Logo Przewdonik Katolicki

Synodalne marginesy

Monika Białkowska
Kwestia obecności ministrantek podczas liturgii cały czas budzi duże emocje fot. Philip pe Lissac/Godong-Getty Images

Więcej związków Kościoła z polityką i zdjęcie z kościelnych wież przekaźników sygnałów internetowych – to według niektórych syntez synodalnych ma być sposób na uzdrowienie Kościoła.

W ostatniej, czwartej już części analiz synodalnych syntez – analiz niepełnych, bo nadal nie wszystkie syntezy synodalne są gotowe i dostępne – pokazać chciałabym tematy z pewnością nie najważniejsze. To tematy, które raczej nie zmienią Kościoła, być może nie trafią nawet do ogólnopolskiej syntezy. Są pojedynczymi sygnałami świadczącymi o tym, jak różni jesteśmy w Kościele, jak różne i sprzeczne mamy wobec Kościoła oczekiwania. Czasem po prostu są to tematy świadczące o tym, jak nisko stawiamy sobie poprzeczkę, pozostając w naszej religijności raczej na poziomie formy niż treści i pielęgnowania tego, co było „od zawsze”. To jest głos, który również ma prawo na synodzie wybrzmieć.

Msza utrudniona
Liturgią dość szeroko zajęła się diecezja pelplińska, tworząc (w specjalnej tabeli) zestawienie tych elementów, które utrudniają nam przeżywanie Mszy św. Elementy te zostały podzielone na czynniki zewnętrzne i wewnętrzne, a także na te dostrzegane z perspektywy wiernych i z perspektywy księży. Nie do końca jest jasne, czy „perspektywa księży” oznacza, że te elementy utrudniają księżom skupienie – czy księża uważają, że utrudniają one skupienie świeckim. Ciekawe jest za to, że księża i świeccy mówią o zupełnie innych elementach. Dla świeckich będzie to między innymi brak stanu łaski uświęcającej, zamieranie wiary w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, brak reakcji opiekunów na hałasujące dzieci i brak jedności w znakach liturgicznych. Dla księży to między innymi nieprzygotowana homilia, niechlujność w celebracji, długie ogłoszenia, archaiczne teksty liturgii, nieprzygotowana służba liturgiczna, brak organisty czy ogrzewania. W zasadzie żaden z elementów utrudniających przeżywanie Mszy św. nie został wymieniony zarówno przez księży, jak i przez świeckich. Jeśli dotyczy to tej samej rzeczywistości – przeżywanej zawsze razem – może niestety świadczyć o odległości naszych światów i o tym, że w praktyce bardzo mało się rozumiemy: więcej mamy wyobrażeń o sobie nawzajem niż wiedzy i współodczuwania.

Strój na liturgii
Jeśli pozostać przy liturgii, we Włocławku jako temat w syntezie synodalnej pojawił się odpowiedni strój uczestników liturgii. „Wyrażono obawy (…), mówiąc o braku poczucia sacrum, bliskości Boga, który przychodzi do człowieka podczas Eucharystii”. Przy uznaniu wymogów kultury zapytać trzeba, co dokładnie autorzy syntezy mają tu na myśli. Pojawiają się wszak głosy przekonujące, że kobieta nawet w największe upały do kościoła powinna wchodzić jedynie całkowicie zakryta, zawsze w rajstopach i pełnych butach, a koszulka polo dla mężczyzn uwłacza godności świątyni. Jeśli właśnie to byłoby synodalnym postulatem, zdecydowanie świadczyłoby o przeroście formy nad treścią i sprzecznym z Ewangelią, faryzejskim skupieniu się na zewnętrznych obyczajach.

Nie dla kobiet
W kontekście liturgii powraca również w kilku miejscach kwestia płci posługujących oraz sensu dopuszczania do posług ludzi świeckich. W Toruniu zapisano, że „większość osób uczestnicząca w spotkaniach synodalnych stwierdziła, że posługa akolity jest niepotrzebna i zbędna we wspólnocie parafialnej”. W Elblągu jednoznacznie zapisano, że „dziewczęta nie powinny być ministrantkami”. Z całym szacunkiem dla obaw tych, którzy takie postulaty głoszą, zadaniem duszpasterskim jest dziś wyjaśniać, że nie są to postulaty dla przyszłości, a sentyment do form minionych. Kościół powszechny, którego w Polsce jesteśmy tylko małą częścią, zupełnie inaczej rozpoznaje dziś miejsce świeckich, w tym kobiet – i nie wydaje się, żeby miał zmienić kierunek. Będąc wiernymi sentymentom do zewnętrznych form, niczego nie ocalamy, a jedynie sami oddalamy się od serca Kościoła.

Churching jest zły
Fakt, że wierni coraz częściej uczestniczą w liturgii poza swoją parafią zamieszkania i wybierają sobie takie kościoły, w których mogą dobrze przeżyć liturgię czy usłyszeć dobre kazania, nie jest dziś żadnym odkryciem. W okresie po pandemii to zjawisko nasiliło się jeszcze bardziej. Ludzie w czasie lockdownu, zmuszeni do śledzenia liturgii wyłącznie online, odkrywali, że może ona wyglądać inaczej: być staranniejsza i lepiej przygotowana niż w ich własnej parafii. Kiedy pandemia się skończyła, w naturalny sposób szukali przedłużenia tego odkrycia również „na żywo”. Niegdyś tak mocno krytykowany „churching” dziś stał się w zasadzie normą, a dyskusje nie toczą się na temat, jak go zatrzymać, a raczej – jak budować wspólnoty parafialne w inny sposób, jak zmienić istniejący model parafii (uwagi na ten temat znaleźć można między innymi w syntezie krakowskiej).
Tym bardziej zaskakujące wydaje się stanowisko, zapisane w syntezie diecezji radomskiej. „Wydaje się, że pewnym zagrożeniem dla opisywanej tu współpracy może być szerzące się zjawisko «churchingu», czyli swoiste poszukiwanie połączone z wędrowaniem od kościoła do kościoła, inspirowane różnymi pobudkami, np. zaspokajaniu ciekawości, jak jest gdzie indziej, ale również podążanie za «liderami» (czasami również duchownymi), którzy nie zawsze nauczają Chrystusowej Ewangelii”.
„Churching” jest dziś zjawiskiem dużo bardziej złożonym niż podążanie za ciekawością czy liderem – i nie wygląda na to, żeby udało się je jeszcze zatrzymać.

Bierzmowanie dla pełnoletnich
Po problemach związanych z szeroko pojętą liturgią warto zwrócić uwagę również na te, które najprościej nazwać można systemem kontroli w Kościele. Postulaty, które się tu pojawiają, są nie tylko zaskakujące, ale też niemożliwe do wprowadzenia, a często sprawiają wrażenie, jakby nie były głosami wiernych na synodzie, a jedynie oczekiwaniami kurii czy autorów syntezy.
Zgłaszany w Elblągu pomysł udzielania sakramentu bierzmowania dopiero po skończeniu osiemnastego roku życia można próbować uzasadnić oczekiwaniem od kandydatów pewnej dojrzałości. Jest to rzeczywiście ważne, ale trzeba pamiętać, że wiek w żaden sposób nie wpływa na ważność sakramentu. Wszak w Kościele prawosławnym ten sam sakrament udzielany jest razem z chrztem i żadna dojrzałość niemowlęcia nie jest tu wymagana. Jednocześnie można postawić sobie pytanie, ilu nadal będzie chciało ten sakrament przyjmować: nie tylko ze względu na presję rodziców (co mniej istotne), ale przede wszystkim ze względu na zmianę otoczenia i środowiska po maturze, wyprowadzkę do miast studiów itp. Bierzmowanie dopiero po osiemnastym roku życia wielu młodym utrudni przyjmowanie tego sakramentu ze względów czysto logistycznych.

E-imprimatur
Jeszcze bardziej potrzeba kontroli dotyka tych, którzy martwią się o treści umieszczane w internecie. Synteza pelplińska zauważa: „Luźna formuła mediów społecznościowych, w których każdy może wyrazić opinię na dowolny temat, sprawia, że w imieniu Kościoła wypowiada się wiele osób. Dotyczy to szczególnie <internetowych ewangelizatorów>, zarówno duchownych, jak i świeckich, którzy pozwalają sobie na indywidualne interpretacje nauki Kościoła i Ewangelii wielokrotnie sprzeczne z Magisterium Kościoła. Przez to wirtualna rzeczywistość rodzi chaos. Propozycją zapobiegania takiego stanu rzeczy byłoby wprowadzenie certyfikatu zgodności z nauczaniem Kościoła (e-imprimatur) oraz zainwestowanie w jakość i profesjonalizm kościelnych podmiotów medialnych”.
Choć postulat e-imprimatur można uznać za interesujący, w praktyce – wziąwszy pod uwagę rozmiary przestrzeni internetowej – wydaje się niemożliwy do spełnienia. Pozostaje raczej, jak wspominano w niemal wszystkich syntezach, postawić na intelektualną formację wiernych i solidne katechezy, tak by sami odróżniali, kto głosi im Ewangelię, a kto jedynie własne jej nadinterpretacje.

