Yossi Klein Halevi swoją książkę Listy do mojego palestyńskiego sąsiada zaadresował do konkretnego odbiorcy, odległego od Polski. A jednak Wydawnictwo Austeria zdecydowało się na wydanie polskiego przekładu. Wychodząc naprzeciw rodzącemu się pytaniu, dlaczego ta książka miałaby zainteresować również polskiego czytelnika, redaktorzy napisali w przedmowie: „Listy do mojego palestyńskiego sąsiada są niemal modelowym przykładem postaw i refleksji, które chcemy promować w ramach serii »Konteksty żydowskie«. Książka ta przetłumaczona z wielkim wyczuciem i starannością przez Marię Makuch, jest niezwykłym świadectwem osobistego, rzetelnego podejścia jej autora do jednego z najtrudniejszych konfliktów obecnego świata – konfliktu arabsko-izraelskiego. Jest on problemem żydowskim, ale i światowym”.
Żydowska tożsamość
Największy potencjał tej książki widzę w otwartości jej autora. Jest to otwartość ukierunkowana przede wszystkim na ludzi wierzących, gdyż to właśnie w wierze w Boga Halevi dostrzega szansę na zbudowanie pomostu ponad podziałami, wzajemnie wyrządzonymi krzywdami, na którym można zacząć dialog z inaczej myślącym bratem, siostrą. Sam, będąc praktykującym wyznawcą judaizmu, wykazuje daleko idącą postawę ekumeniczną, wyrażającą się nie tylko w słowach, ale i w czynach. Przede wszystkim poprzez osobiste spotkania z wyznawcami islamu, odwiedzanie ich świętych miejsc, poznawanie Koranu i historii, próby zrozumienia ich niezgody na izraelską okupację – jak nazywają Palestyńczycy swoją sytuację geopolityczną po 14 maja 1948 r., kiedy proklamowano powstanie państwa Izrael. Halevi kreśli mapę zdarzeń, które do tego doprowadziły. Jako religijny Żyd jest głęboko przeświadczony, że do powrotu na ziemię Izraela Żydzi – wygnani z niej przed dwoma tysiącami lat – nie potrzebowali zgody żadnej międzynarodowej wspólnoty. Pisze: „ONZ nie »podarowała« Żydom państwa, tak jak Brytyjczycy nie »podarowali« nam naszych odwiecznych praw; nasze prawo do tej ziemi wywodzi się bezpośrednio z faktu naszego istnienia”.
I tu dochodzimy do clou powstania tych listów, którym jest wyłożenie palestyńskiemu sąsiadowi (ale chyba nie tylko jemu, biorąc pod uwagę powstanie chociażby polskiego przekładu) tego, czym jest żydowska tożsamość. Jest ona nierozerwalnie związana z wiarą, że ziemia Izraela została podarowana Żydom przez Boga. Ale, jak pisze Halevi, owo wybraństwo nie było przywilejem, lecz obarczeniem odpowiedzialnością. „Żydzi zostali wybrani nie dlatego, że z natury byli jacyś wyjątkowi, lecz właśnie dlatego, że tak nie było; stali się narodowym odpowiednikiem »everymana« – każdego narodu, jakiegokolwiek narodu. Mieli być swego rodzaju sprawdzianem w chwili, gdy grupa reprezentatywna ludzkości zostaje poddana doświadczeniu bezpośredniego spotkania z Bogiem”. Te próby Haleviego wyjaśnienia żydowskiej tożsamości są odpowiedzią na główny zarzut Palestyńczyków, że „Żydzi nie są narodem i nie mają prawa do posiadania państwa”. Halevi udowadnia, że rozproszeni po całym świecie Żydzi zachowali wspólną tradycję i kulturę oraz przechowali w modlitwach tęsknotę za opuszczoną ziemią.
Od muru do szałasu
To, co najbardziej mnie urzekło w tej książce, to idealizm jej autora i konstrukcja. Wybór formy listów wydaje się najlepszym do oddania tego, czym chciał podzielić się autor. Tak jak już wspomniałam, nie sądzę, żeby Halevi od początku zakładał, że pisze tylko do palestyńskiego czytelnika, choć bez wątpienia na dotarciu do niego najbardziej mu zależało (co zresztą w dużym stopniu się udało, powstał nawet arabski przekład książki). Pierwszy list/rozdział nosi tytuł Dzieli nas mur, ostatni – Szałas na skraju pustyni. Stanowią one znaczącą klamrę będącą życzeniowym obrazem przejścia od muru, dzielącego Jerozolimę/dwa narody do wspólnego spotkania mieszkańców obu stron podzielonego miasta/państwa w namiocie-domu autora. Halevi robi, co może, żeby ten obraz jawił się jako realna możliwość, a nie utopia.
Wiesław Myśliwski w Ostatnim rozdaniu pięknie oddał naturę listu: „Czasem zastanawiam się, czy list nie wziął się z pragnienia dotknięcia kogoś, gdy było to fizycznie niemożliwe”. W Listach… Haleviego można wyczuć owo pragnienie dotknięcia palestyńskiego sąsiada ponad murem. „Żyjemy w takiej bliskości, że niemal słyszymy swoje oddechy. Jakiż inny mamy wybór, niż współdzielić tę ziemię? Owo współdzielenie rozumiem zarówno intelektualnie i fizycznie. Musimy nauczyć się wzajemnie uwzględniać nasze narracje. Dlatego tak uporczywie piszę do Ciebie, dlatego usiłuję wyciągnąć rękę ponad tą niewielką przestrzenią i przepastną otchłanią, która oddziela moje wzgórze od Twojego”.
Przejmujące są nie tylko bezpośrednie zwroty do palestyńskiego sąsiada, ale i opisy jego porannych modlitw. „Właśnie minęła czwarta rano. Kolejna bezsenna noc. Koszmary nawiedzają mnie, gdy leżę i nie śpię. I nagle słyszę muezina, jest moim starym przyjacielem, który wypełnia przestrzeń między naszymi wzgórzami, zanim nadejdzie świt. Pragnę mu podziękować za dar jego wołania, który towarzyszy mi przez te niespokojne noce”.
Nie można nie wspomnieć o empatii, która obok otwartości autora jest najbardziej odczuwalną cechą jego narracji. Halevi nie tylko próbuje wyjaśnić, kim jest, czym jest jego naród i dlaczego rości sobie prawo do ziemi, na której mieszkali przodkowie współczesnych Palestyńczyków, ale w równym stopniu próbuje wczuć się w sytuację swojego sąsiada. Jako religijny Żyd przypomina, że: „Nakaz okazywania empatii wobec obcych występuje w Torze częściej niż jakikolwiek inny”.
Uznanie Palestyńczyków
I chociaż po wydaniu Listów… Halevi usłyszy od wielu, że jego próby dialogu są próżne, to jednak wielu innych poruszy tą właśnie empatią i przyznaniem prawa Palestyńczykom do współzamieszkiwania ziemi Izraela. Jeden z nich odpisze autorowi: „Uznanie Palestyńczyków i Palestyny było w tych listach czymś naprawdę wielkim. Ty nie tylko nas uznałeś, Ty się przyznałeś, że nie znasz swojego sąsiada. To potwierdza moją wiarę w siłę, jaka płynie z poznania drugiego. Ten konflikt się nie skończy, dopóki zabronione jest nam poznanie »drugiego«. Jest to pewnego rodzaju luksus, na który uczestnicy tego konfliktu nie mogą sobie pozwolić. Tkwią bowiem w stanie strachu, który ich paraliżuje i odczłowiecza”.
Załączone na końcu książki odpowiedzi palestyńskich czytelników jeszcze bardziej podnoszą jej wartość i wiarygodność. Na budowanie tej ostatniej miało znaczący wpływ wypunktowanie grzechów Izraelczyków wobec palestyńskich mieszkańców, nie wyłączając przewinień autora. To zapewne wymagało odwagi większej, niż możemy sobie wyobrazić z polskiej perspektywy.
Listy… Haleviego dla polskiego czytelnika mogą stanowić lekturę edukacyjną w zakresie historii Izraela, konfliktu arabsko-izraelskiego, ale może jeszcze ważniejsze jest ich znaczenie ekumeniczne. Mogą stać się dla nas uniwersalną lekcją prowadzenia dialogu z inaczej myślącymi, zranionymi, wrogo nastawionymi sąsiadami.