Logo Przewdonik Katolicki

Afrykańskie lustro

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Chciałbym, aby obecność kapłanów z Afryki stała się nad Wisłą coraz bardziej widoczna

Właśnie dowiedziałem się, że w Tanzanii brakuje miejsc w seminariach, dlatego musiało powstać nowe wyższe seminarium duchowne. Ale ten boom trwa nie tylko tam: prawdziwa wiosna powołań trwa na całym kontynencie. W pierwszym dziesięcioleciu największy wzrost liczby kandydatów do kapłaństwa odnotowano w Afryce i w Azji. Mój Boże, pomyślałem sobie, u nich taka nadobfitość, a w Polsce pod tym względem wręcz krach, o innych europejskich krajach nie wspominając. 
Ale po chwili mnie olśniło: nad czym tu właściwie biadolić? Skoro Kościół jest jeden, święty, powszechny i apostolski, to powołaniowa jałowość europejskiej gleby nie powinna martwić nas aż tak bardzo. Nie chodzi tylko o to, że możemy wyrównać stan liczebny księży, posiłkując się duchownymi z innych kontynentów. Ich „ekspansja”, która w świetle obecnej sytuacji duchowej na naszym kontynencie wydaje się kwestią czasu, może być dla nas, europejskich katolików, także wielką szansą.
Widok czarnoskórych księży w polskich kościołach to jeszcze rzadkość (choć ostatnio w mojej podwarszawskiej parafii posługiwał gościnnie kapłan z Kamerunu), ale już chyba nie sensacja. Na naszych oczach zaczyna się realizować wielkie marzenie afrykańskiego Kościoła. Czytając doniesienia z Tanzanii, przypomniałem sobie swoją rozmowę z metropolitą Nairobi (Kenia sąsiaduje z Tanzanią) arcybiskupem Ndingi Mwana a’Nzeki. „Jesteśmy wdzięczni Europejczykom, że dali nam chrześcijaństwo, ale być może teraz nadeszła nasza kolej, by nieść Dobrą Nowinę do Europy. Oni wykonali wspaniały ruch w naszym kierunku. Teraz pora na naszą odpowiedź”. Wtedy, 20 lat temu, wydawało mi się, że te słowa, wsparte gorzkimi uwagami o stanie Kościoła na Starym Kontynencie, są jednak nierealistyczne. Dziś widzę, że tanzański hierarcha (zmarły w ubiegłym roku) miał rację, bo duchowej substancji w Europie wciąż ubywa, zaś afrykańskie seminaria pękają w szwach. Scenariusz, jaki wówczas zakreślił arcybiskup Nairobi, staje się coraz bardziej prawdopodobny. Doczekaliśmy oto czasów, w których Afryka, po około 150 latach od początku jej ewangelizacji, nie jest już tylko „biorcą” Ewangelii. Wskutek rozwoju rodzimych powołań Kościoły w tamtych krajach coraz częściej spoglądają poza granice swoich diecezji i państw, starając się dzielić Dobrą Nowiną z innymi, także z Europą. Bo to ona stała się w międzyczasie kontynentem misyjnym.
Bardzo byłbym ciekaw spotkań Kościoła w Polsce z Kościołem afrykańskim. Chciałbym nawet, aby obecność tamtejszych kapłanów stała się nad Wisłą coraz bardziej widoczna. Ich oceny i diagnozy dotyczące europejskich, ale i specyficznie polskich problemów mogłyby przynieść wiele dobrych owoców. Mówi się, że z dystansu widać lepiej, stąd spojrzenie kapłanów z Czarnego Lądu na zmagania Kościoła w Polsce z falą sekularyzacji, odchodzeniem młodzieży z Kościoła, spadkiem powołań, niepokojącymi często relacjami z władzą czy problemami z pedofilią, mogłoby być naprawdę ożywcze. Chciałbym, abyśmy mogli przyjrzeć się naszemu odbiciu w takim afrykańskim lustrze.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki