Logo Przewdonik Katolicki

Komunijna rewolucja

ks. Artur Stopka
Uroczystość Pierwszej Komunii Świętej w jednej z lubelskich parafii, maj 2018 r. fot. WOJCIECH PACEWICZ/PAP

Pandemia zmieniła przebieg uroczystości pierwszokomunijnych na bardziej rodzinny i wspólnotowy. To, co miało być tylko wyjątkiem może się stać nową, lepszą zasadą. Pandemia obudziła nadzieję, że wszystko może być inaczej.

Gdy trzydzieści lat temu pewien młodziutki ksiądz po raz pierwszy w życiu prowadził grupę dzieci do Pierwszej Komunii Świętej, nie przewidział, że jednym z największych problemów, niszczących skutecznie wiele miesięcy pracy z rodzicami i dziećmi, będzie zachowanie komunijnych gości. Gdy kilkanaście minut przed rozpoczęciem uroczystości wszedł do kościoła, stanął jak wryty, słysząc gwar i hałas niczym na jakiejś sali przed rozpoczęciem imprezy. Mnóstwo zebranych w kościele ludzi zachowywało się jak lekko znudzeni i zniecierpliwieni widzowie przed spektaklem. Czas do jego rozpoczęcia urozmaicali sobie rozmowami o prezentach, jakie przyszykowali, żartami, komentowaniem wystroju świątyni itp. Byli szczerze zdumieni, gdy podenerwowany ksiądz zaczął ich uciszać, sugerując, że jeśli tak podchodzą do Pierwszej Komunii ich krewnych, to lepiej, żeby zostali na zewnątrz kościoła.

Rytualne narzekania
Ten incydent sprzed trzech dekad pokazuje, że dobre przygotowanie i przeżycie Pierwszej Komunii Świętej stanowi poważny problem, i to od dawna. W okolicach miesiąca komunijnego od lat pojawiają się dyskusje i apele dotyczące godnego uczestnictwa w tej uroczystości. Mówi się i pisze dużo o „masówkach”, tłumach gości, nieraz bardzo luźno związanych z Kościołem, dziecięcych strojach, przypominających czasami ślubne kreacje. Narzeka się, już niemal rytualnie, na kosztowne prezenty, komercjalizację i materializm wpajane dzieciom. Wytyka się organizowane w niejednokrotnie drogich lokalach wystawne imprezy, w czasie których nie brakuje alkoholu, a dzieci, które po raz pierwszy w życiu przyjęły Ciało Chrystusa, schodzą na drugi plan i zagubione biegają między stolikami.
Wiele z tych dyżurnych tematów nie pojawiło się wiosną zeszłego roku i nie pojawiają się w bieżącym. Okazało się, że pandemia skutecznie „rozwiązała” niektóre z problemów, a inne usunęła w cień. Można by się cieszyć z paradoksu, do jakiego doszło. Jednak pojawia się pytanie, jak długotrwałe okażą się te pozytywne skutki? Czy po zniesieniu obostrzeń wszystkie nadużycia związane z Pierwszą Komunią wrócą z tą samą siłą? A może Covid-19 okaże się okazją nie tylko do zastanowienia nad możliwymi zmianami, lecz do ich wprowadzenia w życie?

Dwie „pierwsze” Komunie
Nie jest tak, że nikt nie próbuje naprawić sytuacji wokół Pierwszej Komunii Świętej. Na przykład w pewnej parafii w południowo-wschodniej Polsce organizowano kiedyś Pierwszą i... Drugą Komunię. Ta pierwsza odbywała się w bardzo ograniczonym gronie. Ta druga miała miejsce tydzień później na zakończenie tzw. białego tygodnia, to na niej pojawiali się liczni goście i po niej odbywała się tradycyjna huczna impreza. Jak można wyczytać w internecie, po latach ci, którzy doświadczyli właśnie tej próby rozwiązania piętrzących się „komunijnych” problemów, mają wątpliwości, czy była to najwłaściwsza droga. Zauważyli fasadowość tej swoistej „powtórki”. Co prawda za pierwszym razem spotkanie z Jezusem w Eucharystii faktycznie było na pierwszym planie, jednak już siedem dni później nie okazywało się najważniejsze.

Wczesna i intymna
Jedną z dróg ominięcia tradycji „masowych” Pierwszych Komunii jest organizowana tzw. Wczesna Komunia. Ma już ona swoją kilkudziesięcioletnią tradycję. Jej istotą nie jest tylko młodszy wiek dzieci. Niezwykle ważną różnicą jest stopień zaangażowania rodziców w przygotowania. Ich udział nie ogranicza się do kilku spotkań w ciągu roku, ale polega na stałym uczestnictwie razem z dzieckiem. Dobrze przygotowana Wczesna Komunia jest zazwyczaj pozbawionym blichtru przeżyciem rodzinnym, a równocześnie bardzo intymnym doświadczeniem, zwykle mającym wpływ na życie wiary wszystkich uczestników. Bywa też tak, że to rodzice, przy okazji katechez dzieci, odkrywają głębiej swoją wiarę. Bywa, że po latach jeden z rodziców wraca do czynnego praktykowania wiary w kościele. Pojawiają się jednak z różnych stron Polski niepokojące sygnały, mówiące o malejącym zainteresowaniu tą formą przygotowania. W innych z kolei właśnie takie przygotowanie ma coraz większą grupę zwolenników.
 
180 stopni
Poszukiwania trwają. Kilka lat temu „Przewodnik” opisał prowadzone z udziałem katechistów przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej w parafii Maryi Królowej w Poznaniu, gdzie proboszczem jest ks. Marcin Węcławski. W tekście, poświęconym przede wszystkim różnym formom aktywności katechistów, znalazły się inspirujące informacje dotyczące samego podejścia do Pierwszej Komunii. Katechiści to nie katecheci. Nie są zawodowymi nauczycielami, ale osobami, które przeszły odpowiednią formację, pozwalającą im na towarzyszenie rodzinom w rozwoju duchowym i przekazywaniu treści katechetycznych. Są bardziej świadkami niż nauczycielami. I jest to zdecydowanie zaleta ich służby. 
W zaproponowanej w tej parafii formie przygotowania dzieci do tego sakramentu chodzi więc o radykalną zmianę myślenia, odwrócenie go o 180 stopni. „To brzmi szokująco, ale przestaliśmy przygotowywać dzieci do tego sakramentu” – stwierdza ks. Węcławski. Powołując się na swoje doświadczenie, wskazuje, że łączny wkład w przygotowanie do Pierwszej Komunii Świętej, nawet najgorliwszego księdza i najlepszej katechetki, to w sumie dziesięć procent. „Wkład rodziców to 90 proc.” – dodając, że bardzo często właśnie tych 90 proc. najbardziej brakuje.

Co pokazują rodzice
Dla ks. Węcławskiego jest jasne, że dzieci wzorują się na rodzicach, więc jeżeli oni nie chodzą do kościoła, to dzieci też nie będą. Ten mechanizm sięga znacznie głębiej. Dla proboszcza z poznańskiej Wildy jest oczywiste, że jeżeli rodzice permanentnie łamią przykazania, to niewiele wyniknie z tego, że pani katechetka poprowadzi świetną katechezę o przykazaniach, a ksiądz wygłosi na ten temat świetną homilię. „Dzieci nie pójdą za tym, co powie katechetka. Pójdą za tym, co pokazują rodzice” – tłumaczy ks. Węcławski. Jaki z tego wniosek? To przede wszystkim rodziców trzeba przygotować do Pierwszej Komunii ich dziecka po to, aby oni mogli je do niej przygotować. Takie podejście wymaga zmiany sposobu myślenia nie tylko u najbliższych dziecka pierwszokomunijnego, nie tylko u duchownych i katechetów, ale także u parafian. Ponieważ w tej formule konieczne jest zaangażowanie bardzo wielu świeckich. Potrzeba faktycznych katechistów.

Jest okazja
Można czasem usłyszeć, że Pierwsza Komunia Święta to wydarzenie dotyczące całej parafii. Rzecz w tym, że nie ogranicza się ono do samej pierwszokomunijnej uroczystości. Okazuje się, że wpisuje się w całokształt funkcjonowania formacji duchowej w parafii i jej życia wspólnotowego. Pandemia jest tylko okazją, aby to sobie uświadomić. A może nawet zmienić, zacząć inaczej?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki