Uroczystość Najświętszej Trójcy uświadamia nam z jednej strony, że tajemnica Trzech Osób Boskich, które stanowią jedno, jest niepojęta, trudna do ogarnięcia ludzkim umysłem. Z drugiej strony jednak prawda o Bogu w Trójcy Jedynym ukazuje to, co jest bliskie doświadczeniu każdego człowieka, a więc relację miłości, ścisłą więź łączącą Osoby. Bóg nie jest samotnym bytem. Istnieje w żywej relacji między Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, i do takiej relacji zaprasza człowieka. Jesteśmy stworzeni na Jego obraz i podobieństwo, a więc także powołani do miłości, do życia we wspólnocie i dzielenia się sobą z innymi.
Jesteśmy powołani do tego, by celebrować tę tajemnicę, to znaczy by oddawać chwałę Bogu swoją codziennością, w relacjach z drugim człowiekiem, w konkretach dokonywanych wyborów, które mają być świadectwem dzieł, jakie Pan uczynił w naszym życiu. Jesteśmy powołani do tego, by radować się, że Bóg jest naszym ukochanym Ojcem, Jezus najbliższym sercu Bratem, a Duch Święty miłością, która daje życie, umacnia relacje z Najwyższym, budzi do zaangażowania, do twórczości i dynamizmu, do odważnego wyznawania wiary.
Ta wspaniała rzeczywistość nie wyklucza zarazem wahań, wątpliwości i potknięć. Ewangelista Mateusz zanotował reakcje apostołów na widok Jezusa: „Oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili”. Jak to możliwe? Oddawać chwałę Panu i jednocześnie wątpić? Czy w ludzkim sercu pomieszczą się tak skrajne doświadczenia? O czym świadczą wątpliwości odczuwane wobec Zbawiciela? Wątpliwości są częścią ludzkiej natury. Są efektem poczucia, że oto dokonują się rzeczy przerastające nasze pojmowanie świata. Są też znakiem, że wiara nie gwarantuje pewności. Gdyby wiara przynosiła pewniki, nie byłaby wiarą, ale wiedzą.
Z wątpliwościami zmagają się nie tylko sceptycy, z daleka obserwujący życie Kościoła, ale również ci, którzy spotkali Jezusa, o czym przypomina przykład Jego najbliższych uczniów. Ewangelista przekazał ich reakcję, ale także odpowiedź Zmartwychwstałego: „Wtedy Jezus podszedł do nich”. To kolejny paradoks wiary. Logicznym wydawać by się mogło, że wątpliwości oddalają od Boga. Dziś uświadamiamy sobie, że mogą do Niego przybliżać, bo Jezus nie odtrąca wątpiących, ale – podchodzi do nich. Uczciwe stawianie pytań, pragnienie dotarcia do prawdy i wytrwałe szukanie Boga otwierają na tajemnicę, są aktem zgody na to, że nie wszystko rozumiemy. Są też wyrazem ufności, że nie zostajemy sami z wątpliwościami. Pan wychodzi naprzeciw tym, którzy pragną Go spotkać i w prostocie serca przyznają, że nie potrafią Go pojąć.
Aby wyrażać swoje wątpliwości i zadawać pytania, potrzebna jest po pierwsze odwaga serca, a po drugie – poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Rodzi się pytanie, czy dziś w Kościele mamy taką przestrzeń, w której wątpiący, pytający i poszukujący mogą poczuć, że są przyjęci i uważnie wysłuchani? Czy jest w nas zgoda na to, że nie wszystko jest pewne, że czasem do Boga trzeba wędrować w ciemnościach, że wydarzenia i ludzie zdają się na pozór więcej mówić o Jego nieobecności niż o miłości do świata i człowieka?
Ci, którzy wyrażają swoje wątpliwości w wierze i zadają pytania o Kościół, znaleźli w sobie odwagę. Jeśli stawiają je w uczciwości serca i z wiarą, że to prowadzi do dobra, Jezus wychodzi im naprzeciw. Co jednak z naszą odwagą? Co z odwagą tych, do których te pytania również są kierowane? Co z odwagą ludzi tworzących Kościół? Czy znajdziemy odwagę konfrontowania się z wątpiącymi, która oznacza także zgodę na zmiany, a nawet wstrząsy? A może wolimy zasklepić się w tym, co znane, pewne, stabilne i dające poczucie bezpieczeństwa, nawet jeśli ono z czasem okaże się złudne? Gdzie jest Duch Święty? W poszukiwaniach, w drodze, w odkrywaniu nowych wyzwań i spotkaniu z drugim człowiekiem? Czy w wygodnym zamknięciu na nieznane? Jezus dziś wzywa swoich uczniów: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”. To nie jest zachęta do stagnacji.