Logo Przewdonik Katolicki

Wydumane problemy

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Fanatyzmy, ideologiczne przegięcia w różne strony, lubią się wzajemnie nakręcać. Ludzie dobrej woli powinni zrobić wszystko, aby nakręcały się możliwie jak najmniej.

Pisałem już kilka razy o problemach, jakie wywoła gigantyczna ukraińska imigracja wojenna na teren Polski. Z pełnym poczuciem, że te problemy należy rozwiązywać. I że nie ma ofiary, jakiej my jako gospodarze przyjmujący ludzi potrzebujących nie powinniśmy ponieść. A tu mimo wszystko zaskoczenie.
Krakowska kurator edukacji Barbara Nowak lubi bulwersujące, wojowniczo konserwatywne wpisy na Twitterze. Całkiem niedawno jej atak na spektakl Dziadów w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, powiązany ze swoistym apelem do nauczycieli, by nie zabierali nań młodzieży, napędził autorom inscenizacji swoistej reklamy.
I oto kolejny jej post. „Fala uciekających przed wojną Ukraińców napełniła rodzime antypolskie środowiska nadzieją na wyrugowanie choć trochę polskości. Postulują zaprzestanie uczenia polskiej historii i literatury, pod pretekstem dbałości o odczucia Ukraińców. Nie ma zgody na rezygnację z polskości!” – napisała pani kurator.
Wywołała oburzenie – jako kolejna osoba szukająca zagrożeń w fali uchodźców. I tym razem mogę mieć do niej pretensję o to, że nie wyjaśniła jasno, o co chodzi. Ale wpis nie był pozbawiony podstaw. Są pierwsze przykłady takich sporów.
Oto „Gazeta Wyborcza” udzieliła głosu „emerytowanemu poloniście”, który przestrzegł przed nauczaniem Reduty Ordona w mieszanych klasach polsko-ukraińskich. Adam Mickiewicz pokazał w tym poemacie rozpaczliwą obronę Warszawy przed Rosjanami podczas powstania listopadowego. Zdaniem polonisty po stronie rosyjskiej mogli walczyć przodkowie dzisiejszych Ukraińców, więc „może im być przykro”.
Trudno sobie akurat wyobrazić bardziej wydumany problem. Czy byli tacy przodkowie, czy nie (dowódca armii rosyjskiej Iwan Paskiewicz był na przykład z pochodzenia Polakiem z kresów), mowa tu jednak o wojsku rosyjskim, nie ukraińskim. Rzecz cała działa się zresztą jeszcze przed ukształtowaniem się nowoczesnego narodu ukraińskiego. Zdawać by się mogło, że ta dramatyczna walka w obronie wolności przed despotyzmem pasuje akurat jak ulał do doświadczeń ludzi, którzy uciekli spod rosyjskich bomb. Ktoś jednak wykonał operację myślową, żebyśmy mieli odwrotne wrażenie. Po co?
Cały spór, ledwie rozpoczęty, pokazuje, że faktycznie pojawi się próba kwestionowania różnych elementów polskiej tradycji ze wskazywaniem uchodźców jako powodu (pretekstu?). Skądinąd można zadać inne pytanie: czy ukraińskie dzieci powinny być uczone tego samego co polskie – przynajmniej gdy chodzi o historię albo literaturę.
Jeśli ich pobyt będzie się wydłużał, receptą może się okazać oddzielne szkolnictwo dla nich, organizowane przez samych Ukraińców, z osobnymi programami. Pojawiły się już pierwsze apele o przekształcanie Polski na swoiste państwo „dwunarodowe” – pisałem tu o tym. Trzeba być z takimi pomysłami ostrożnym – po co wywoływać wrażenie, że przenosimy Ukrainę na teren Polski, kiedy ona się broni. Ale możliwe, że kiedyś będziemy rozstrzygać takie dylematy. Tyle że na razie mamy czas przejściowy. W którym problemem są nie tyle roszczenia ukraińskiej potężnej diaspory, ile pokusy niektórych polskich ideologicznych „reformatorów”, aby wyrzucać polskie tradycje, nikogo nieobrażające, a dla nas ważne, na śmietnik.
Przy okazji to te pokusy mogą w innej części polskiego społeczeństwa rodzić obawy, wrażenie jakiegoś zagrożenia. Fanatyzmy, ideologiczne przegięcia w różne strony, lubią się wzajemnie nakręcać. Ludzie dobrej woli powinni zrobić wszystko, aby nakręcały się możliwie jak najmniej. Tyle że tej dobrej woli, a także zdrowego rozsądku może nie wystarczyć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki