Logo Przewdonik Katolicki

Wysoka poprzeczka

Bp Damian Muskus OFM
il. A. Robakowska/PK

Mt 5, 1–12a - Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie.

Uroczystość Wszystkich Świętych przypomina, że wszyscy jesteśmy powołani do szczęścia i jest to szczęście, które nigdy się nie kończy. Gdy Jezus wychodzi na górę, by proklamować osiem błogosławieństw, które są swoistą mapą drogową do szczęścia, słuchają Go tłumy ludzi. To do nich kieruje słowa, które są zarówno obietnicą, jak i jej spełnieniem. „Błogosławieni jesteście” – mówi im. To propozycja uniwersalna, adresowana do wszystkich. Można ją przyjąć lub odrzucić, ale Jezusowy projekt na życie jest dla każdego. Pan nikogo z niego nie wyklucza, nie tworzy też grupy uprzywilejowanej, która miałaby specjalny dostęp do tajemnicy szczęścia wiecznego. Radość błogosławieństw dostępna jest dla wszystkich.
Można nazwać błogosławieństwa nowym dekalogiem, można o nich mówić, że są esencją Ewangelii i kluczem do życia wiecznego. Nie jest to system nakazów i zakazów, ale oferta miłości. Czy błogosławieństwa są prostą receptą na szczęście? Niekoniecznie, bo Jezus mówi o tych, którzy po ludzku szczęścia nie doświadczają: są ubodzy, smutni, prześladowani, wyśmiewani. Czy jest to więc swoista pochwała cierpienia? Też nie. Nauczyciel nie mówi: Bądźcie smutni, to będziecie błogosławieni. Jego słowa brzmią jednoznacznie: „Błogosławieni smutni, albowiem oni będą pocieszeni”. Gdy akcent przełożymy z pierwszej na drugą część tego zdania, otwiera się przed nami horyzont nieskończonej radości. Szkoda, że wielu gubi go w pędzie życia, w gorącej temperaturze różnych wydarzeń i sporów, w zmaganiach z codziennością. A przecież, jak pisał ks. prof. Józef Tischner, „błogosławieństwa są pieśnią, którą śpiewa Bóg, chwaląc swoje stworzenie”. Najwyższy zachwyca się nami – czyż potrzebujemy więcej powodów do radości? 
To nie jest utopia, piękne marzenie o doskonałości. Jezus stawia poprzeczkę wysoko. Mówi o: miłosiernych, wprowadzających pokój, cichych, o czystym sercu, o cierpiących prześladowania dla sprawiedliwości. Wiemy jednak, że nasz Pan jest realistą – nie oczekuje od człowieka rzeczy, których ten nie byłby w stanie osiągnąć. Bóg stawia na człowieka, ufa mu, przekonuje: wiem, że potrafisz. To zdumiewająca prawda, bo przecież On zna najlepiej nie tylko piękno stworzenia, ale i jego mroczne zakamarki. A jednak mówi nam: jesteście przeznaczeni do wielkich dzieł, jesteście powołani do przekraczania siebie. Błogosławi nas w naszym smutku, cierpieniu, w doświadczanych prześladowaniach – i to dzięki tym błogosławieństwom możemy unieść wszystkie ciężary. Bóg jest z nami w samym centrum naszych bolączek, wspiera w drodze przez życie, która bywa wyboista. Co więcej, udowadnia, że ta droga ma sens, bo przeszedł ją Jego Syn.
Czy łatwo jest żyć błogosławieństwami? Oczywiście, że nie. Jak wszystko, co cenne, taki program życia jest wymagający, a nawet radykalny. Uroczystość Wszystkich Świętych pokazuje, że nie jest on niemożliwy. Mówią o tym historie milionów znanych i bezimiennych świętych ze wszystkich ludów i pokoleń, którzy cieszą się już pełnią nieba. Nie byli nadludźmi. Nie urodzili się świętymi. Nie żyli pięć centymetrów nad ziemią, choć niektórym od czasu do czasu to się zdarzało. Wszyscy jednak byli osadzeni w swoim tu i teraz, wszyscy zmagali się ze słabościami ludzkiej natury, ze skłonnościami do grzechu. Dali się jednak pokochać Bogu, pozwolili, by On patrzył na nich zachwycony, i całym swoim życiem, ze wszystkich sił i na różne sposoby próbowali odpowiadać na Jego miłość. Żyli po ludzku, ale w horyzoncie miłości Boga. Przy pragnieniu świętości trzymała ich świadomość, że Chrystus, który ich umiłował nad życie, pragnie dla ich prawdziwego szczęścia. Dzięki drodze ośmiu błogosławieństw grzesznicy stają się świętymi. Byli – i są na wieczność! – błogosławieni, czyli szczęśliwi.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki