Wielu stawia sobie dziś pytanie: dlaczego Jezus Miłosierny nie uratował nas z pandemii? Dlaczego to tak długo trwa?
– Chrześcijaństwo to pokorne uznanie, że Bóg wie lepiej, co jest dla nas dobre. Jego Miłosierdzie nie polega na spełnianiu naszych próśb, na tym, że kiedy prosimy, to On nie ma wyjścia i daje. Jezus uczy nas, na czym polega zaufanie. Uczy nas powtarzać „Bądź wola Twoja”. W Wielki Czwartek mówi: Ojcze, zabierz ten Kielich, ale niech się stanie, jak Ty chcesz. Jeśli mamy mówić o istocie orędzia o Bożym Miłosierdziu, to kryje się ona w słowie „zaufaj”. Mogę więc odwrócić zadane pytanie i zapytać: czy my jesteśmy już gotowi ufać? Czy nadal myślimy, że to Bóg musi coś pozmieniać w świecie, zamiast szukać w nim Jego woli? Wszystko, co nas spotyka, każda sytuacja, w jakiej się znajdujemy, również pandemia, ma być dla nas okazją, żeby ufać coraz bardziej. Tymczasem niebezpieczeństwem, jakie może się tu pojawić, jest duch magii. Komuś może się wydawać, że skoro Jezus dał swój obraz, dał Koronkę, dał jakąś zewnętrzną formę, to wystarczy ją zastosować, żeby „zadziałało”. Nie musi zadziałać. Te zewnętrzne formy nie są dane po to, żeby coś „zadziałało”, ale żeby nauczyć nas rozumieć, że Bóg najlepiej wie, co jest dla świata i dla człowieka dobre.

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 15/2021, na stronie dostępna od 19.05.2021