niekiedy wydaje się, jakby przyjmował na tę wojnę rosyjski punkt widzenia. To znaczy przyjmuje postawę moralisty potępiającego zło wojny, ale nie potępiającego tego, kto ją rozpętał. Już raz musiał się tłumaczyć ze słów o tym, że wojnę sprowokowało NATO, szczekając pod płotem Rosji. Wywołał też konsternację, gdy po masakrze w Buczy mówił, że „wszyscy jesteśmy winni”, zamiast wskazać Rosjan.
Co gorsza, nawet w przypadku śmierci Duginy papież przyjął narrację Rosji, która już dzień po zamachu oskarżyła o jej śmierć ukraińskie służby specjalne, przedstawiając rzekome dowody na to, że zamach przeprowadziła mieszkanka Mariupola, po czym wyjechała do Estonii. W tej historii wiele było luk, a oskarżenie Ukrainy było tyleż przewidywalne, co kompromitujące dla Rosjan, na terytorium których bez przeszkód miałaby działać terrorystka. Łącząc tę śmierć z wojną, papież powtarza rosyjską narrację. Trudne do przyjęcia są też jego słowa o „biednej dziewczynie” w sytuacji, w której co dzień giną ukraińscy cywile, kobiety, starcy i dzieci, nie mówiąc już o żołnierzach, oddających życie za obronę swojej ojczyzny przed najazdem Rosji.
Ale gdy pierwsze emocje opadły, spróbowałem się nad tymi trudnymi słowami zastanowić. Papież od początku potępia wojnę jako taką i ma rację. Podkreślając, że pokój polega na zmianie mentalności, a nie na militarnym sukcesie, trafnie odczytuje naturę tego zjawiska. Również po dłuższym namyśle stwierdziłem, że papież mówiąc o „niewinnej ofierze”, ma trochę racji. Owszem, Dugina to dziennikarka wspierająca władze na Kremlu, ale czy to znaczy, że należy ją zabić? Popieranie wojny było jej winą, ale czy zasługiwała z tego powodu na śmierć w zamachu bombowym? Wina tych, którzy wywołali tę wojnę, jest znacznie większa, ale i tu pojawia się pytanie, czy powinno się ich zabić. Przypomnę, że Franciszek zmienił nauczanie Kościoła w kwestii kary śmierci. Jan Paweł II sprzeciwiał się jej mówiąc, że współczesne społeczeństwa mają lepsze metody dyscyplinowania przestępców niż pozbawianie ich życia, wraz z rozwojem cywilizacyjnym trzeba więc karę śmierci porzucić. Franciszek uznał jednak, że kara śmierci zawsze jest niemoralna.
Rozumiem tych, dla których jego słowa są zbyt trudne do zaakceptowania. Ale sam zachęcam do tego, by na chwilę porzucić oburzenie i zastanowić się nad niełatwymi dylematami moralnymi, z którymi chce nas skonfrontować papież.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki