Dzieci poczęte w procedurze in vitro, uchodźcy na białoruskiej granicy i pomagający im aktywiści, morderca skazany za zabójstwo kobiety – niezależnie od tego, kim jest człowiek, jaką ma przeszłość, jak został poczęty, w jakim kraju się urodził, jakie popełnił błędy i przestępstwa – zawsze ma taką samą godność. Godność, która nie podlega żadnym negocjacjom.
Dzieci z laboratorium
Wydarzenia z ostatnich dni tylko pozornie wyglądać mogą na polityczne. W gruncie rzeczy sedno problemu leży zupełnie gdzie indziej.
W podręczniku do nauczania przedmiotu „Historia i Teraźniejszość”, autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego, znalazł się kontrowersyjny fragment. „Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju »produkcję«? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej. Ileż to razy słyszymy od ludzi wykolejonych: nie byłem kochany w dzieciństwie, nikt mi nic nie dał, więc sam sobie muszę brać”.
Trudno jednoznacznie orzekać, jaką „produkcję” dzieci autor miał na myśli. W naturalny sposób jako pierwsi zareagowali rodzice dzieci urodzonych dzięki metodzie in vitro: dzieci wyczekanych, kochanych. Zareagowali ludzie, którzy przeszli prawdziwą gehennę, starając się o potomstwo. To właśnie to środowisko przeprowadziło ekspresową zbiórkę na pomoc prawną i zamierza wystąpić na drogę sądową przeciwko autorowi podręcznika. Wydawnictwo zapowiada, że w kolejnym wydaniu książki fragment ten zostanie zmieniony.
Kto będzie kochał
Nie można jednak udawać, że nie znamy innych faktów. Krótko po wybuchu wojny na Ukrainie media informowały o problemie z zamówionymi przez bogatych ludzi z zachodniej Europy zarodkami. Zarodki powstałe w procedurze in vitro trafiają do macicy specjalnie wyselekcjonowanej surogatki (przyszli rodzice wybierają ją na podstawie profilu na specjalnym portalu). Rodzice mogą wybrać również płeć dziecka. Surogatka, będąc w ciąży, regularnie wysyła zdjęcia. Później rodzice jadą odebrać dziecko. Całość przed pandemią kosztowała około 300 tysięcy złotych, rocznie rodziło się takich dzieci około czterech tysięcy. Najpierw pandemia, a potem wojna sprawiły, że po dzieci urodzone w wyniku tej procedury nie ma kto i nie ma jak przyjechać.
Trudno ten sposób podejścia do poczęcia dziecka traktować jako moralnie dobry. Trudno uznać, że jest godny człowieka: bo przecież człowiek ma prawo do miłości. Trudno nie zapytać, kto te konkretne dzieci, pozostawione w Ukrainie, będzie kochał.
Czy to jednak sprawia, że można w jednym szeregu postawić ukraińskie procedury i polskich rodziców – i generalizować, pytając o miłość rodziców do każdego dziecka z procedury in vitro? Czy godzi się o dzieciach, które będą z podręcznika przecież korzystać (procedura in vitro jest w Polsce obecna od 35 lat), pisać, że pochodzą z hodowli? Czy wreszcie fakt, że samo poczęcie człowieka jest „niegodne”, bo oderwane od miłości i sakramentalnego małżeństwa, rzeczywiście wpływa na jego godność po urodzeniu? Czy dzieci poczęte choćby w wyniku gwałtu skazane są na „wynaturzenia” i „wykolejenie”? Czy winy rodziców mają sprawiać, że dziecko również po urodzeniu pozbawiać będziemy jego godności, upokarzając je, piętnując, nie pozwalając zapomnieć o „hodowli”?
Durnie i zdrajcy?
Podczas obchodów 102. rocznicy Bitwy Warszawskiej, 15 sierpnia, prezydent Andrzej Duda mówił do żołnierzy: „Dzięki postawie polskich żołnierzy i funkcjonariuszy (…) pokazaliśmy tę determinację całemu światu, broniąc polskiej granicy, broniąc granicy Unii Europejskiej, broniąc granicy strefy Schengen, mimo różnego rodzaju ataków różnych durniów i zdrajców, różnych nieodpowiedzialnych”. Te słowa spotkały się ze zdecydowaną reakcją środowisk, które starały się nieść pomoc uchodźcom na białoruskiej granicy. Owszem, jasne jest, że mieliśmy tam do czynienia z polityczną prowokacją. Jednak ludzie w owej prowokacji użyci nie stracili przez to swojej godności ani wynikających z niej praw.
Trzecie wreszcie wydarzenie miało miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie wykonano wyrok śmierci na Joe Nathanie Jamesie Jr., który w 1994 r. został skazany za zabójstwo Faith Hall. Rodzina ofiary błagała, by wyrok nie był wykonany. Mimo to Jamesowi podano śmiertelny zastrzyk. Oburzenie opinii publicznej wywołał sposób, w jaki kara została wykonana. Za zamkniętymi drzwiami Jamesowi przez ponad trzy godziny próbowano podać dawkę śmiertelnej trucizny. Przeprowadzona autopsja wykazała dziesiątki nakłuć na rękach i nadgarstkach mężczyzny oraz nacięcia nożem chirurgicznym w poszukiwaniu dostępu do żył, które w wyniku silnego stresu mogły się silnie skurczyć. Była to najdłuższa egzekucja w historii USA, a mężczyzna przed śmiercią mocno cierpiał. Obrońcy praw człowieka apelują o zaprzestanie stosowania kary śmierci, twierdząc, że nie da się jej stosować tak, by nie naruszyć godności człowieka.
Komu przysługuje godność?
Godność człowieka jest pojęciem stosowanym zarówno w świeckim języku prawa, jak i w języku religijnym. W Konstytucji RP znajduje się zapis, że jest ona „przyrodzona i niezbywalna”, i to ona jest źródłem wolności i praw. Co to oznacza? Oznacza to, że nasze prawa i nasza wolność nie są darem czy łaską od państwa. Nikt nie decyduje o tym, żeby je nam przyznać. Nikt nie może nam ich odebrać. Nie trzeba na nie zasłużyć ani spełnić żadnych warunków. Nie trzeba dopasować się do żadnych kryteriów. Ba – nie trzeba nawet być wzorowym obywatelem i odwdzięczać się państwu za opiekę. Żeby przysługiwały nam prawa człowieka – i żeby państwo miało obowiązek tych naszych praw bronić i im służyć – wystarczy samo to, że jesteśmy ludźmi. Bez stopniowania, komu należy się więcej, a komu mniej, kto bardziej na poszanowanie praw i godności zasługuje, a kto jest na drugim miejscu. W godności człowieka nie ma „drugiego miejsca”. Nie ma tu znaczenia ani sposób poczęcia, ani pochodzenie czy religia, ani przestępstwa, które popełniliśmy. Każdy z nas ma taką samą godność, a z tej godności wynikają prawa: do życia, wolności, bezpieczeństwa, wolności sumienia i wyznania, wolności słowa, sprawiedliwości społecznej, wolnego rozwoju osobowości, pokoju, środowiska naturalnego, ale również prawo do prywatności, obywatelstwa i sądu – oraz zakaz tortur.
Ograniczone prawa, nie godność
W wyjątkowych sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa państwa, ochrony zdrowia czy wolności i praw innych osób część wynikających z godności praw może zostać ograniczona. Niedopuszczalne jest jednak ograniczenie wolności i praw człowieka wyłącznie z powodu rasy, płci, języka, wyznania, pochodzenia społecznego, urodzenia czy majątku.
Władza i państwo istnieją po to, żeby zapewnić swoim członkom ochronę tych praw, są wobec praw człowieka służebne.
Taka jest świecka wizja godności człowieka. Wizja chrześcijaństwa dołoży do niej motyw. Powie, że godność człowieka wynika z faktu, że jest on dziełem Bożym i ukochanym dzieckiem Boga. Nadal jednak dotyczy to każdego człowieka przez sam fakt jego urodzenia: godność rozumiana na sposób chrześcijański nie jest uwarunkowana wyznawaną religią.
W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: „Godność osoby ludzkiej ma podstawę w stworzeniu jej na obraz i podobieństwo Boże; wypełnia się ona w powołaniu jej do Boskiego szczęścia. Jest właściwe istocie ludzkiej, że w sposób dobrowolny dąży do tego wypełnienia”.
