Logo Przewdonik Katolicki

Starożytne plotki

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Adobe Stock/Wikipedia

W Żywocie boskiego Klaudiusza czytamy, że Żydów wypędził on z Rzymu za to, że „bezustannie wichrzyli, podżegani przez Chrestosa”

MONIKA BIAŁKOWSKA: Ostatni świadek z tej rzymskiej ekipy – z tych ważniejszych i bardziej znaczących – to Swetoniusz. Przyjaźnił się zresztą z Tacytem, znał się z Pliniuszem Młodszym, Pliniusz wstawiał się za nim u cesarza Trajana w jednym ze swoich listów. I on również zauważył Jezusa i chrześcijan na tyle, że dla nas dziś jest to znaczące.

KS. HENRYK SEWERYNIAK: Swetoniusz nie był tak wysoko postawiony – należał do stanu ekwitów, średnio zamożnej klasy kupców, przedsiębiorców i bankierów, ale bez wątpienia bardzo ważnych w imperium rzymskim. Jego ojciec był trybunem wojskowym, a on sam został sekretarzem w kancelarii cesarza Hadriana.

MB: Został, ale długo nim nie pobył. Cesarz uznał, że sekretarz zbyt swobodnie się zachowywał w stosunku do jego żony, i Swetoniusza zwolnił.

HS: Za to wtedy, po tej dymisji, Swetoniusz miał czas, żeby zająć się pisaniem. Wydał słynne Żywoty Cezarów, od Juliusza Cezara po Tytusa i Domicjana. Mnie się zawsze kojarzył on trochę z takim plotkarzem: bo opowiada o wydarzeniach z życia cesarzy, ale też opowiada o ich wyglądzie, charakterze, o dworskich obyczajach, o skandalach, ciekawostkach. Bardzo jest to wszystko barwne, ale trudno dziś nam powiedzieć, ile z tego było prawdą.

MB: I niestety te wątpliwości dotyczące prawdy nie mijają, kiedy docieramy do wzmianki o chrześcijanach.

HS: Pierwsza wzmianka Swetoniusza znajduje się w Żywocie boskiego Klaudiusza: Czytamy tam, że „Żydów wypędził z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli, podżegani przez Chrestosa”.

MB: Łatwo zauważyć, że coś tu nie gra. Jezus nie mógł nikogo w Rzymie do niczego podżegać, bo nigdy tam nie był – zresztą jesteśmy już wiele lat po Jego śmierci.

HS: Mamy piękne legendy, jak opowieść Quo vadis o spotkaniu z Piotrem, ale oczywiście, że Jezus w Rzymie nie był, choć nieporozumienie mogło wynikać też z tego, że chrześcijanie od początku wierzyli w realną Jego obecność i mogli mówić o Nim, że „jest wśród nas”. W Rzymie byli za to na pewno Żydzi. Na Zatybrzu mieli dwanaście synagog – a więc dwanaście obszarów, może dwanaście społeczności, niekoniecznie nawet tak samo wierzących. I tam właśnie prawdopodobnie przybyli chrześcijańscy misjonarze. Zaczęli głosić wśród Żydów, że Mesjasz już przyszedł, że tym Mesjaszem jest Jezus z Nazaretu. I to właśnie mogło doprowadzać do zamieszek. Jedni tę wiarę przyjmowali, inni uważali ją za zgorszenie i bałwochwalstwo.

MB: Które dla kogoś, kto nie wnikał w zawiłości całego sporu i w ogóle w życie Żydów, wyglądały jakby sam Jezus ich podżegał – w końcu o Niego toczył się spór.

HS: Cesarz Klaudiusz też zresztą w szczegóły konfliktu nie wnikał, ale całe to towarzystwo z Rzymu wyrzucił, czyli wydał dekret banicyjny. To był rok 49/50. Oczywiście nie wyjechali wszyscy, wiemy, że za Nerona byli w Rzymie Żydzi, więc jakaś społeczność musiała tam przetrwać. Ale też wiemy, że znani z Dziejów Apostolskich Akwila i Pryscylla, towarzysze św. Pawła, właśnie w tym czasie, za Klaudiusza, zostali z Rzymu wyrzuceni i znaleźli się w Koryncie. Łukasz pisze wprost, że Paweł „przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów”.

MB: Jak często nie zwracamy uwagi na takie proste informacje historyczne, nawet w Dziejach Apostolskich – i się nad nimi nie zastanawiamy. Swoją drogą teraz sobie to uświadamiam: gdzie Rzym, a gdzie Korynt! Dziewiętnaście godzin samochodem i promem. Dwadzieścia cztery godziny jazdy lądem, jeśli nie chcemy płynąć. A mówimy o współczesnym transporcie! Oni mieli do przejścia pieszo jakieś 850 kilometrów. Miesiąc marszu…

HS: Ale tak chodzili, spójrz na mapy, ile przeszedł sam św. Paweł.

MB: We wzmiance Swetoniusza dopatrzeć się można jeszcze jednej nieścisłości. Pisze on on „Chrestosie”, a nie „Chrystusie” czy „Christosie”.

HS: Z dużym jednak prawdopodobieństwem stwierdzamy, że chodziło o Chrystusa. Do końca II wieku mamy do czynienia ze zjawiskiem itacyzmu, czyli tendencją do specyficznego wymawiania samogłosek, gdzie długie „e” ujednolicało się z „i”. W związku z tym często stosowane były wręcz zamiennie. Swetoniusz pisze o „Chrestosie”, ale chrześcijan nazywa „christiani”. Tacyt odwrotnie, u niego pojawiał się „Christos”, ale obok byli „chrestiani”. To zamienne stosowanie „e” i „i” na pewno nie może być powodem do odrzucenia wiarygodności wzmianki u Swetniusza czy udowadniania, że nie chodziło mu o Jezusa Chrystusa.

MB: Swetoniusz raz jeszcze wspomina o chrześcijanach, znów tak samo krótko. Trudno go nazwać kopalnią wiedzy, ot, potwierdza nam, co wiemy z innych źródeł.

HS: W życiorysie Nerona zapisał: „Ukarano torturami chrześcijan, wyznawców nowego i zbrodniczego zabobonu”. To potwierdza nam wiedzę, którą mamy między innymi od Tacyta. Co ważne jednak, Swetoniusz nie łączy z tych tortur i prześladowań z podpaleniem Rzymu.

MB: Swoją drogą – że wrócę jeszcze do tych pierwszych chrześcijan w Rzymie – trochę sypie nam się teoria, że Rzym został zewangelizowany przez Piotra i Pawła… Jeśli Klaudiusz wyrzucał z Rzymu „podżeganych przez Chrystusa” w roku 50 – to ani Piotra, ani Pawła w Rzymie jeszcze na pewno nie było.

HS: Owszem, to jest ważny szczegół. Przywykliśmy mówić, że Kościół w Rzymie założyli właśnie oni, nawet św. Ireneusz o tym pisze – ale dane historyczne pokazują nam, że raczej nie jest to prawdopodobne. W czasie, kiedy Klaudiusz wydawał swój dekret, trwał sobór jerozolimski, na którym Piotr i Paweł z Barnabą optowali za tym, żeby poganie przyjmujący Jezusa nie musieli przyjmować całego Prawa żydowskiego.

MB: Potem Paweł wyruszył w drugą podróż misyjną do przez Syrię, Cylicję, Frygię, Troadę, Samotrakę, Tessaloniki aż do Aten, gdzie poniósł słynną porażkę na Areopagu, i do Koryntu, gdzie spotkał Pryskę i Akwilę. Potem była trzecia podróż misyjna, potem w 58 roku uwięzienie i dopiero w 60 roku wyruszył w stronę Rzymu. Piotr był w Rzymie wcześniej, ale też nie na tyle, żeby być pierwszym ewangelizatorem – data soboru jerozolimskiego rzeczywiście jest tu ważną cezurą.

HS: I to byłoby tyle tych rzymskich świadectw. Swetoniusz rzeczywiście dorzucił nam tylko trochę historycznych kontekstów. Potem o chrześcijanach pisali jeszcze inni, pisał Marek Antoniusz, wspominał i Hadrian. Ale oni żyli później, więc o chrześcijanach i Chrystusie słyszeli z drugiej, trzeciej ręki. Nie są więc świadkami bardzo istotnymi i najbardziej wiarygodnymi.
Dla nas ważne jest to, że ci, którzy nie mieli żadnego interesu w opisywaniu mało znaczącego z ich punktu widzenia wydarzenia w Palestynie i jakiegoś prostego człowieka, który tam żył – jednak to zrobili. To nie znaczy, że uważali Go za kogoś nadzwyczajnego. Opowieści o nim zaplątały się w ich księgi trochę jako koloryt, trochę przypadkowo, jako pewne dopowiedzenie. Ale to też podnosi wiarygodność: widać, że to nie są dzieła sfałszowane, żeby chrześcijanom dodać splendoru czy sławy.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki