Logo Przewdonik Katolicki

Język dyplomacji w obliczu zbrodni to za mało

Małgorzata Bilska
il. Agnieszka Robakowska/PK

Rozmowa z Hanną Suchocką - ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej przy Stolicy Apostolskiej (2001–2013); premierem polskiego rządu (1992–1993)

Po ataku Rosji na Ukrainę katolicy oczekują od Franciszka zdecydowanych wypowiedzi, a jego język jest… mało zdeterminowany. Dlaczego?
– Można odnieść wrażenie, że język, jakiego używa papież, jest mocno zakorzeniony w koncepcji polityki wschodniej Watykanu sprzed pontyfikatu Jana Pawła II. Jest to dużo szerszy problem, nie można jego obecnych wypowiedzi na temat wojny wyrywać z tego kontekstu.

Na czym polega problem z polityką wobec Rosji?
– Najlepiej podam przykłady, które obrazują relacje między Stolicą Apostolską i Rosją w ostatnim czasie. W 2016 r. odbyło się w Hawanie spotkanie Franciszka z patriarchą Cyrylem, które przedstawiano jako przykład nowego otwarcia w stosunkach Stolica Apostolska – Rosja. Z perspektywy Stolicy Apostolskiej było ono logiczną kontynuacją prowadzonej konsekwentnie „polityki” dialogu ekumenicznego.
Inicjatywa wyszła od Rosji. Stolica Apostolska nie mogła odmówić właśnie z uwagi na podkreślanie potrzeby dialogu. Dla Rosji spotkanie miało wyraźny podtekst polityczny, który wynikał z jej osamotnienia na arenie międzynarodowej po aneksji Krymu (wojna w Ukrainie zaczęła się w 2014 r.). Pod pozorem dialogu Rosja wykorzystała Watykan, a zwłaszcza personalnie Ojca Świętego, do poprawy swojego wizerunku.
Zdaje się o tym świadczyć m.in. treść deklaracji z Hawany. Wystarczy zrobić małe porównanie. Co zyskała Rosja? Podkreślenie jej międzynarodowej roli, co miało wtedy duże znaczenie. Stworzyła sobie także wygodną sytuację do działań w Syrii, używając argumentu o ochronie chrześcijan przed prześladowaniami ze strony islamistów. Stolica Apostolska uzyskała natomiast niewiele, w zasadzie nic nowego. Dobierając w sposób instrumentalny hasło do wspólnych działań ze Stolicą Apostolską – ochrona wartości chrześcijańskich – Putin konsekwentnie realizował swoją politykę wielkomocarstwową.

Niektórzy tłumaczą dziś język papieża właśnie troską o los chrześcijan w Syrii. Tyle że chrześcijanie cierpią też w Ukrainie. A inne spotkania?
– Kolejny przykład. W 2021 r. abp Paul Richard Gallagher, sekretarz ds. stosunków z państwami w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, pojechał z wizytą do Moskwy, gdzie spotkał się z Siergiejem Ławrowem, ministrem spraw zagranicznych Rosji. Z punktu widzenia dyplomacji czas i miejsce odbywania wizyty są niezwykle ważne. Mogą być sygnałem, symbolem. Kolejny raz spotkanie zostało – symbolicznie i nie tylko – wykorzystane w interesach wyłącznie Rosji. To ona zdecydowała o dacie wizyty. 8 listopada rozgrywała ważną partię w konflikcie granicznym – Białoruś wcale nie działała sama. Wizyta abp. Gallaghera była jej potrzebna, by uwiarygodnić zasadniczy element wojny politycznej, jaką prowadzi dziś Kreml z zachodnią cywilizacją. Mówił o niej patriarcha Cyryl, popierając agresję Rosji.
Arcybiskup Gallagher podziękował za słowa powitania i zaproszenie, zapewniając, że spotkanie w Domu Rządu Federacji Rosyjskiej jest wielkim zaszczytem. „Uważam to spotkanie za szczególną możliwość w naszych kontaktach, jest to, jeśli można tak powiedzieć, źródło wartości dodanej, jak się obecnie mówi w stosunkach międzynarodowych” – mówił wtedy szef watykańskiej dyplomacji. Jego słowa o uchodźcach i konflikcie humanitarnym były zgodne z watykańską linią polityczną i duszpasterską linią Kościoła. Z uwagi na kontekst, okoliczności, miały jednak charakter wyraźnego zinstrumentalizowania przez Rosję. To ona nadała charakter i ton całemu spotkaniu. Zdobyła dzięki niemu kapitał polityczny, tak jak w Hawanie.
I znów – trudno dopatrzeć się w tej wizycie w Moskwie wyraźnych efektów politycznych pozytywnych dla Stolicy Apostolskiej. Dziś widać, że Rosja konsekwentnie przygotowywała grunt pod przyszłe reakcje Stolicy Apostolskiej na swoją agresję.

A może ostrożny język to tylko dyplomacja?
– Papież wykonał wiele gestów zgodnych z ogólnie pojętą watykańską polityką dyplomatyczną. Udał się nawet z wizytą do ambasady Rosji (co wzbudzało już jednak duże wątpliwości). Dyplomatyczne wypowiedzi, mówienie o dialogu, były jak najbardziej na miejscu przed wybuchem konfliktu. Po agresji konieczna jest już radykalnie inna forma komunikacji. Watykan zawsze będzie używał pokojowego języka, innego niż świat. Jednak w obliczu inwazji na Ukrainę język nie może być dwuznaczny, a zwłaszcza nie może zrównywać agresora z ofiarą!
Dlatego zgadzam się z George’em Weiglem, że powinniśmy modlić się z papieżem o pokój. Ale ważne jest także, aby przywódca wspólnoty, następca św. Piotra, wyraźnie powiedział, kto pokój złamał. Czyja to wina. Trzeba stanąć w prawdzie. Język dyplomacji w obliczu takich zbrodni to dziś za mało.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki