Na początku lipca br. serwis Vatican News donosił optymistycznie, że Amerykanie nie chcą aborcji na życzenie. Relacjonując wyniki badania przeprowadzonego przez Uniwersytet w Chicago, watykański serwis informował, że większość Amerykanów sprzeciwia się nieograniczonemu dostępowi do aborcji w późnym okresie ciąży. Według bardziej szczegółowych danych, zaledwie jedna trzecia mieszkańców USA uważa, że aborcja powinna być możliwa w drugim trymestrze, a tylko 19 proc., że w trzecim. Aż 55 proc. respondentów poparło zakaz aborcji po 20. tygodniu ciąży, z wyjątkiem przypadków ratowania życia matki. Ponad połowa zgadza się na jej legalizację we wszystkich przypadkach, ale jedynie podczas pierwszego trymestru.
Kilkanaście dni później polscy internauci mogli przeczytać w serwisie opoka.news.pl, że według raportu Instytutu Guttmachera w 2021 r. w USA uchwalono więcej ograniczeń aborcyjnych niż w jakimkolwiek innym roku, od zalegalizowania tam aborcji (w 1973 r.). Wprowadzono ich aż 90, bijąc poprzedni rekord z roku 2011.
Otrzymali mnóstwo mejli
Stany Zjednoczone to nie jedyny kraj, w którym ostatnio odnotowano wzrost postaw pro-life. Również w lipcu br. wspomniany już watykański serwis informacyjny podał, że w Wielkiej Brytanii nie doszło do uchwalenia poprawek do ustawy, legalizujących aborcję na życzenie aż do urodzenia dziecka. Okazało się, że posłowie otrzymali mnóstwo mejli od wyborców, którzy odpowiedzieli na apel organizacji pro-life, wysyłając swój sprzeciw w tej sprawie. A badania opinii publicznej wskazują, że tylko 1 proc. Brytyjek popiera możliwość zabicia dziecka aż do momentu narodzin.
Sondaż przeprowadzony przez centrum Savanta ComRes pokazuje, że aż 70 proc. brytyjskich kobiet opowiada się za dalszym skróceniem limitu czasowego dotyczącego legalnej aborcji i tylko 1 proc. kobiet chce przedłużenia tego limitu. Co więcej, 77 proc. kobiet w Wielkiej Brytanii zgadza się, że lekarze powinni być zobowiązani do osobistego sprawdzenia, czy pacjentka ubiegająca się o aborcję nie jest pod presją osoby trzeciej. Natomiast aż 91 proc. kobiet zgadza się, że aborcja selektywna ze względu na płeć powinna być wyraźnie zakazana przez prawo.
Najważniejszy jest światopogląd
Co prawda w prezentowanych wynikach badań sondażowych daleko jeszcze do powszechnego poparcia zdecydowanej ochrony życia ludzkiego od poczęcia, jednak wzrost postaw pro-life daje do myślenia. Skłania też do szukania przyczyn tego zjawiska.
Ponad dziesięć lat temu, w raporcie Centrum Badania Opinii Społecznej zatytułowanym „Opinie na temat dopuszczalności aborcji”, Katarzyna Kowalczuk napisała, że wśród czynników wpływających na opinie dotyczące aborcji najważniejsze są te określające światopogląd, a najbardziej znaczący jest stosunek do religii i nauczania Kościoła. Z badań wynikało, że im rzadziej ankietowani brali udział w praktykach religijnych, tym częściej deklarowali poparcie dla prawa do aborcji. Opisane w raporcie CBOS mechanizmy odnosiły się do Polaków. Czy podobne działają w innych krajach? Czy stopień religijności wpływa na liczbę postaw pro-life?
Są bardziej religijni
W 2018 r. ogłoszono rezultaty sondażu przeprowadzonego w 106 krajach przez znany amerykański ośrodek badawczy Pew Research Center. Wynikało z nich, że Stany Zjednoczone pozostają najbardziej religijnym krajem wśród państw świata zachodniego. Nie brak komentatorów, którzy widzą ścisły związek między tym faktem a dużym zaangażowaniem na rzecz ochrony życia każdego człowieka od poczęcia. Jeszcze przed ogłoszeniem efektów badań PEW Jacek Dziedzina na łamach „Rzeczpospolitej” zwracał uwagę, że dyskusja o aborcji, poza argumentami polityczno-racjonalnymi, jest silnie powiązana z poglądami religijnymi i wyznawaną wiarą. „A że Amerykanie generalnie są bardziej religijni niż Europejczycy, siłą rzeczy argumenty religijne dają dodatkową i zauważalną motywację ruchom pro-life” – skonstatował.
Wskazał również, że w promowaniu postaw za życiem wśród Amerykanów znaczącą rolę odgrywa nie tylko katolicyzm, ale także wspólnoty chrześcijan starszych tradycji protestanckich oraz tych nowszych, tzw. wspólnot ewangelikalnych. Chodzi zarówno o wielomilionowe i wielotysięczne wspólnoty baptystów i zielonoświątkowców wszystkich możliwych odłamów, ale także setki mniejszych zborów, liczących czasem zaledwie kilkudziesięciu wiernych. „Ta bardzo różnorodna społeczność stawia kandydatom na prezydenta jeden wspólny warunek: musi być jednoznacznym przeciwnikiem aborcji” – wskazywał publicysta. Warto dodać, że wszystkie współczesne wielkie religie światowe są przeciwne aborcji.
Deklaruje mniej niż połowa
Trzeba jednak zauważyć, że w USA zachodzą w ostatnim czasie zmiany dotyczące religijności. W marcu br. świat obiegła informacja, że członkostwo we wspólnocie religijnej i związki z jakąkolwiek wspólnotą kościelną, synagogą lub meczetem deklaruje mniej niż połowa Amerykanów (47 proc.). „Podobnego wyniku nie było w historii Stanów Zjednoczonych” – podał Instytut Gallupa po podsumowaniu danych za 2020 r. Z cyklicznych badań wynika, że zmiany zaczęły się w obecnym tysiącleciu. Wcześniej przez całe dziesięciolecia deklarowana religijność w USA nie wykazywała większych wahań.
Mamy więc do czynienia z jednej strony ze wzrostem postaw pro-life, a z drugiej, z malejącą religijnością. Może to wskazywać, że istnieją również inne czynniki wpływające na poglądy ludzi w kwestii aborcji.
Nie wyznają żadnej religii
Taką sugestię potwierdzają też dane pochodzące z Wielkiej Brytanii. Oprócz wspomnianego wyżej tegorocznego sukcesu organizacji pro-life, w wyniku którego nie doszło do uchwalenia poprawek do ustawy legalizującej aborcję na życzenie aż do urodzenia dziecka, wzrost postaw za życiem odnotowywano już wcześniej. Już w roku 2017 wyniki badań przeprowadzonych przez instytut ComRes wskazywały, że zdecydowana większość Brytyjczyków opowiada się za ograniczeniem prawa do przeprowadzenia aborcji.
Jednocześnie, jak zdiagnozowali naukowcy z ośrodka badawczego British Social Attitudes (BSA), stały spadek odsetka osób wierzących jest jednym z najważniejszych trendów w powojennej historii Wielkiej Brytanii. Według opublikowanych w 2019 r. rezultatów badań, 52 proc. Brytyjczyków twierdziło, że nie wyznaje żadnej religii. W 1983 r., gdy BSA rozpoczęło badania religijności, taką deklarację zgłosiło 31 proc. ankietowanych. Odsetek osób, które identyfikują się jako chrześcijanie, spadł w tym samym okresie z 66 do 38 proc.
Ma bijące serce
Pewną wskazówką, gdzie warto szukać pozareligijnych motywacji dla postaw za życiem, mogą być ogłoszone w połowie czerwca br. wyniki sondażu przeprowadzonego przez OnMessage Inc. na zlecenie organizacji pro-life Susan B. Anthony List. 55 proc. badanych zadeklarowało, że byliby „bardziej skłonni” poprzeć zakaz aborcji po piętnastym tygodniu ciąży, gdy dowiedzieli się, że nienarodzone dziecko w tym wieku jest w stanie odczuwać ból. Natomiast 53 proc. ankietowanych stwierdziło, że byliby „bardziej skłonni” poprzeć takie prawo, gdyby dowiedzieli się, że nienarodzone dziecko ma bijące serce w tym wieku i może wykonywać pewne ruchy, w tym ssać kciuk i zamykać palce.
Analitycy poglądów na temat aborcji zauważają, że oprócz argumentacji religijnej i naukowej, na postawy pro-life wpływają również przekonania polityczne i że niejednokrotnie przystąpienie do konkretnego ugrupowania wiąże się z ewolucją stanowiska konkretnego człowieka w tej materii.
Wpływa wiele czynników
Warto odnotować coś jeszcze. We wspomnianym raporcie CBOS z roku 2010 Katarzyna Kowalczuk zwróciła uwagę, że od wprowadzenia w Polsce bardziej restrykcyjnego prawa dotyczącego aborcji poglądy społeczne dotyczące tej kwestii zaczęły się stawać coraz bardziej konserwatywne. „Potwierdza to zasadę konformizmu społecznego, czyli skłonności do akceptowania opinii panujących w społeczeństwie lub tych, które uważane są za najbardziej powszechne” – stwierdziła.
Widać wyraźnie, że na postawy za życiem wpływa wiele czynników. Chociaż motywacja religijna ma duże znaczenie, to jednak są też inne czynniki skłaniające ludzi do sprzeciwiania się aborcji. Oznacza to, że malejąca w wielu krajach, także w Polsce, religijność nie musi automatycznie oznaczać rosnącego przyzwolenia na aborcję. Być może, jak twierdzą niektórzy badacze, to właśnie duży nacisk na liberalizację przepisów chroniących życie wywołuje u wielu ludzi sprzeciw. Warto także ten aspekt wziąć pod uwagę.