Logo Przewdonik Katolicki

Polska – rajem dla Ukrainy

Dorota Niedźwiecka
FOT. PIXABAY. Mural Renesans w Kijowie to wizja przyszłości Ukrainy po Euromajdanie.

Ukraińcy stają się dziś najbardziej wpływową mniejszością narodową w naszym kraju. Ich obecność to dla nas i szansa, i wyzwanie.

Autorytarny system sowiecki rozdzielił po II wojnie światowej dwa narody w stanie konfliktu: Polskę i Ukrainę. Gdy w 1989 r. cofnęły się odgradzające nas armie i ewoluował ustrój, mieliśmy do wyboru dwie drogi: krwawy konflikt podobny do bałkańskiego lub porozumienie. Każda ze stron – Polska i Ukraina – zyskały wówczas miano zwycięzcy: wybierając dalekosiężne, pokojowe rozwiązanie.
Dziś stajemy przed kolejnymi wyzwaniami, które mogą prowadzić do poważnego konfliktu lub do budujących rozwiązań w polsko-ukraińskich relacjach. Tymczasem uczestnicy dyskursu społecznego nagłaśniają pojedyncze wydarzenia z historii obu krajów, wskazując przede wszystkim na to, co nas dzieli – co automatycznie stawia w niekorzystnym świetle milion dwieście tysięcy ukraińskich imigrantów. Lub ignorują ważne dla budowania porządku społecznego fakty – zakładając, że polityczna poprawność zastąpi konstruktywne rozwiązania w momencie, gdy Ukraińcy stają się najbardziej wpływową mniejszością narodową w Polsce.
 
Lekcja z przeszłości
– Coraz częściej – nawet od znajomych sprzed lat – słyszę pytanie: „Czy jestem za Banderą?” – dr Kateryna Novikova mówi wprost o najbardziej newralgicznym punkcie w relacjach polsko-ukraińskich. Dr Novikova jest historykiem i socjologiem, pracownikiem naukowym w Wyższej Szkole Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide De Gasperi w Józefowie i konsultantem Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w zespole Komisarza ds. mniejszości narodowych w Hadze. Zna w detalach niełatwe aspekty polsko-ukraińskiej historii. Osobiście uważa, że „z bohaterami, którzy kojarzą się z ludobójstwem na Ukrainie, nie sposób przystąpić do Unii”. Razi ją równocześnie podejmowanie w osobistych rozmowach tego tematu – bez wyczucia chwili, z atakującą retoryką.
– To temat ważny i konieczny w budowaniu opartych na zaufaniu relacji. Jednak czym innym są dyskusje polityczne, czym innym rozmowa z ukraińską pielęgniarką, inżynierem, hydraulikiem, wychowanym w komunie lub postkomunie. Tysiące Ukraińców pracujących w Polsce takiej dyskusji nie potrafi podjąć i to do nich dobrze jest dostosować naszą komunikację – wyjaśnia.
Przez lata komunizmu i później dla Ukraińców, którzy przeszli tradycyjną edukację w szkole, historia OUN i UPA była jeszcze większą „białą plamą” niż dla Polaków Katyń. Do tej pory nie uzyskali spójnego stanowiska ukraińskich historyków co do tego tematu, a wiedzę o trudnych wydarzeniach często czerpią nie z rzetelnych źródeł, lecz ze spekulacji medialnych.
– Dlatego nie jest dobrym pomysłem zaczynanie rozmowy od tego tematu – konkluduje Novikova. – Zdecydowanie lepiej podjąć rozmowę o zwyczajnych sprawach, literaturze, sporcie, gotowaniu. A gdy zbudujemy więź, w atmosferze zaufania, bardziej dzieląc się, niż atakując, możemy powiedzieć: „Wiesz, mój dziadek został zamordowany podczas rzezi wołyńskiej”. Wtedy – ze zwyczajnego prawdopodobieństwa wynikającego z ludzkich więzi – mamy szansę na otwartą reakcję, zrozumienie i dialog.
 
W drodze do tożsamości
– Przy moim ogromnym szacunku do historycznych faktów: my, Polacy nie zbudujemy porozumienia, jeśli będziemy patrzeć na każdego sąsiada jak na  wnuka oficera Wehrmachtu czy wnuka żołnierza UPA – podkreśla Krzysztof Stanowski, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, współzałożyciel Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą.
Ukraińcy to młody naród. Proces jego kształtowania rozpoczął się pod koniec XIX w. i do dziś są w trakcie dookreślania tożsamości narodowej. „Skoro inne narody etniczne zbudowały tożsamość narodową i państwowość wokół wspólnych bohaterów i ważnych wydarzeń, mamy prawo podążać tą samą drogą – myślą Ukraińcy. – Polacy mają swojego Kazimierza Wielkiego, Józefa Piłsudskiego czy Romana Dmowskiego – to my też możemy mieć Bohdana Chmielnickiego, Stepana Banderę, Romana Szuchewycza”. Wiedza przeciętnego obywatela Ukrainy o tym, że Chmielnicki sprzedał Moskwie własnych współziomków czy że doprowadził do pierwszego w historii holokaustu Żydów, jest zerowa. Natomiast politycy traktują historyczne postaci jako element narodowotwórczej polityki historycznej, często odrzucając problematyczne wydarzenia – tak jakby można je było pozostawić bez rozliczenia.
– W tym temacie najwłaściwsze wydaje się rozpoczęcie działań odgórnych, upowszechniających rzetelną wiedzę wśród obywateli przez państwo ukraińskie – mówi Kateryna Novikova. Widzi rozwiązania także w umiejętnym poszerzaniu znajomości historii przez kulturę popularną.
 
Potrzebny ktoś obok
„Podobny język, podobny naród, jakoś to będzie” – takie założenie wciąż jeszcze wydaje się dominować wobec wciąż wzrastającej liczby imigrantów zza wschodniej granicy. – Gdy w 2013 r. przyjechałem za pracą do Polski, tylko dzięki pomocy poznanego tu kolegi Polaka przetrwałem trudne chwile – mówi Vitalij, 30-letni inżynier budownictwa dróg i lotnisk z Żytomierza. – W Polsce pierwsza wypłata 1400 zł ledwo co wystarczała mi na wynajęcie mieszkania. „To przejściowe”, „dasz radę” – słyszałem od niego. Dziś prowadzę własną firmę, sprowadziłem do siebie żonę i kilka osób z dalszej rodziny.
Zdaniem Kateryny Novikovej bardzo jasno rozwiązano w Polsce kwestię pozwoleń na zatrudnienie i pozwoleń na wjazd Ukraińców. Jeśli chodzi o wparcie dla świeżo przybyłych – jego brak sprzyja raczej izolacji, a nie integracji międzynarodowej Ukraińców. Np. w Warszawie korzystają przede wszystkim z pomocy swoich rodaków w Domu Ukraińskim i z ogólnodostępnych ukraińskojęzycznych grup na portalach społecznościowych, gdzie otrzymują wsparcie dotyczące legalizacji pobytu, znalezienia pracy, integracji narodowej, przestrzegają się m.in. przed nieuczciwymi pośrednikami pracy.
 
Izolacja czy integracja
Niewątpliwie Polska potrzebuje klarownej polityki wobec ukraińskich imigrantów – przy jasnym uwzględnieniu potrzeb polskich obywateli. Początkowo Ukraińcy przyjeżdżali do pracy samotnie i „na chwilę”, mieli minimalne potrzeby – byli więc niemal ze wszystkiego zadowoleni. Doświadczając dobrobytu, uciekając przed wojną czy powołaniem do wojska, coraz częściej decydują się zostać tu na stałe. Dziś wielu z nich ściągnęło rodziny i – co za tym idzie – chcą większej stabilizacji i możliwości kultywowania własnej kultury. Instytucje wychowawcze i edukacyjne we wcześniejszych skupiskach ukraińskich, np. na Mazurach, już nie wystarczają. Jako mniejszość narodowa zabiegają o naukę języka ukraińskiego w szkołach i obecność wychowawców znających język ukraiński, organizują ukraińskojęzyczne instytucje wychowawcze i ośrodki kulturalne prywatne lub związane z fundacjami czy parafiami.
Polaków niepokoi państwowe i samorządowe dofinansowanie działalności ukraińskich stowarzyszeń, dwujęzyczne klasy w polskich szkołach czy takie propozycje jak ta autorstwa konsula Ukrainy, by we Wrocławiu zwanym „powojennym Lwowem” wprowadzić dwujęzyczne polsko-ukraińskie nazwy ulic. 
– Przyjmując Ukraińców do zespołu, niepotrzebnie obawialiśmy się antagonizmów ze strony polskich pracowników – mówi manager jednej z polskich firm logistyczno-transportowych. – U nas przyjęli ich życzliwie. Więcej problemów przysporzyły nam antagonizmy pomiędzy Ukraińcami. Część z nich wynikała z frustracji aktualną sytuacją: bycia z dala od rodzin, mieszkania w kilku mężczyzn na małym metrażu. Część: z postawy zamknięcia, tego, że mocno dzieliła ich polityka, że ktoś był z Doniecka, a ktoś z Iwano-Frankowska  
– Na dziś w Polsce panują dobre warunki, które są dobrym wyjściem do bezpiecznej i harmonijnej integracji imigrantów z ostatniej fali – uważa dr Novikova. – Jednak Ukraińcy w Polsce stanowią już tak duży odsetek (we Wrocławiu to aż 10 proc.  populacji), że pilna jest potrzeba aktywnych działań prointegracyjnych ze strony państwa polskiego. Takie działania jak wsparcie podstawowej nauki języka polskiego i kultury polskiej czy bezpłatna pomoc prawna przyczynią się do przejścia do kolejnego etapu łagodnej asymilacji tych osób. Natomiast bez nich państwo polskie naraża się na utworzenie kolejnego wewnętrznego „Innego”, którego względne wyobcowanie będzie stanowiło ryzyko w czasach kryzysowych czy mniej prosperujących.
 
Jedzenie dużą łyżką
Kolejnym zadaniem w indywidualnych relacjach polsko-ukraińskich jest mentalność, charakterystyczna dla sporej części ukraińskiej populacji. Kateryna Novikova nazywa ją „mentalnością pustki”. Przez 50 lat komunizmu wielu mieszkańców dzisiejszej Ukrainy – podobnie jak kilkadziesiąt lat temu wielu Polaków – wypracowywało w sobie postawę bierności, podporządkowania i nie zawsze uczciwego dbania o własne interesy. Na Ukrainie wciąż panuje społeczne przyzwolenie na korupcję i łamanie pewnych zasad, np. rozkradanie tego, co stanowi dobro wspólne. Ludzie nie myślą długoterminowo, wolą najeść się szybko dużą łyżką niż regularnie małą. A to nie sprzyja budowaniu społecznego zaufania.
– Podczas spotkań z grupami kierowców w Kijowie spostrzegliśmy, że wielu z nich nie nawykło do partnerskiego kontaktu z przełożonymi. „Sztywnieli” – o firmowym doświadczeniu mówi wspomniany menedżer firmy logistyczno-transportowej. – Gdy poszerzyliśmy pole zaufania, część z nich odebrała to jako otwartą furtkę do nadużyć: alkoholu, nieuczciwych rozgrywek, odejścia do konkurencji dającej lepsze warunki w ciągu jednego dnia, nie zważając na podpisane umowy i świadectwo pracy. Oczywiście to nie może zakłamać pełnego obrazu: siedmiu z dwudziestu, którzy pracowali w firmie, zbudowała z nami uczciwe relacje i ze spokojem decydujemy się im powierzać sprzęt o wartości kilkuset tysięcy i relacje z klientami – podsumowuje.
– Zmiana nastawienia do polskiej rzeczywistości jest zadaniem, które Ukraińcy muszą podjąć sami – uważa dr Novikova. – Polska jest na nich otwarta i od Polaków mogą się uczyć wielu służących społecznie postaw. Chodzi o to, by z przekonaniem przyjmowali lokalne prawa pisane i niepisane.
Wyzwaniem w indywidualnych rozmowach jest także świadomość religijna. Ponieważ komuniści na terenie ZSRR wypleniali religię, Ukraińcy przez dziesięciolecia byli zmuszeni do życia w duchowej próżni. Mieli przyzwolenie, by wierzyć jedynie w świetlaną przyszłość komunizmu. I tu znów: emigracja do Polski jest dla wielu z nich szansą, by kształtować bardziej chrześcijańskie i moralne postawy, w tym ugodę i przebaczenie.
 
Praca od zaraz
Czy zagraża nam na rynku pracy ostra konkurencja i obniżenie płac?pytają wobec fali imigrantów Polacy. Adam Glapiński, szef Narodowego Banku Polskiego, ostrzegał kilka miesięcy temu, że Polska zmaga się z niedoborem pracowników, a bezrobocie jest poniżej „naturalnego poziomu”. Także Związek Pracodawców Polskich informuje, że Polska potrzebuje imigrantów do pracy, by utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju i wyrównać braki demograficzne. Dotychczas Ukraińcy podejmują zatrudnienie jako niewykwalifikowaniu pracownicy: sprzątaczki, budowlańcy, coraz częściej – jako kelnerzy i sprzedawcy. Ewentualnie: w branży IT, a na ścianie wschodniej jako nauczyciele języka angielskiego. Przeszkodą w dostępie do innych prac wciąż jeszcze jest bariera językowa. Wkrótce zacznie się to zmieniać: gdy na rynku pojawią się studiujący teraz w Polsce Ukraińcy.
Przybywanie do naszego kraju ukraińskich imigrantów, których liczba do końca roku ma osiągnąć dwa miliony osób, jest dla Polski i szansą, i wyzwaniem. W naszym wspólnym interesie jest rozumieć, w jaki sposób myślą Ukraińcy. I używać tej wiedzy tak, byśmy tworzyli zasobną przyszłość dla nas, naszych dzieci i wnuków.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    adr
    03.01.2018 r., godz. 17:43

    W 1989 nie stanęliśmy przed konfliktem ,,bałkańskim"bo byliśmy jednolici etnicznie. Ostatni problem rozwiązała Akcja Wisła(niedobitki z ZUwP to też problem ale nie zwarty na granicy z UKR).

    I nie rozdzielił nas po IIWŚ jakiś autorytarny reżim.

    W najnowszej historii rozdzielił nas już rok 1918 i walki które wybuchły we Lwowie.
    Rok 1918 to tez rocznica wybuchu wojny polsko-ukraińskiej wojny która zaczęli Ukraińcy w etnicznie polskim Lwowie.


    OUN ze swoim terrorystycznym programem powstał jeszcze zanim zakończyła się wojna polsko-sowiecka(gdzie po naszej stronie walczyli Naddnieprzańscy Ukraińcy którzy niestety nie wywiązali się ze swoich sojuszniczych zobowiązań).

    Dzisiaj Ukraińcy opóźniają powrót Polaków z ,,Wysp"
    a jako osoby ,,wyrwane" z korzeni , nie znające realiów
    są łatwym polem do manipulacji dla sił lewicowo-liberalnych szczególnie przy wsparciu Ukraińców z AW zrzeszonych w neo-banderowskim ZUwP.


    A ponoć Polska ma przestać być montownią i źródłem taniej siły roboczej, wyrwać się z pułapki średniego rozwoju.

    Rozumiem jeszcze jakiś sensowny program ściągani osób z jakimś kierunkowym wykształceniem jak robią Australia czy Singapur
    ale mamy model Merkelowski zero kontroli.

  • awatar
    tagore
    03.01.2018 r., godz. 16:44

    Autorka pomija bardzo istotną rzecz kształtującą realność wzajemnych stosunków,politykę Państwa Ukraińskiego
    wobec Polski w wielu aspektach wrogą odpowiadającą niemieckim oczekiwaniom.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki