Fundacja Priorytety powstała niedawno, a już robi dużą kampanię społeczną „Mama Kobieta Sukcesu”. Co chcecie osiągnąć?
– Fundacja powstała niecały rok temu, ale pomysł zrodził się dużo wcześniej. Po ukończeniu studiów ekonomicznych pracowałam kilka lat w reklamie i marketingu. Już wtedy czułam, że chciałabym robić coś bardziej pożytecznego. Po założeniu rodziny i wchodzeniu coraz bardziej w świat macierzyństwa zauważyłam, że sporo kobiet ma trudności z realizacją zadań rodzinnych i domowych. Ja natomiast miałam w tym większą łatwość, wykorzystywałam narzędzia, których nauczyłam się na studiach i w pracy. Chciałam dzielić się swoimi zasobami i pomagać mamom organizować życie rodzinne tak, żeby mieć z tego więcej radości. Założyłam w tym celu bloga, zaczęłam prowadzić szkolenia dla kobiet. Po jakimś czasie uznałam, że chciałabym szerzej docierać ze swoim przekazem, budować też pozytywny wizerunek rodziny na poziomie społecznym. Tak powstała Fundacja Priorytety. Jej głównym celem jest upowszechnienie wiedzy o wartości zaangażowania rodzinnego, wspieranie rodziców w wyzwaniach z tym związanych, jak również podejmowanie działań na rzecz tworzenia przepisów sprzyjających rodzinom.
Kampanię realizujecie razem z Fundacją Bo Warto. Do kogo głównie jest skierowana? W Kościele katolickim bycie mamą – i to kilkorga dzieci (jak w przypadku wszystkich pań z zarządu fundacji) – jest uważane za sukces i bardzo doceniane.
– Faktycznie w środowiskach katolickich i konserwatywnych macierzyństwo jest znacznie bardziej cenione niż wśród osób niezwiązanych z Kościołem. Naszym celem od początku było wychodzenie poza „naszą bańkę”. Przed rozpoczęciem kampanii przeprowadziliśmy badania, żeby dokładnie zbadać obecne postrzeganie mam, sukcesu życiowego i kobiety sukcesu, która – jak się okazało – jednoznacznie kojarzona jest z osiągnięciami zawodowymi. W kampanii chcieliśmy przełamywać stereotypy, mówić językiem biznesowym, pokazywać macierzyństwo w sposób nowoczesny i atrakcyjny. Myślę, że udało się to zrobić.
Kościół od czasu Soboru Watykańskiego II dostrzega kwestię kobiet, potępia dyskryminację ze względu na płeć. Uważa ją za zło – skutek grzechu pierworodnego. Tyle teoria, bo w praktyce jest różnie... Co według Pani trzeba zmienić, aby nauka zaczęła być spójna z realiami codziennego życia?
– Myślę, że sytuacja kobiet nie różni się już wiele od sytuacji mężczyzn poza jednym obszarem – jest nim macierzyństwo. Tu spraw do poprawy jest sporo, ale według nas punktem wyjścia jest uświadomienie, że dom to też praca. Za tym powinno iść oczekiwanie odpowiednich świadczeń i sprzyjającego ustawodawstwa. Pokazując, że mama wykonuje ciężką i ważną pracę, możemy też budować pozytywne postrzeganie jej przez pracodawców, żeby po przerwie miała łatwiejszy powrót do pracy zawodowej. Chcemy pokazywać, że bycie mamą pomaga rozwijać liczne kompetencje. W zasadzie to czas poświęcony na rzecz rodziny kobieta powinna wpisać w CV jako „menadżer domu”. Musimy też nauczyć mamy doceniać swoją pracę, podnieść jej rangę, bo to one w dużym stopniu kształtują wizerunek macierzyństwa.
A czego oczekiwałaby Pani od mężczyzn? Czy ma Pani im coś do zaproponowania, by nie czuli się spychani na boczny tor?
– Mężczyźni odgrywają ogromną rolę w budowaniu szczęśliwej rodziny. To oni muszą dać kobietom poczucie bezpieczeństwa, żeby nie bały się decyzji o dziecku. Powinni też angażować się w życie rodzinne i podział obowiązków. Ale też, co bardzo ważne, doceniać pracę wykonywaną przez swoje żony. Działania skierowane do mężczyzn są uwzględnione w głównych celach statutowych naszej fundacji. Poza kampaniami społecznymi skierowanymi do nich planujemy również szkolenia z profesjonalnego wykonywania prac domowych, umiejętności budowania trwałych relacji oraz wychowywania dzieci, pokazując, jak ważna jest w tym procesie rola ojca.