Niezależna od poczęcia
Co z tych rozważań wynika? Po pierwsze, że dzieci poczęte w wyniku procedury in vitro mają taką samą godność, jak wszystkie inne dzieci, a ich stygmatyzowanie jest naruszeniem godności. Jako chrześcijanie możemy rozmawiać o moralności samej procedury (mówi o tym Agata Rujner w rozmowie z Dawidem Gospodarkiem na s. XX), ale nie mamy prawa dehumanizować nikogo, nazywając go produktem albo porównując do psów z hodowli. Nie mamy również prawa piętnować dzieci za wybory, których dokonali ich rodzice. Wreszcie samo oderwanie aktu poczęcia od miłości również w żaden sposób nie decyduje o godności człowieka: tak jak na godność człowieka nie ma wpływu fakt jego poczęcia z gwałtu (gdzie również o miłości mówić jest trudno). Niezależnie od tego, czy poczęci zostaliśmy z miłości czy bez miłości, w sposób naturalny czy przy pomocy technologicznych procedur – wszyscy jesteśmy ludźmi i nikomu nie wolno naruszać naszej godności i wynikających z niej praw.
Niezależna od motywacji
Po drugie, z rozważań o godności człowieka wynika również wniosek, że pomagający na białoruskiej granicy aktywiści nie byli ani durniami, ani zdrajcami. Niezależnie bowiem od tego, z jakiej przyczyny uchodźcy znaleźli się zimą w lesie, ich godność i wynikające z niej prawa domagały się zaspokojenia. To godność tych ludzi motywowała wielu do zaniesienia im gorącego posiłku czy napoju, do udzielenia pomocy lekarskiej czy zostawienia śpiwora, który pomógł przetrwać noc w śniegu. Nawet gdyby uznać, jak sugerował w swoim przemówieniu prezydent, że przedzierający się przez polsko-białoruską granicę uchodźcy byli przestępcami, a nie ofiarami – nawet wówczas ich godność i prawa człowieka zobowiązywałyby państwo do postawienia ich przed sądem, a nie do skazywania na zamarzanie i umieranie z głodu w lesie.
Niezależna od moralności
Trzeci wniosek z rozważań o godności człowieka jest taki. Nawet największy przestępca, bezwzględny morderca bez nadziei na poprawę – człowiek, który nie rokuje nadziei na poprawę i system sądowy może ocalić przed nim społeczeństwo wyłącznie przez jego eliminację z tegoż społeczeństwa – nawet taki człowiek musi być potraktowany z należną mu godnością. Nie jest przypadkiem, że tam, gdzie stosowane są nadal kary śmierci, szuka się sposobów na to, by śmierć zadawana była szybko i bezboleśnie. Nieprzypadkowo nawet na wojnach obowiązuje międzynarodowy zakaz tortur. Człowiek zawsze pozostaje człowiekiem. I to dopiero jest pełna postawa „pro-life”, jeśli potrafimy uszanować jego godność nawet wówczas, gdy w kontekście moralnym na to „nie zasługuje”.
Niezbywalna
Człowiek na uszanowanie swojej godności zasługuje zawsze i w każdej sytuacji. Jeśli tej niezbywalnej godności nie przyjmiemy, jeśli ją zakwestionujemy – nie mamy pewności, że za chwilę ktoś nie zakwestionuje naszych praw. Żonglowanie godnością człowieka i próby jej stopniowania zazwyczaj kończą się tragicznie. Historia zna już zbyt wiele dramatycznych zakończeń procesów dehumanizacji kolejnych grup: najpierw nazywanych gorszymi, a z czasem skazywanych na śmierć.
Być może wielkim nieszczęściem współczesnej dyskusji jest to, że pojęcie godności i praw człowieka oderwane zostało od myśli Kościoła, a stereotypowo przypisane lewicowej narracji. Niesłusznie. Jeśli coś naprawdę jest najgłębszym źródłem ludzkiej godności to fakt, że każde życie – niezależnie od tego, jak się zaczęło i jak się potoczyło – jest obrazem żywego Boga i uczestnictwem w życiu Boga samego. Jeśli człowiek powstał i żyje, jest w nim takie samo Boże tchnienie miłości. Bez Boga nikt z nas by nie istniał. Chrześcijanin nie może tego ani wartościować, ani kwestionować.