Racławice położone są około 50 kilometrów od Krakowa. To tu 11 dni po rozpoczęciu powstania docierają wojska polskie i spotykają się z armią carską.
Zmiana planów
Choć śledzenie ruchów wojskowych może nie być najbardziej fascynującym zajęciem, a oglądając mapy bitew, nieraz trzeba się nagłowić nad tym, co oznaczały kolejne ruchy, to warto w tym momencie wspomnieć, że niewiele brakowało, byśmy na słynnej Panoramie wcale nie oglądali Racławic. Wojska powstańcze maszerowały dolinami rzek Szreniawa i Ścieklec, by ostatecznie przez Skalbmierz i Pińczów dojść do Kielc. Powstańcy mieli świadomość, że po drodze czekać ich będą wojska rosyjskie, niespodziewanie jednak dowiedzieli się o ich dokładnej lokalizacji – o godzinie 6.00 rano pomiędzy Ibramowicami i Gruszowem odbyła się potyczka z podjazdem Kozaków wysłanym tam przez rosyjskiego dowódcę Adriana Denisowa, celem opóźnienia polskiego marszu. Cel nie został osiągnięty, Polacy pochwycili kilku jeńców, którzy zdradzili im rosyjskie plany. Dlatego Kościuszko postanowił ominąć Skalbmierz. Dowiedzieli się o tym i Rosjanie i tak wojska spotkały się w okolicach Racławic.
Dowódcy na przeciwległych wzgórzach, wojska rozstawiano do godz. 13.00, a po naradzie, o trzeciej po południu, Rosjanie rozpoczęli natarcie. Popełnili przy tym pewien błąd, lekceważąc siły powstańców, których było więcej. Po naszej stronie było bowiem około 4 tys. wojsk liniowych, 1920 kosynierów i pikinierów, Polacy mieli też 12 dział. Rosjanie z kolei mieli 2900 ludzi, w tym 1700 piechoty, 1200 jazdy i również 12 dział. Bitwa trwała aż do zmroku, a zakończyła się ostatecznie zwycięstwem Polaków – straty polskie wynosiły kilkuset zabitych, przy tysiącu poległych żołnierzy rosyjskich; zdobyliśmy też wszystkie rosyjskie działa. Dla powstańców ta bitwa była motorem do działania, bardzo podniosła ich morale, bo zwycięstwo przyszło już dwanaście dni po rozpoczęciu powstania, choć pod względem militarnym, także przez decyzje podjęte po bitwie, nie miała ona tak dużego znaczenia.
Potęga symbolu
Bitwa ta jednak była malownicza, co wyjaśnia duże zainteresowanie nią polskich malarzy. Był to oczywiście też naturalny temat dla malarstwa polskiego w II połowie XIX w. Choć w Europie Zachodniej poszukiwania artystów zmierzały już w kierunku impresjonizmu, a artyści tacy jak Renoir, Monet czy Cézanne zaczęli tworzyć swoje pierwsze dzieła, nad Wisłą nadal mocno utrzymywał się nurt sztuki zwany akademizmem. Można powiedzieć, że był to nurt ugruntowany od wieków, uzależniony od państwowego lub prywatnego mecenatu, poszukujący i utrwalający klasyczne piękno. W tamtych czasach zmienił się też status mieszczan, którzy poprzez rozwój przemysłu i fabryk często stawali się bogaczami, i to dla podkreślenia piękna ich siedzib tworzyć mieli artyści. Z miastem związane było też kształcenie artystów, dlatego co szacowniejsze miasta musiały mieć Akademię Sztuki.
Rolą artysty było „poprawianie natury”, tak by wydobyć z niej piękno. By to osiągnąć, trzeba było się wzorować na największych artystach doby antyku czy renesansu. Tak też wyglądał proces kształcenia – najpierw kopiowanie czy szkicowanie dzieł wielkich poprzedników, dopiero potem tworzenie własnych kompozycji. Tematy akademików to obok martwych natur, pejzaży, scen rodzajowych czy portretów, właśnie te nawiązujące do wielkiej historii, pełne scen mitologicznych – powiedzielibyśmy, że po prostu tematy wzniosłe. Co ciekawe, im wznioślejszy był temat, tym większe płótno przeznaczano na jego namalowanie. W Polsce ze scen biblijnych czy historycznych w tym nurcie znany był Henryk Siemiradzki, a nasze narodowe, historyczne tematy były oczywiście obecne w dziełach Jana Matejki. Zgodnie jednak z ideą poprawiania natury wielkie matejkowskie płótna nie zawsze odpowiadają temu, co w danej scenie historycznie się wydarzyło. Ważniejszy jest symboliczny wymiar tematu, dzięki czemu na obrazach pojawiają się osoby, które w danej scenie nie uczestniczyły. I tak np. w obrazie Kościuszko pod Racławicami uwieczniony został nieobecny tam Hugo Kołłątaj.
Matejko sam od 1873 r. był dyrektorem krakowskiej Akademii i choć swoim uczniom pozwalał na indywidualne poszukiwania, w osobistej twórczości pozostawał wierny akademickim zasadom. To jemu zawdzięczamy wiele wyobrażeń scen historycznych, i taka była rola tego malarstwa: podtrzymywanie patriotycznego ducha narodu oraz staranie o to, by wydarzenia historii Polski nie tylko nie zatarły się w pamięci, ale się w niej utrwaliły. Po taki temat sięga też uczeń Matejki – Jan Styka.
Panorama
Styka, który podobnie jak Matejko był synem Czecha (rzecz zupełnie normalna w wielkim austro-węgierskim cesarstwie), swoje artystyczne szlify zdobywał w Krakowie, Paryżu, Rzymie i Wiedniu, gdzie z kolei akademizm uprawiał Hans Makart. Po studiach osiadł we Lwowie i tam właśnie narodził się pomysł namalowania ogromnego obrazu o tematyce racławickiej. Pretekstem było stulecie bitwy, które przypadało w roku Powszechnej Wystawy Krajowej we Lwowie. Do spółki malarz wziął uznanego już wtedy batalistę – Wojciecha Kossaka i w ten sposób udało się zrealizować nie tylko pomysł na propagowanie patriotyzmu, ale też pomysł na biznes. Dla Kossaka i Styki wyznaczono honorarium w wysokości 10 tys. zł reńskich i 25 proc. wpływu z biletów, które rozprowadzano wśród chcących obejrzeć obraz. Niebywałe jest to, że także z wpływów z owych biletów zwrócił się całkowicie koszt jego powstania, czyli około 100 tys. złotych reńskich, oraz wybudowania specjalnej rotundy do jego prezentacji!
Problematyczne było jednak przygotowanie dokumentacji do powstania obrazu: Racławice leżały już w zaborze rosyjskim, przy granicy, co uniemożliwiało legalne zrobienie szkiców – artyści przygotowali je w tajemnicy. Odwzorowaniu bitwy pomogły też mapy znalezione w Archiwum w Wiedniu. Obraz namalowano w ekspresowym tempie 9 miesięcy, w trudnych warunkach, także na poziomie komunikacji między artystami – do tego stopnia, że spisano protokół, kto zajmuje się konkretnymi partiami obrazu. Tak ogromnego płótna nie malowali oczywiście we dwóch – pracowała nad nim grupa malarzy: Włodzimierz Tetmajer, Teodor Axentowicz, Zygmunt Rozwadowski. Ważnym elementem obrazu jest pejzaż i… niebo. Nad nimi pracowało dwóch malarzy – Ludwig Boller i Tadeusz Popiel.
Obraz prezentowano w specjalnej rotundzie, z „przedpolem”, na którym rozrzucony był piasek i kosy. Taki zabieg wzmacniał efekt, dzięki któremu widzowi wydaje się, jakby bezpośrednio uczestniczył w prezentowanej scenie. Z krótką przerwą na wystawę w Budapeszcie (po której Styka dostał zlecenie na kolejną panoramę, tym razem z historii Węgier) obraz przebywał cały czas we Lwowie, zakupiony przez miasto i wystawiany w rotundzie, której dach został naruszony w czasie II wojny światowej, co zniszczyło część dzieła. Postanowiono wtedy naprawić uszkodzenia i zwinąć liczącą 114 metrów panoramę.
Ogromy rulon przechowano w podziemiach kościoła Bernardynów, gdzie szczęśliwie dotrwał końca wojny, a w 1946 r. zwrócono go Wrocławiowi – miastu, do którego trafiła większość pamiątek po zlikwidowanym we Lwowie Zakładzie im. Ossolińskich. W 1958 r. konkurs architektoniczny na projekt rotundy do prezentacji dzieła wygrali Ewa i Marek Dziekońscy. Dziś charakterystyczny, brutalistyczny budynek, z przęsłami przypominającymi postawione na sztorc kosy nieodłącznie kojarzy się z dziełem Kossaka i Styki.
Mało brakowało jednak, a dzieło nie byłoby prezentowane w stolicy Dolnego Śląska. Komuniści mieli duże opory przed wystawieniem na widok publiczny obrazu, będącego symbolem zwycięstwa nad Rosjanami. Dopiero karnawał „Solidarności” w 1980 r. i nacisk wrocławian doprowadził do prezentacji dzieła. Od 40 lat jest jednym z głównych punktów turystycznych tego miasta. Zobaczyło je już ponad 10 mln ludzi.
Nie można było tego robić przez ostatni rok, kiedy rotunda przechodziła gruntowną modernizację. Nowy charakter otrzyma mała rotunda, w której w formie mappingu na przestrzennej makiecie prezentowany jest przebieg bitwy pod Racławicami. Wyświetlane na ścianach prezentacje multimedialne przybliżają postać Tadeusza Kościuszki i innych bohaterów bitwy, a także historię powstawania słynnego obrazu. W dużej rotundzie (tej z obrazem) wysłuchamy nowych komentarzy do obrazu. Przygotowanych zostanie kilka nowych ścieżek zwiedzania, powstanie m.in. specjalny komentarz dla dzieci. Dla zwiedzających jest ona otwarta ponownie od 27 lipca.