Posłuszeństwo
Synteza szczecińska jest trudna w odbiorze. To jedna z tych, przy której łatwo odnieść wrażenie, że głosy synodalne świeckich nie miały większego wpływu na zawarte w niej treści i powstała raczej w zaciszu kurialnych gabinetów. O jej nieprzystawalności do rzeczywistych oczekiwań wiernych (które wyraźnie powtarzają się i powracają we wszystkich innych diecezjach), świadczy między innymi postulat przykładania większej uwagi do kwestii posłuszeństwa wobec kościelnej hierarchii. „Jest potrzeba głębszego wyjaśniania katolikom świeckim znaczenia hierarchicznego posłuszeństwa w Kościele, zwłaszcza w środowiskach, gdzie jest duża aktywność katolików świeckich, aby szanowali i respektowali urzędy kościelne” – zapisano w Szczecinie. Ponadto „osoby, którym powierzona została władza, nie powinny bać się tych, którym służą, sprawując urzędy we wspólnocie kościelnej”. Przy dobrej woli można uznać to sformułowanie po prostu za mało szczęśliwe. Jeśli jednak czytać je w kontekście skandali w archidiecezji, można spekulować, że jest to raczej forma usprawiedliwienia swojej władzy i jej braku reakcji na krytykę postępowania, zwłaszcza wobec afer pedofilskich.
Do posłuszeństwa w Szczecinie nakłaniani są nie tylko świeccy, ale również księża. „Decydujące znaczenie ma posłuszeństwo ordynariuszowi miejsca. Księża proboszczowie szczególną troską powinni otoczyć wdrażanie w parafiach zaleceń Księdza Arcybiskupa Metropolity, a także stosować się do komunikatów Kurii Metropolitalnej”.
Po lekturze wszystkich dostępnych syntez synodalnych, z których mimo wielu utrudnień i filtrów wybrzmiewa jednak dość wyraźnie wspólny głos świeckich – trudno jest uznać, że wierni na synodzie rzeczywiście jako swoje główne pragnienie stawiają posłuszeństwo proboszcza komunikatom kurii.

Polityka i biznes
Szczecin w dość unikatowy jak na polskie warunki sposób podszedł również do tematu miejsca Kościoła w społeczeństwie. Gdyby chcieć streścić tamtejsze postulaty, można by bez wielkiej przesady powiedzieć, że brzmią one: „Więcej związków Kościoła z polityką i biznesem”.
W syntezie czytamy: „Należy docenić współpracę instytucji państwowych z parafią na szczeblu wojewódzkim, samorządowym, gminnym i lokalnym. Szczególnie istotne jest to przy organizowaniu Mszy św. z okazji rocznic, uroczystości państwowych, ale również w czasie uroczystości religijnych. Potrzebna jest ciągła, codzienna współpraca na różnych poziomach z instytucjami państwowymi, które mogą mieć charakter zarówno pomocowy, jak i lokalnie jednoczący różne środowiska. (…) Wartościowa jest współpraca z różnymi przedsiębiorstwami w celu przeprowadzania remontów obiektów sakralnych i domów parafialnych”.
Znów uważna lektura wszystkich syntez synodalnych każe stawiać znak zapytania przy uczciwości tworzenia tejże syntezy – jaki wpływ na jej kształt rzeczywiście mieli ludzie świeccy? „Więcej polityki i związków z biznesem” to jest dokładnie to, czemu sprzeciwiają się zgodnie niemal wszystkie inne syntezy synodalne.

Problemy codzienne
Na poziomie życia parafialnego często skupiamy się na sprawach przyziemnych. W Płocku i Krakowie pojawił się postulat lepszego dobierania księży do placówek, na które są posyłani, tak żeby rzeczywiście byli przygotowani do czekających na nich zadań. Tak jak w przypadku proboszczów, można to sobie wyobrazić – teoretycznie możliwe jest przecież zaproponowanie choćby systemu konkursów wewnątrz diecezji i dania przyszłym proboszczom szansy na przedstawienie swoich pomysłów na konkretne miejsce – tak w przypadku wikariuszy, których jest więcej i podlegają większej rotacji, będzie to bardzo trudne.
Jeszcze bardziej przyziemne problemy dręczą wiernych w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Tam problemem, na który zwraca się uwagę, są nieogrzewane kościoły, brak pomieszczeń na spotkania parafialne, brak dostępu do internetu w tych miejscach. Ciekawe jest to, że kwestia nieogrzewanych kościołów wcale nie powraca w syntezach często i z punktu widzenia wiernych nie wydaje się  kluczowa – choć wielu księży (również we wspomnianej tu na początku syntezie z Pelplina) spodziewało się, że to będzie główne kryterium wyboru takiego czy innego kościoła.
We Włocławku wreszcie, w syntezie znalazł się problem kościelnych wież. „Wyrażono zaniepokojenie niektórymi decyzjami, np. montowanie przekaźników internetowych na wieżach kościołów. <Nie powinniśmy łączyć nastawionej na zysk technologii z obrazem miejsca poświęconego Panu Bogu>, zauważa uczestnik drogi synodalnej.
Trudno uznać ten temat za kluczowy dla przyszłości Kościoła i dla budowania jego synodalności. W synodzie jednak chodzi o to, by miały w nim szansę wybrzmieć naprawdę wszystkie głosy. Pozostaje nam teraz tylko czekać na to, co znajdzie się w krajowej syntezie synodalnej. To ona wysłana zostanie do Watykanu, by stać się głosem w syntezie całego Kościoła.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki