Logo Przewdonik Katolicki

Komisja dominikanów – punkt zwrotny?

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Dominikanie doszli zapewne do przekonania, że najlepszą obroną „dobrego imienia” zakonu nie jest zatajanie smutnej przeszłości, lecz jej wyjaśnienie

Powołanie przez dominikanów niezależnej komisji, mającej opisać skandaliczne ekscesy i przestępstwa seksualne o. Pawła M., to nowa jakość w Kościele w Polsce. Owszem, dominikanie sporo ryzykują, bo może okazać się, że mechanizmy, które powinny zadziałać, zawiodły i to bardzo poważnie. A w związku z tym, że za mechanizmy – ich tworzenie, ale i przestrzeganie – odpowiedzialni są ludzie, być może okaże się, że oprócz Pawła M. zawiódł ktoś jeszcze. Można się więc spodziewać, że raport, który ma być gotowy do końca czerwca, wskaże konkretne osoby, które nie sprostały zadaniu jako przełożeni lub świadkowie odrażających poczynań ojca M. Jednak świadomość takiego ryzyka nie powstrzymała dominikanów przed przekazaniem sprawy niezależnemu gremium, w dodatku ze zdecydowaną większością świeckich (6:2). Doszli zapewne do przekonania, że najlepszą obroną „dobrego imienia” zakonu nie jest zatajanie smutnej przeszłości, lecz jej wyjaśnienie – po to, by zadośćuczynić skrzywdzonym, ukarać winnych i wyciągnąć wnioski służące prewencji. A także po to, by mroczny wrocławski dramat nie położył się cieniem na całej wspólnocie dominikanów, którzy – jak najbardziej zasłużenie – są dla wielu polskich katolików oazą duszpasterstwa autentycznego, towarzyszącego, zaangażowanego. Co prawda można zastanawiać się, dlaczego sprawy sprzed lat wyszły dopiero teraz, zwłaszcza – dlaczego dopiero teraz zdecydowano się na krótko z powołaniem komisji. Ale to już nieco inny wątek, zaś w sumie najważniejsze jest, że decyzja została podjęta. Tak czy inaczej, stawką w tej grze jest dla dominikanów odzyskanie dobrego imienia i złapanie nowych sił w prowadzeniu ludzi do Boga.
Jednocześnie jednak znaczenie tej komisji może wykraczać daleko poza spawy tego konkretnego zakonu. Być może oznaczać będzie początek nowego etapu rozliczania się Kościoła z przeszłością, która wciąż nie pozwala całej wspólnocie wyjść z jakiegoś zaklętego kręgu, pomoże odzyskać pełnię ewangelizacyjnych mocy i przywrócić Kościołowi społeczne zaufanie.
Nie chcę przez to powiedzieć, że powoływanie podobnych gremiów jest panaceum na wszystkie przypadki wykorzystywania seksualnego małoletnich. Ale jestem niemal pewien, że gdyby taką drogą poszły niektóre diecezje czy zakony – zwłaszcza zanim jeszcze o różnych bulwersujących przypadkach poinformowały media – bylibyśmy dziś w zupełnie innym miejscu niż jesteśmy.
Nie chcę chwalić dnia przed zakonem słońca – nie wiem, jaki będzie efekt prac komisji kierowanej przez Tomasza Terlikowskiego. Ale życzę temu zespołowi, by nie zawiódł pokładanych w nim nadziei. Bardzo bym chciał, by zarówno model pracy, jak i ostateczny raport komisji okazał się modelowy: służący prawdzie, skoncentrowany na dobru skrzywdzonych, wskazujący jak uniknąć błędów w przyszłości, słowem – wiarygodny zarówno dla Kościoła, jak i społeczeństwa. Bo, tak myślę, mogłoby to przekonać także inne zakony i diecezje do pójścia podobną drogą. Tak, ta komisja przeciera szlak, wykonuje pionierską robotę. Czy to będzie punkt zwrotny?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki