Kilka dni temu w mediach społecznościowych Katolickiej Agencji Informacyjnej znalazłem informacje o nowym raporcie na temat etyki i szczepień na COVID-19. Przeczytałem zamieszczoną informację, a także przejrzałem raport wydany przez fundację Pro-Prawo do Życia pod tytułem: „Abortowane dzieci jako surowiec branży medycznej. O związku aborcji ze szczepieniami na COVID-19”. Dokument zawiera zestawienie informacji na temat przerywania ciąży w Stanach Zjednoczonych, wstrząsające opisy sprzedawania organów nienarodzonych dzieci koncernom farmaceutycznym.
Autor raportu we wstępie o szczepieniach pisze: „W przestrzeni publicznej dominuje w tej sprawie właściwie tylko jedna narracja – jest to moralnie akceptowalne, gdyż współpraca z aborcją jest w tym przypadku odległa i niewielka. Nasze społeczeństwo utwierdza się również w przekonaniu, że skala powiązań aborcji z przemysłem medycznym jest minimalna. Podaje się, że dzisiejsze produkty farmaceutyczne produkuje się z użyciem linii komórkowych pochodzących od zaledwie kilkorga dzieci abortowanych kilkadziesiąt lat temu, a skoro te aborcje już się wydarzyły i nie możemy tego cofnąć, to w korzystaniu z ich skutków nie ma nic niemoralnego. Jest to błędne przekonanie”.
Po przejrzeniu wyniku jego prac pojawiło mi się w głowie kilka pytań. Po pierwsze, z kim właściwie raport ma polemizować? Kto głosi tezę, która „w przestrzeni publicznej dominuje w tej sprawie”? Bo teza o tym, że można korzystać ze szczepionek na koronawirusa mimo moralnych zastrzeżeń co do okoliczności ich powstania, sformułowana została przez Stolicę Apostolską. Kongregacja Nauki Wiary w grudniu ogłosiła, że „można korzystać z wszystkich szczepionek uznanych za klinicznie bezpieczne i skuteczne z pełną świadomością, że odwołanie się do takich szczepionek nie oznacza formalnej współpracy przy aborcji, z której pochodzą komórki, z których zostały wyprodukowane”. Rozróżniono więc wyraźnie, że korzystanie z tych szczepionek nie oznacza aprobaty ani dla aborcji, ani dla wykorzystywania komórek czy całych narządów abortowanych dzieci przez firmy farmaceutyczne. Kongregacja – za wiedzą papieża – stwierdza, że w sytuacji pandemii, gdy szczepienia są najskuteczniejszym środkiem zapobiegania jej skutkom, katolik może korzystać z preparatów, nawet jeśli ich powstanie budzi wątpliwości moralne.
I tu pojawia się druga wątpliwość. Zastanawiam się bowiem, czy nie chodzi tu o wywołanie tzw. paniki moralnej. To znaczy podważenia wiary w stanowisko papieża, Watykanu, Kongregacji Nauki Wiary i stworzenia przekonania, że szczepionki są złem, a korzystanie z nich naraża nas na współodpowiedzialność za zbrodnię, jaką jest aborcja. Jeśliby tak było, to skutkiem raportu będzie zniechęcanie czytających go katolików do brania udziału w akcji szczepień przeciwko koronawirusowi. Akcji, którą kilkukrotnie wsparli rozmaici hierarchowie i cały episkopat, przekonując o społecznej i moralnej odpowiedzialności osób, które biorą w niej udział.
Nie podejrzewam autorów raportu o złe intencje. Ale boję się, że w sytuacji, gdy Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej, jeśli idzie o szczepienia, a w Polsce najmniej szczepień jest na terenach, gdzie jest największy wskaźnik religijności, raport może się przyczynić do zniechęcenia osób do szczepień.