Logo Przewdonik Katolicki

Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie?

Bogna Białecka, psycholog
il. Agnieszka Sozańska

Wojna wywołuje niepokój i lęk, stawia wobec najtrudniejszych pytań. Mierzą się z nimi też dzieci, ale to od nas, dorosłych, zależy ich fizyczne i emocjonalne bezpieczeństwo.

Choć dorosłym jest ciężko, bardzo współczuję pokoleniu dzieci i nastolatków, dla których dwuletni okres niepewności jutra, nauki zdalnej, izolacji społecznej, kwarantann stanowi duży procent życia. Teraz napotykają na problem, z którym mieliśmy chyba wszyscy nadzieję nigdy się nie zetknąć – wojnę toczącą się tuż, u naszych sąsiadów. Jak z nimi rozmawiać o tej sytuacji? Jak pomóc?

Informacja i dezinformacja
Przede wszystkim musimy pamiętać, że dzieci odzwierciedlają nasze emocje, łatwo się nimi zarażają. Im mniejsze, tym bardziej. Właśnie dlatego podstawą jest zadbanie o samego siebie. Głównym problemem jest natłok i liczba informacji, które zalewają nas w temacie wojny. Niestety współcześnie media – zarówno oficjalne, jak społecznościowe – napakowane są budzącymi silne emocje pseudoinformacjami. Groza przyciąga uwagę, a jednocześnie się sprzedaje. Już wiele lat temu mówiło się o postępującej tabloidyzacji mediów, czyli o tym, że nawet tak zwane poważne i wyważone media coraz częściej epatują sensacją, by zdobyć uwagę. W chwili obecnej widzimy tego apogeum. Warto zdać sobie sprawę, że każda wojna jest wojną informacyjną, a współcześnie dezinformacja jest szczególnie łatwa. Żyjemy w epoce deep fakeów, czyli nagrań wideo, które mogą wyglądać bardzo realistycznie, jednak nie są prawdziwe. Niestety, w praktyce oznacza to, że w temacie aktualnie przebiegającej wojny trudno ocenić, co tak naprawdę wiemy. „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda” – to fakt. Trudno to ocenić nawet fachowcom, co dopiero zwykłemu użytkownikowi internetu. Ktoś to trafnie ujął w prześmiewczym memie: „nagle zniknęli specjaliści od wirusologii i mamy samych strategów wojennych”. Oznacza to, że w przestrzeni informacyjnej mamy mieszankę faktów, dezinformacji i emocjonalnie nacechowanych historii, budzących grozę i lęk.
Dlatego podstawą emocjonalnej higieny jest aktualnie maksymalne ograniczenie korzystania z mediów, tak by codziennie w zaufanym miejscu sprawdzać fakty, jednak bez karmienia się przekazami, które nic nie wnoszą poza pobudzeniem emocji.
Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, ponieważ w sytuacji zagrożenia pojawia się mechanizm obronny polegający na aktywnym poszukiwaniu informacji. Zdobywając wiedzę, zdobywamy wrażenie, że oto rzeczywistość jest bardziej pod naszą kontrolą. Jednak płacimy za to postępującym emocjonalnym rozstrojeniem. Zdobywamy wiedzę, jednak taką, z którą nie możemy nic zrobić, która w żaden sposób nie pomoże. Co może w praktyce pomóc informacja, że w mieście takim a takim, poza granicami naszego kraju, wybuchło tyle bomb, zginęło tylu ludzi? Nic. Z kolei informacja – nasze miasto przyjęło tylu a tylu uchodźców, są takie a takie potrzeby, możemy pomóc następująco – to już wiedza przydatna, praktyczna. 
Wbrew pozorom, bardziej od śledzenia non stop mediów i mediów społecznościowych przydać może się zapoznanie z historią konfliktów zbrojnych. Znajomość generalnych prawideł wojny, opisanych w podręcznikach historii i wojskowości może nam pomóc lepiej przygotować się na różne możliwe scenariusze dalszego przebiegu wojny, niż próby odgadywania, która z aktualnie zasłyszanych informacji jest prawdziwa, a która nie.
A zatem mimo wszystko warto wprowadzić sobie surową reglamentację wystawienia na media, sprzyjać może temu okres Wielkiego Postu.

Zadbaj o siebie i rodzinę
Zadbanie o siebie oznacza też zadbanie o swoje zdrowie i dobre samopoczucie. Wewnętrzne rozdygotanie czy napady niepokoju część ludzi wpychają w chaotyczny aktywizm. Chaotyczny – czyli podejmują się setek akcji pomocowych, zaniedbując odpoczynek i sen. Rezultatem są narastające problemy związane z nieustannym stresem, zmęczeniem i brakiem odpoczynku. Dla własnego dobra i dobra innych osób powinniśmy starannie wybierać takie aktywności, które pozostawią czas na zadbanie o swoją rodzinę i siebie – i będziemy dzięki temu skuteczniejsi w niesieniu pomocy. Uważajmy też, by pomoc nie działa się kosztem najbliższych. Znajoma terapeutka podała przykład rodziny, która mając bardzo lękowe dziecko, zdecydowała się przyjąć do swojego domu rodzinę uchodźców z Ukrainy. Dziecko, mające generalnie lęk przed obcymi, prosiło, by tego nie robić, bo się boi. Rodzice zareagowali, proponując mu, by na ten czas zamieszkało z dziadkami. W rezultacie dziecko odczuło to jako kolejne odrzucenie przez rodziców, postawienie cudzego dobra nad nim i pogłębiło lęki. Oznacza to, że pomagać trzeba mądrze, nie kosztem bliskich. Przyjęcie uchodźców do domu nie jest jedyną formą pomocy.
Dodajmy, że generalnie ogromne zaangażowanie Polaków w pomoc uchodźcom jest bardzo dobrą rzeczą. Róbmy to, co od nas zależy, zwiększajmy sumę dobra na świecie – bo to pomaga też w uspokojeniu emocji, zyskaniu poczucia kontroli. Jest na świecie zło, ale mogę czynić dobro – nie ma nic bardziej terapeutycznego.
Jeżeli kogoś przenika niepokój, czuje się rozdygotany i niezdolny do prawdziwego odpoczynku, mimo odstawienia niezdrowych porcji mediów, warto sięgnąć po odpoczynek aktywny, pozwalający na rozładowanie nagromadzonego wskutek stresu napięcia – na przykład sport, choć można też np. gruntownie sprzątnąć i przearanżować swój dom, przekopać ogródek itp.

Jak rozmawiać z dziećmi?
Szczerze, prawdziwie i na spokojnie. Warto sprawdzać, na ile wojna jest dla nich zjawiskiem realnym i budzącym emocje. Czasem dziecko samo opowie o tym, co na przykład usłyszało od kolegów w przedszkolu czy szkole, co je przestraszyło, często może być tak, że widzimy zmieniony nastrój, jednak dziecko nie chce o tym opowiadać.
Zamiast zalewania pytaniami na wzór przesłuchania, można wykorzystać metaforę. Znajoma psycholog – terapeuta, gdy dzieci nie chcą rozmawiać o problemie, zaczyna rysowanie komiksu opisującego historię innego dziecka (na podstawie tego, czego się domyśla). Gdy dziecko pyta, co tam rysuje, zaczyna opowiadać, np.: „Zobacz, to jest Jasio, którego w przedszkolu kolega nastraszył, że jutro wjadą na jego podwórko czołgi z wrogiem, jak myślisz, co Jasio sobie pomyślał?”. Dzieci bardziej wciągają się w takie historie, opowiadając przez to w bezpieczny sposób o własnych emocjach i je przepracowując. Jeżeli ktoś nie umie zupełnie rysować, może snuć opowieść. Ważne jest w tym, że nie pytając dziecka wprost, pozwalamy mu na opowiedzenie w bezpieczny sposób o trudnych emocjach – tak jakby o cudzych.
Jeżeli dziecko zadaje pytania wprost, oczywiście odpowiadamy wprost, zgodnie z prawdą, z naszą wiedzą na temat. Odpowiedź „Nie wiem” – o ile szczera – jest też dobrą odpowiedzią. Dzieci wyczuwają nasze lęki i kłamstwa. „Mamo, czy Putin zaatakuje Polskę?”. „Nie wiem, też się tego obawiam, ale mam nadzieję, że nie” – to też dobra odpowiedź. Ważne: jesteśmy dorośli, jesteśmy dla dziecka źródłem poczucia bezpieczeństwa, więc takie rozmowy powinniśmy prowadzić na spokojnie, nie wówczas, gdy sami nie radzimy sobie z lękiem. Wpierw trzeba zapanować nad własnymi emocjami, by pomóc dziecku.
Niektóre pytania dzieci mogą być trudne, na przykład: „Dlaczego żołnierze zabijają dzieci?”. Na takie pytania łatwiej jest odpowiedzieć osobie wierzącej. Przyjmujemy istnienie szatana, który jest osobowym, zewnętrznym złem. To zło będzie wykorzystywało sytuacje zamieszek, niepokojów, wojny, by pobudzić ludzi do złych uczynków. Warto jednak od razu zwracać uwagę na dobro, które też jest dookoła nas – dobre czyny ludzi.
Nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja w Polsce w momencie ukazania się artykułu, na dziś wojna dotyczy wschodnich granic naszego wschodniego sąsiada, a zatem nadal toczy się daleko od nas. Pomagamy uchodźcom, jest wiele spontanicznych inicjatyw czynienia dobra – zwracajmy uwagę dzieci na to, że tak działa świat. Z jednej strony zło, ale z drugiej strony masa ludzi pragnących nieść pomoc. Gdy sami będziemy w trudnej sytuacji, spotkamy też dobrych ludzi.

Jakie zachowania dzieci powinny budzić naszą czujność?
Niektórzy rodzice są przerażeni, gdy ich dzieci zaczynają bawić się w wojnę. Musimy sobie zdać sprawę, że po pierwsze, ta zabawa jest ponadczasowa. Dzieci zawsze się w wojny bawiły, a zatem taka zabawa ma znaczenie przystosowawcze. Dzieci (szczególnie te mniejsze) mają problem ze zwerbalizowaniem emocji i targających nimi niepokojów i wyrażają to w formie zabawy. Zabawa pełni funkcje terapeutyczne. A zatem jeśli dzieci ganiają po podwórku z patykami i prowadzą wojnę, rozładowują dzięki temu i przepracowują emocje. Powinniśmy tylko zwracać uwagę, czy nie pojawiają się elementy prawdziwego okrucieństwa, np. prześladowanie jednego z dzieci przez całą grupę czy sceny egzekucji. Wtedy zabawa wymaga interwencji i wprowadzenia stanowczego zakazu znęcania się. O wiele bardziej niebezpieczne jest oglądanie przez dzieci filmów przedstawiających okrucieństwo (jak np. serial Squid game) czy granie w gry cyfrowe z przemocą (PEGI 16, PEGI 18).
Trzeba zwracać też baczną uwagę, czy dziecko nie generalizuje, czy nie zaczyna postrzegać świata w kategorii – dobrzy i źli ludzie, przy czym etykietę złych do szpiku kości dostaje cała grupa. Małe dzieci mają potrzebę jasnego kategoryzowania świata – bajki są jednoznaczne: jest zło i dobro, źli i dobrzy ludzie, w dobrej bajce dobro zwycięża. Życie jest bardziej skomplikowane. Człowiek, który zostaje żołnierzem, musi wykonywać rozkazy, wpisane jest w to też zabijanie ludzi w czasie wojny. Nie oznacza to, że jest złym człowiekiem, ale za odmowę wykonania rozkazu sam może zostać rozstrzelanym (ta ostatnia informacja to raczej do rozmów ze starszymi dziećmi). Nikt też nie ma wpływu na to, w jakim kraju się urodził, nie można zatem nienawidzić i karać ludzi za decyzje ich przywódców politycznych. Ważne jest, żebyśmy to tłumaczyli dzieciom (i sobie), by nie zaczęły same nienawidzić i prześladować ludzi tylko z racji przynależności do jakiejś narodowości. Dla przykładu, jeśli do klasy dziecka chodzi też dziecko rosyjskie, należy pilnować, by było traktowane jak pełnowartościowy człowiek, a nie symbolicznie przedstawiony wróg, którym można pogardzać i prześladować. Niestety, nawet wielu dorosłych o tym zapomina i angażują się w działania przeciw niewinnym ludziom. Jeżeli zatem dzieci zaczynają angażować się w działania wymierzone przeciw jakiejś narodowości jako takiej, rozmawiajmy o konieczności miłości bliźniego i unikania nienawiści i stereotypizacji.

Co jeszcze możemy robić?
Pamiętajmy, że problem wojny nie jest jedynym problemem naszych dzieci. Nadal ponoszą konsekwencje nauki zdalnej, długotrwałego siedzenia przed ekranami, izolacji społecznej. Potrzebują naszego czasu, uwagi, wspólnej zabawy. Znajoma psychoterapeutka Katarzyna Wozinska zwróciła uwagę, że wiele możemy zdziałać dla naszych dzieci, podsuwając im rozrywki i lektury, które rzeczywiście wyposażają je w umiejętności radzenia sobie z trudną sytuacją. A zatem godne polecenia są książki historyczne oraz opowieści i komiksy przedstawiające silne postacie, potrafiące radzić sobie z trudnościami. Nieoceniona wydaje się dziś seria Wojenna odyseja Antka Srebrnego, książka Nie poddawaj się Elżbiety Zubrzyckiej czy Wojtek. Żołnierz bez munduru Elizy Piotrowskiej. Można sięgać też po książeczki z zakresu psychoedukacji, pomagające radzić sobie z trudnymi emocjami. Zawsze warto sięgnąć do nieocenionej pomocy dla rodziców w postaci książki Małgorzaty Taraszkiewicz i Zofii Nalepy Jak wspierać dzieci w kryzysie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki