Logo Przewdonik Katolicki

Eufemizmy

Natalia Budzyńska
fot. Press/ABACA/Abaca/East News

To jest to samo, co powiedzieć ukraińskiej matce, której chore onkologicznie dziecko leży w szpitalu, którego okna zasłonięte są workami z piaskiem, że „jestem głęboko zaniepokojona sytuacją w Ukrainie”. Widziałam takie zdjęcie ze szpitala w Charkowie. „Głębokie zaniepokojenie” może we mnie obudzić na przykład zepsuty samochód, którym nie mogę dojechać na urlop, a nie bomby spadające na szpitale pełne chorych dzieci!

Nadchodzi moment, w którym nie można już znieść tej słownej ekwilibrystyki, tego układania poprawnych politycznie zdań. Nie da się słuchać języka pozbawionego emocji, wygłaszanego zza biurka lub mównic. Gładkich zwrotów, które dawno już straciły znaczenie i nie opisują prawdziwego świata, ale jakiś wyimaginowany, nieistniejący. Politycy nie lubią emocji i dlatego język, jakim mówią, jest tak z nich wyzuty. Kiedy ktoś w dyskusji daje się ponieść emocjom i powołuje się na wywołujące gniew lub wzruszenie fakty, zaczyna być posądzany o populizm i tani sentymentalizm. Nie wolno nam dzisiaj współczuć uchodźcom z Syrii czy Jemenu, przekraczającym nielegalnie granicę z Białorusią i ukrywającym się w polskich lasach, mimo że uciekają z krajów ogarniętych wojną i mają przy sobie małe dzieci. Kiedy reaguję na zdjęcia przedstawiające kobiety z dziećmi śpiącymi na ziemi w puszczy, nazywana jestem rosyjskim trollem. Ludzie o ciemniejszym odcieniu skóry, wychowani na innym kontynencie, w innej kulturze, nie wzbudzają empatii. Nigdy nie przejdę nad tym do porządku dziennego, nigdy nie uznam wyższości politycznej stylistyki nad ludzką wrażliwością. To jest to samo, co powiedzieć ukraińskiej matce, której chore onkologicznie dziecko leży w szpitalu, którego okna zasłonięte są workami z piaskiem, że „jestem głęboko zaniepokojona sytuacją w Ukrainie”. Widziałam takie zdjęcie ze szpitala w Charkowie. „Głębokie zaniepokojenie” może we mnie obudzić na przykład zepsuty samochód, którym nie mogę dojechać na urlop, a nie bomby spadające na szpitale pełne chorych dzieci! Tymczasem cały świat wobec takich strasznych wydarzeń dzisiaj „wyraża głębokie zaniepokojenie”, nie do wiary!
I jeszcze w tych błyszczących środkami czystości gabinetach przeróżnych przywódców mówi się o „głębokiej trosce”. No i klasyk: „konflikt” zamiast „wojna”. „Atak” zamiast „bombardowanie”. „Zlikwidowani” zamiast „zabici”. Od języka dyplomacji, która ucieka od nazywania rzeczy po imieniu, płynnie przeszłam do eufemizmów wojennych. Bo jeśli do zwyczajów dyplomacji nową jakość wprowadził prezydent Ukrainy, to w kwestii języka wojny nie zmieniło się nic. Likwiduje się czołgi nieprzyjaciela, trafia się w cel, bombarduje się centrum dowodzenia, zamyka się korytarz humanitarny. Ani słowa o człowieku. Jest mi żal. Syryjczyków, którzy uciekają do bezpiecznej Europy i są traktowani nieludzko, ukraińskich matek uciekających z jedną reklamówką do obcych miast, dzieci spędzających dnie i noce w schronach, mężczyzn mierzących z broni do innych mężczyzn. I wszystkich ludzi, którzy karmią się teraz nienawiścią.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki