Logo Przewdonik Katolicki

Jezus, inny król

ks. Artur Stopka
Uroczystość proklamacji Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach, 19.11.2016 r. fot. Jakub Włodek/Reporter

Jezus jest królem, nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Problem w tym, jak się ten Jego tytuł i godność dzisiaj rozumie. Czy przez pryzmat wciąż panujących ziemskich monarchów?

W samej Europie jest ich obecnie siedmioro, na całym ziemskim globie znacznie więcej. Kogo? Monarchów, którzy używają tytułu króla. W XXI w. królowie nie stali się tylko bohaterami bajek, figurami w szachach lub w taliach kart. Wciąż istnieją, używają koron i innych królewskich insygniów. Jedni nadal mają realną (czasami nawet absolutną) władzę, inni pełnią jedynie funkcje reprezentacyjne, będąc raczej symbolem jedności obywateli, tradycji i siły swego państwa.

Będą narzekali na króla
Król rozumiany po ludzku budzić może nie tylko pozytywne skojarzenia. Gdy naród wybrany, rozczarowany tym, jak postępowali panujący nad nim sędziowie, zwrócił się do Samuela z prośbą o ustanowienie króla, prorokowi się to nie spodobało. Bóg jednak polecił mu wysłuchać prośby starszyzny izraelskiej. „Nie ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako króla nad sobą” – wyjaśnił Samuelowi. Kazał mu jednak ostrzec Izraelitów, co ich czeka ze strony króla.
Prorok zapowiedział więc, że przyszły król zabierze im synów, aby uczynić z nich wojsko i robotników pracujących tylko dla niego, a córki zabierze do posługiwania na dworze. „Zabierze również najlepsze wasze ziemie uprawne, winnice i sady oliwkowe, a podaruje je swoim sługom” – przestrzegał Samuel, zapowiadając również między innymi, że król nałoży wysokie podatki. Przewidział też, że będą narzekali na króla, dodał jednak „ale Pan was wtedy nie wysłucha” (por. 1 Sm 8).
W Nowym Testamencie ziemska władza królewska przedstawiona jest jako pokusa w czasie pobytu Jezusa na pustyni. Szatan pokazał Chrystusowi przepych wszystkich królestw świata i obiecał, że Mu je da w zamian za jeden pokłon przed nim. Jezus nie uległ pokusie.

Tak, jestem królem
A jednak w Kościele używamy tytułu „król”. Może być zaskakujące, że choć w modlitwie Ojcze nasz modlimy się „przyjdź królestwo Twoje”, to królem nazywamy Bożego Syna Jezusa Chrystusa. Św. Paweł w pierwszym Liście do Koryntian wyjaśnił, że na końcu czasów przekaże On królowanie „Bogu i Ojcu”.
Co istotne, jak zapisał Jan Ewangelista, Jezus bez żadnych wątpliwości odniósł tytuł królewski do siebie. Reagując na dociekania Piłata, powiedział wprost: „Tak, jestem królem”. Wcześniej jednak wyjaśnił, że Jego królestwo nie jest z tego świata. Aby to unaocznić, odwołał się do ludzkiej logiki. Zwrócił uwagę, że przecież gdyby Jego królestwo było stąd, poddani wystąpiliby zbrojnie, aby Go bronić.
Trudno tego wyznania nie łączyć z późniejszymi szyderstwami ze strony rzymskich żołnierzy, którzy nałożyli Chrystusowi cierniową koronę, purpurowy płaszcz i udawali, że oddają Mu królewską cześć. Zarządzone przez Piłata wyprowadzenie Go w takim stanie przed zgromadzony tłum było również formą upokorzenia, uderzenia w Jego królewską godność.

Takiego święta nie było
Wydawałoby się, że skoro sam Jezus nie miał wątpliwości co do tego, czy jest królem, chrześcijanie od dawna powinni Go czcić pod tym tytułem. Logiczne wydawałoby się wpisane w kalendarz od stuleci specjalne święto, pokazujące Chrystusa jako króla, ale króla innego niż ziemscy monarchowie. Króla, którego królestwo nie ogranicza się do jakiegoś terytorium na ziemskim globie. Króla, który ma realną władzę nad całym światem. Nad Wszechświatem. Tymczasem przez prawie dwa tysiąclecia w kalendarzu liturgicznym takiej uroczystości ani takiego święta nie było. Obchodzona w ostatnią niedzielę roku kościelnego uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata świętowana jest w Kościele katolickim od niecałych stu lat. Ustanowił ją papież Pius XI. Nowe święto ogłosił w noszącej datę 11 grudnia 1925 r. encyklice Quas primas.

Zaraza, która zatruwa
Pius XI napisał w swej encyklice, że nakazując katolikom na całym świecie oddawanie czci Chrystusowi Królowi, pragnie „zaradzić potrzebom czasów obecnych i podać szczególne lekarstwo przeciwko zarazie, która zatruwa społeczeństwo ludzkie”. Tą zarazą według niego było zeświecczenie czasów, w których żył, czyli tzw. laicyzm. Papież wskazał, że „zbrodnia ta od dawna ukrywała się w duszy społeczeństwa”. Jako jej początki wskazywał zaprzeczanie panowaniu Chrystusa Pana nad wszystkimi narodami.
Wymienił też odmawianie Kościołowi władzy nauczania ludzi, a także wydawania praw i rządzenia narodami. Pius XI napisał, że tę władzę Kościół otrzymał od Chrystusa Pana, „aby prowadził ludzi do szczęścia wiekuistego”. Papież zwrócił też uwagę, że zaczęto powoli zrównywać religię Chrystusową „z innymi religiami fałszywymi i stawiać ją bezczelnie w tym samym rzędzie”. Na ostatnią niedzielę roku kościelnego uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata została przeniesiona podczas posoborowej reformy liturgicznej.

Jeśli Polska chce ocalić
Przez wiele lat Chrystus jako król budził w Polsce wśród niektórych katolików emocje i kontrowersje. Wiązało się to z prywatnymi objawieniami sługi Bożej Rozalii Celakówny, zmarłej w 1944 r.
polskiej pielęgniarki i mistyczki. W streszczeniach jej wizji, które miała w roku 1939, można przeczytać, że ich istotą był pewien warunek. Według niego, jeśli Polska chce ocalić siebie, musi uznać Jezusa za swego króla w całym tego słowa znaczeniu poprzez akt intronizacji. Miałby go dokonać w sposób uroczysty cały Naród, w tym władze państwowe i kościelne.
Na uroczystość Chrystusa Króla w roku 2012 polscy biskupi napisali list pasterski O królowaniu Jezusa Chrystusa. Omówili w nim obszernie królowanie Boga w świecie i pośród ludu Przymierza oraz zapowiedzi Mesjasza jako idealnego króla. Przypomnieli, że królestwo Boże przychodzi w Jezusie i że jest obecne w zmartwychwstałym Panu. Przedstawili też szereg wniosków duszpasterskich. Zwrócili uwagę, że przyjęcie Jezusa jako Króla i Pana nie wymaga jakiejkolwiek formy intronizacji, natomiast konieczne jest szerokie otwarcie drzwi Jezusowi, oddanie mu swego życia. „Gdy dokonamy tego w naszych domach i parafiach, zmieni się oblicze naszej Ojczyzny i Kościoła” – czytamy w liście pasterzy Kościoła katolickiego w naszym kraju.

Króluj nam, Chryste!
19 listopada 2016 r., w przeddzień uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach został dokonany Jubileuszowy Akt Przyjęcia Chrystusa za Króla i Pana. Jak podawały media, w wydarzeniu wzięło udział pięćdziesięciu biskupów, kilkuset kapłanów, osoby konsekrowane oraz ponad sto tysięcy wiernych świeckich, w tym również przedstawiciele polskich władz z prezydentem RP Andrzejem Dudą na czele. Akt został wkrótce powtórzony w parafiach całego kraju.

W przygotowanym przez Konferencję Episkopatu Polski komentarzu do tego wydarzenia zwrócono uwagę, że Akt nie zawiera słowa „intronizacja”. Wskazano, że nie dla wszystkich jest ono zrozumiałe, m.in. dlatego, że w odniesieniu do Jezusa możemy mówić jedynie o uznaniu, a nie o ustanowieniu go królem. To bardzo ważne podkreślenie. Jezus – jak sam powiedział – jest królem. Ale to nie ludzie Go królem uczynili. Jego władza pochodzi od Ojca. Nie jest więc w ludzkiej mocy wybierać Jezusa na Króla i Pana, przyznawać Mu takie tytuły. Człowiek może natomiast i – z punktu widzenia wiary – powinien uznać, że Chrystus jest królem, i przyjąć Go do swego życia. 
Króluj nam, Chryste! – to akt wiary i posłuszeństwa, który jest indywidualną decyzją każdego wierzącego. Jezus nie potrzebuje powierzania Mu władzy w ziemskim wymiarze. Nawet symbolicznej, jaką mają niektórzy współcześni monarchowie. Skutecznie króluje w ludzkich sercach.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki