„Nie mogłem inaczej” – może tak samo odpowiedziałby Jezus zapytany, dlaczego wziął za rękę chorą teściową Piotra, dlaczego dotknął trędowatego, a dziś, dlaczego uzdrawia głuchoniemego „tak cieleśnie” – wkładając mu palce w uszy, a śliną dotykając jego języka. Bóg, który stał się człowiekiem, znosi barierę między sobą a nami. Dotyka naszego życia. Dotyk to bliskość, zaufanie i czułość, o której tak często mówi papież Franciszek: „To jest miłosierdzie Boga: wielkie światło miłości i czułości, ponieważ Bóg przebacza nie za pomocą dekretu, lecz gestu czułości”. Można powiedzieć, że On lubi przychodzić przez to, co jest ludzkie – to jest piękno sakramentów, gdzie to, co niewidzialne i duchowe przychodzi przez to, co widoczne i dotykalne: chleb, woda, olej, ksiądz.
Jak bardzo potrzebujemy bliskości odczuliśmy w pandemii. Izolacja i brak normalnego kontaktu z rodziną – szczególnie starszym osobom – przyniosły tak wiele cierpienia. Sam po raz pierwszy w życiu spędziłem Wigilię bez rodziców. Najbardziej tego osamotnienia doświadczyłem jednak w szpitalu, gdy pracowałem wśród chorych na COVID-19. Pamiętam bezradną starszą pacjentkę, która – nie obsługując telefonu – nie mogła w ogóle skontaktować się z rodziną. Przekazałem jej od córki kilka ciepłych słów i chwyciłem za rękę, mając na sobie trzy pary rękawiczek! Tylko taka „bliskość” była możliwa.
Psychologia dużo mówi dziś o potrzebie dotyku i bliskości, nie tylko u dzieci. Nam dorosłym jest trudniej się do tego przyznać. Często przez zranienia, zdrady, złamane zaufanie zamykamy się na dotyk i czułość. Bóg nas uzdrawia na poziomie duchowym, fizycznym, psychicznym. Czytając fragmenty Ewangelii opisujące bliskość Jezusa i dotykając Jego Ciała w Komunii św., możemy prosić o wiarę w czułość (nie surowość!) Boga i o „Effatha” (otwarcie się) na dawanie bliskości innym.
CHWILA REFLEKSJI
Kto czeka na moją bliskość?