Wielu polskich nastolatków uważa, że zostali pozbawieni przyszłości, ich życie nie ma sensu i celu, a dorośli i tak nie są w stanie lub nie chcą im pomóc. Tak wynika z badań, które przeprowadziła Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii na przełomie roku 2021 i 2022. W badaniu wzięło udział ponad 5 tys. młodych osób.
Obiektywnie rzecz biorąc – to nie jest prawda. Człowiek jest w stanie nadać swojemu życiu sens i cel w każdych, nawet najbardziej dramatycznych okolicznościach (warto zapoznać się z książką Viktora Frankla Człowiek w poszukiwaniu sensu). Każdy z nas ma przyszłość i choć w obecnych czasach rzeczywiście trudno jest planować coś długoterminowo, można doskonalić elastyczność – zdolność przystosowywania się do różnych warunków, i różnicować zdobywane umiejętności.
Niestety, w zderzeniu z subiektywnymi odczuciami taka racjonalna argumentacja przegrywa. Młodzi po prostu czują inaczej. U wielu z nich rozwinęło się coś, co nazywamy wyuczoną bezradnością.
Wyuczona bezradność
Zjawisko to zbadał i nazwał w latach 70. XX w. profesor psychologii Martin Seligman. Jest to stan wytworzony przez długotrwałe narażenie na szkodliwe, nieprzyjemne sytuacje, których nie da się uniknąć i od których nie da się uciec. W rezultacie człowiek nabywa przekonania, że cokolwiek zrobi, i tak nie ma to wpływu na to, co się z nim stanie. I dana osoba zaczyna mieć problemy z prawidłową oceną sytuacji. Co więcej – pojawia się brak motywacji do działania i brak umiejętności angażowania się. Po doświadczeniu porażki człowiek przez długi czas dochodzi do siebie. Pojawia się też wiele negatywnych emocji, takich jak apatia, lęk, zmęczenie, wrogość, utrata nadziei.
Wyuczona bezradność sprzyja popadaniu w nałogi, gdyż pomagają one przynajmniej na chwilę poprawić sobie nastrój i zapomnieć o niemożliwej do kontroli rzeczywistości. Dla przykładu – nastolatek, który dał się pochłonąć światu gier cyfrowych, może nie tylko doświadczać satysfakcji związanej ze zwycięstwami, lecz mieć poczucie, iż oto znajduje się wreszcie w przestrzeni, w której ma kontrolę nad tym, co się mu przydarza. To od niego i jasnych reguł gry zależy, czy doświadczy porażki, czy zwycięży.
Rzeczywistość ostatnich dwóch lat (a właściwie trzech, jeśli weźmiemy pod uwagę strajki nauczycieli w 2019 r. i matury, które już wtedy stały pod znakiem zapytania) sprzyja powstawaniu wyuczonej bezradności na wielką skalę. Szczególnie silnie problem potęguje niepewność jutra – fakt, że wszelkie decyzje dotyczące np. nauki przez prawie dwa lata były podejmowane na kolejne „tylko dwa tygodnie”, a w okresie od września 2021 r. – niepewność, czy za chwilę cała klasa nie zostanie wysłana na kwarantannę. Zresztą właśnie o tym młodzież wspomina bardzo często: „Sytuacja nasza jest fatalna, co chwilę albo zdalne, albo jakaś kwarantanna, albo nauczycieli nie ma, bo na kwarantannie, i też jest za dużo zbędnego materiału ze wszystkich przedmiotów” (uczeń, 16 lat). „Absurd na absurdzie. Ciągle kwarantanny, bo jakiś nauczyciel widziany na jednej lekcji jest chory” (uczeń, lat 19).
W takiej sytuacji nastolatki bardzo potrzebują wzmocnienia wiary w swoje siły i możliwości.
Co konkretnie się wydarzyło?
Aby zrozumieć problem, warto przyjrzeć się oryginalnemu eksperymentowi Seligmana nad wyuczoną bezradnością, przeprowadzonemu w roku 1965. Polegał on na tym, że psu umieszczonemu w klatce aplikowano wstrząs elektryczny o średnim natężeniu za każdym razem, gdy rozlegał się dzwonek. Po pewnym czasie zwierzę umieszczono w klatce, w której niski płot odgradzał część pod napięciem od bezpiecznej. Wydawałoby się, że pies może łatwo uniknąć problemu, przeskakując po usłyszeniu dzwonka na bezpieczną stronę, jednak on po prostu kładł się na podłożu i skamląc, przeczekiwał wstrząs. Został wytresowany tak, by nawet nie próbować walczyć. Nie jesteśmy pod tym względem odmienni od psów.
Istotą wyuczonej bezradności jest fakt, że nawet mając wpływ na swoją sytuację, człowiek nie podejmuje wysiłku, przekonany, że to nic nie da. Jak widać, podstawą problemu jest warunkowanie klasyczne, dlatego podstawą walki z nim będzie stwarzanie okazji do wielokrotnego doświadczenia skuteczności własnych działań.
Moja wina czy okoliczności?
Za każdym razem, gdy doświadczamy sukcesu lub porażki, możemy przypisać je czynnikom wewnętrznym lub zewnętrznym. Dla wyuczonej bezradności charakterystyczne jest wyjaśnianie swojego sukcesu czynnikami zewnętrznymi, np. „Wygrałam konkurs, bo po prostu nie było żadnych sensownych kontrkandydatów”, a jednocześnie branie 100 proc. odpowiedzialności za swe porażki, np. „Przegrałam, bo jestem kiepska”.
Dlatego by pomóc nastolatkowi, warto go „przyłapywać” na nawet drobnych sukcesach i nie tylko chwalić, ale tak prowadzić rozmowę, by potrafił dostrzec swój niewątpliwy wkład w ten sukces.
Oto przykład takiej rozmowy:
Tata: – Ale super, wygrałaś konkurs plastyczny.
Córka: – Eee, nie było zbyt dużej konkurencji.
Tata: – A ile osób wzięło w nim udział?
Córka: – Tylko 30.
Tata: – No to i tak niezła konkurencja! A tobie się należało, widziałem, jak długo pracowałaś nad tym plakatem.
Córka: – E tam, zrobiłam z 10 projektów, a każdy był kiepski, ten konkursowy robiłam przez 10 minut.
Tata: – Czyli zrobiłaś masę szkiców, by przetestować wiele pomysłów i w końcu wypracowałaś ten zwycięski? To dobra strategia!
Warto też zwracać uwagę na to, że wiele przeciwności niepozwalających na odniesienie sukcesu to przejściowe trudności związane z konkretną sytuacją. Na przykład dziecko załamuje się, że jest słabe z matematyki. W tym momencie zwracamy mu uwagę, że w nauce zdalnej trudniej zrozumieć nauczyciela, niż gdy jest obecny fizycznie w klasie, trudniej go zagadnąć, jeśli się czegoś nie rozumie, a ciągle zawieszające się łącze internetowe jeszcze pogarsza sprawę. Innymi słowy – pokazujemy, że przyczyną trudności w dużej mierze były zewnętrzne okoliczności, które teraz się zmieniły.
Z czym walczymy? Z przekonaniami typu: Coś ze mną jest nie tak. Jestem kiepski. To na pewno znów mi się przydarzy. Na pewno znów mi się nie uda, nie ma co nawet próbować.
A zatem rozmawiamy z nastolatkiem tak, by zobaczył różne swoje trwałe, pozytywne cechy i umiejętności, którym zawdzięcza sukcesy i potrafił dostrzec wpływ okoliczności zewnętrznych na odniesione porażki.
ABCDE – metoda zmiany przekonań na bardziej konstruktywne
Autorami metody ABCDE są wspomniany już Martin Seligman i Albert Ellis, psycholog terapeuta. Nazwa metody to skrót od angielskich słów. Jej celem jest wypracowanie bardziej konstruktywnego radzenia sobie. Zobaczmy, jak to wygląda na konkretnym przykładzie:
A – Adversity (przeciwność losu). Na początek należy opisać, co się złego wydarzyło, jak najbardziej obiektywnie (bez oceny). Na przykład chłopiec mówi: „Pokłóciłem się z kolegą i pobiliśmy się”.
B – Belief (przekonanie). Drugim krokiem jest zastanowienie, jak się ocenia to wydarzenie. Na przykład: „Jestem beznadziejny i agresywny, wszystko psuję”.
C – Consequence (konsekwencje). Jakie są konsekwencje takiego przekonania? Np. „Skoro zakładam, że jestem do niczego, to w przyszłości też będę agresywny, nawet nie będę próbował inaczej rozwiązać konfliktu”.
D – Disputation (dyskusja, podważanie przekonań). Czy aby na pewno to przekonanie jest prawdziwe? Jakie można podać przykłady, że tak nie jest? Np. „To jest pierwszy raz, gdy się pobiliśmy. On był w kiepskim humorze i ja też, przecież w przeszłości były sytuacje, gdy mimo konfliktu potrafiliśmy się dogadać na spokojnie. To nie jest tak, że jestem złym człowiekiem, to jest tak, że akurat mi się powinęła noga i zachowałem się agresywnie”.
E – Energization/Effect (energetyzacja, zmiana, efekt). Końcowy etap – zastanowienie się, jak człowiek czuje się po zmianie sposobu myślenia o wydarzeniu. „Jestem w stanie zrobić wiele, by konflikt nie zmienił się w bijatykę, tylko muszę się do tego przygotować”.
Metoda trzecia walki z wyuczoną bezradnością
Chodzi o tzw. metodę SMART (kolejny akronim z języka angielskiego), czyli metodę wyznaczania i osiągania celów. Stosując ją na co dzień, nastolatek może odzyskać poczucie sprawczości, czyli przekonania, że ma wpływ na to, co się z nim dzieje.
Rozwińmy skrót, opisując konkretny przykład. Piętnastolatka uważa, że nie umie się uczyć i cokolwiek zrobi, i tak zawali naukę. Dlatego wyznacza sobie cel, pomagający zmienić to przekonanie.
S oznacza „Specific” – cel do osiągnięcia powinien być bardzo konkretny. „Poprawię ocenę z geografii”.
M – Measurable – cel powinien być mierzalny. „To będzie co najmniej czwórka”.
A – Achievable – cel osiągalny (w tym wypadku czwórka jest jak najbardziej w zasięgu możliwości).
R – Relevant – cel powinien być istotny. Dla tej konkretnej dziewczyny czwórka z geografii jest istotna, bo na razie grozi jej jedynka na koniec roku.
T – „Time bound” – określony w czasie. W naszym przykładzie – chodzi o poprawę średniej do połowy semestru.
Inne przykłady celów sformułowanych zgodnie z zasadą SMART:
„Poprawię relację z bratem. Przez najbliższe dwa tygodnie codziennie zrobię dla niego coś miłego – na przykład podzielę się słodyczami, wyniosę za niego śmieci, przyniosę mu śniadanie do łóżka, pomogę w uporządkowaniu klocków i odkurzeniu półek. Codziennie po jednej przysłudze”.
„Poprawię swoją kondycję fizyczną do końca kwietnia. Będę dwa razy w tygodniu wychodził pobiegać co najmniej przez pół godziny. Zmierzę postęp, sprawdzając wpierw dzisiaj, jak długo mogę biec, nie dostając zadyszki, i w ostatnim dniu kwietnia mierząc to samo”.
Cele te mogą być krótkoterminowe (np. plany na weekend) lub średnioterminowe – coś do osiągnięcia w ciągu miesiąca, dwóch, nie dłużej. Chodzi o to, by nastolatek mocniej poczuł, że ma moc sprawczą, że ma na coś wpływ, dlatego potrzebuje szybkich, konkretnych dowodów na to, że odniósł sukces. Aby efekt był jeszcze bardziej namacalny i realnie odczuwalny, warto by te swoje SMART cele zapisywał – zarówno sam cel, jak i rezultaty. Takie notatki ze zrealizowanych celów pomagają też zachować wiarę w swoje możliwości w chwilach porażki.
Wyuczony optymizm
Opisane metody są podstawą walki z wyuczoną bezradnością. Martin Seligman nazywa to wyuczonym optymizmem i zapewnia, że konsekwentnie stosowane pomagają w rozwoju wiary w siebie i swoje możliwości. A tego nasze nastoletnie dzieci naprawdę bardzo potrzebują.