Epizod przypomniany w Ewangelii rozwija się jak wielka filmowa scena. Jezus od wczesnego rana naucza w świątyni jerozolimskiej. Faryzeusze przychodzą do niego z kobietą przyłapaną – zapewne właśnie wtedy – na cudzołóstwie. Reakcja Jezusa ma Go pogrążyć, dostarczyć amunicji do oskarżeń. Jeśli stanie po stronie kobiety, nie szanuje Prawa; jeśli nie stanie, zdradzi swoje nauczanie.
Jezus pochyla się i pisze palcem po ziemi. Buduje napięcie. Chrześcijanie od dwóch tysięcy lat zastanawiają się, co tam napisał bądź narysował. Potem następuje, jak zwykle w sytuacjach, gdy Jezus poddawany jest takim próbom (por. Mt 22, 21), genialny zwrot akcji. „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. To zdanie decyduje o rozbiciu wspólnoty zbudowanej na poczuciu własnej sprawiedliwości. Jeśli nie jest jeszcze przejściem do wspólnoty solidarnych grzeszników, którzy wiedzą, że potrzebują nawrócenia i mogą postępować na drodze duchowej, tylko budując na Bożym miłosierdziu, to jest jednak pierwszym krokiem w takim właśnie kierunku. Wspólnota, która zabija, została zneutralizowana. Powstały warunki, by zrodziła się wspólnota, która daje życie.
W świecie, w którym żyjemy, w świecie głęboko zranionym przez nienawiść i grzech, musimy z cierpliwością powtarzać operację przeprowadzoną przez Jezusa dziesiątki, tysiące razy. Rozrywać więzy chorych zależności, by dawać przestrzeń na rodzenie się autentycznej wspólnoty, zbudowanej nie tylko na prawdzie o innych, ale najpierw i przede wszystkim na prawdzie o sobie, o nas samych.
By to było możliwe, musimy być w stanie unieść spór, stawić czoła tym, którzy chcą zabrać nam wolność, zabić życie. Co jednak równie ważne, a może jeszcze trudniejsze, musimy potrafić nasz spór dobrze zdefiniować. Mamy wszyscy we krwi odruch popychający nas w kierunku diabelskiego sporu typu „non serviam” (nie będą służył). Taki spór toczą faryzeusze. Takie spory fundują w naszej historii tyrani, którzy chcą unicestwić przeciwnika. Jezus walczy o coś, nie walczy z czymś lub kimś. W Jego sporze nie ma więc przegranych. Ostatecznie i kobieta, która zgrzeszyła, i faryzeusze otrzymują nową szansę. Prowadzenia takich – Jezusowych – sporów się uczmy.