Fundacja Mamy i Taty zaprosiła Cię do współpracy przy nowatorskim projekcie „podręcznika dla narzeczonych”. Skąd taki pomysł i dla kogo jest on przeznaczony?
– To prawda, pomysł jest zupełnie nowy. U jego źródła leży bardzo poważny problem: lawina rozwodów. Fundacja Mamy i Taty przyczyn upatruje w braku przygotowań do małżeństwa. Małżeństwo jest dziś dla młodej pary jak wyprawa w nieznane. Przy pierwszym potknięciu małżonkowie rozjeżdżają się w dwie strony świata. Nie potrafią przejść razem przez kryzys, bo nie zbudowali na tyle mocnej relacji.
Podręcznik to kompendium wiedzy dla narzeczonych i młodych małżonków. Świadomość konkretnych środków budujących więź, ale i czynników destrukcyjnych, daje szansę stworzenia razem czegoś trwałego – związku na resztę życia. Na dobre i na złe, z całą świadomością, że te trudne momenty w życiu każdego małżeństwa nadejdą. Moja rola w procesie powstawania tej publikacji to taka kropka na „i”. Każdy rozdział przygotowali doskonali eksperci, ja nadałam temu wspólny styl, jak najbliższy młodemu czytelnikowi.
Nad książką nie tylko pracowało grono ekspertów, ale zrobiono „badania pilotażowe”, zbierając opinie od narzeczonych i świeżo poślubionych małżonków. Według jakich kryteriów dobrano tematy?
– Życiowych. Eksperci poza naukowym mają też własne doświadczenie małżeńskie. To ważne, bo dzięki temu wiedza jest poparta praktyką. Dużo miejsca w książce poświęcone jest budowaniu dialogu, małżeńskiej relacji, skutecznej komunikacji czy kryzysom w związku. Jego dynamice, zagadnieniom prawnym. Badania wykazały, że jest wielka potrzeba tego typu publikacji. Zamiast nerwowego przeszukiwania internetu w obliczu małżeńskich problemów, lepiej zawczasu „uzbroić się” w wiedzę, bo tej nie znajdziemy ani w komediach romantycznych, ani na Instagramie czy w kolorowych pismach.
Określenie „instytucja narzeczeństwa” używane przez fundację nie jest zbyt trafne, bo proces instytucjonalizacji polega na formalizacji działań. Oświadczyny są rodzajem formalności, ale bez podpisywania dokumentów. Nie na tym polega ich urok… Młodzież postrzega dziś instytucje głównie w kategoriach opresji. Jak Ty rozumiesz narzeczeństwo?
– Kiedy myślę o narzeczonych, widzę romantycznych idealistów. I to jest naturalne. Wielkie nadzieje, wielkie chęci, wielkie oczekiwania. Ale nas interesuje pewien szczególny moment narzeczeństwa. Chwila, w której narzeczeni postanawiają, że zostaną mężem i żoną. Ten etap nabiera pewnego formalnego kształtu. Jeszcze nie w sensie społecznym, ale w znaczeniu wspólnoty. Oświadczyny to trochę taka promesa: jeszcze umowa nie jest zawarta, ale traktujemy siebie poważnie i zaczynamy budować to, co przypieczętujemy w dniu ślubu. I to jest czas na solidną porcję wiedzy, na weryfikację romantycznych wizji. Na zbudowanie fundamentów. I czasem na mały kubeł zimnej wody, bo rzeczywistość może odbiegać od wyobrażeń. Ale wizja pięknej wspólnej przyszłości jest kusząca i warto na nią pracować. Warto się przygotować na ten nowy rozdział.
Podręcznik będzie podstawą do kursów przedmałżeńskich fundacji czy ma charakter niezależny?
– Według założenia to będzie pakiet. Podręcznik ma być teoretycznym dopełnieniem cywilnych kursów przedmałżeńskich sfinansowanych ze środków Funduszu Sprawiedliwości. Będzie pięknie wydany, atrakcyjny graficznie. Książka ma „mówić” współczesnym językiem. To solidna porcja wiedzy, podana w przystępnej formie i ładnym opakowaniu. Wierzę, że będzie przyjemną lekturą. Nie mam wątpliwości, że jest bardzo potrzebna.
Kiedy się ukaże?
– Książka będzie skierowana do druku w pierwszym półroczu. Uczestnicy kursów pilotażowych dostaną ją w prezencie. Poza tym dostępna też będzie na stronie Fundacji Mamy i Taty.