Dobrze wiemy, że o Świętym Józefie wspomniano tylko w kilku zdaniach i to nie we wszystkich Ewangeliach. Kilka słów przeczytamy o nim w Ewangelii według św. Mateusza która rozpoczyna się właściwie od rodowodu Świętego Józefa i określa go jako człowieka Sprawiedliwego, który różnego rodzaju wskazania od Pana Boga otrzymuje we śnie. Chroni on Jezusa, uciekając wraz z Maryją do Egiptu i po powrocie z tego wygnania znika z kart Ewangelii Mateuszowej.
W Ewangelii według św. Łukasza Józef pojawia się dopiero przy narodzinach Pana Jezusa, jest co prawda wspomniany przy zwiastowaniu, ale jako bohatera spotykamy go dopiero, gdy wraz ze swoją małżonką udaje się na spis ludności do Betlejem. Następnie towarzyszymy młodemu małżeństwu w pielgrzymce do Jerozolimy, podczas której nazywany jest ojcem Jezusa, a także pod koniec drugiego rozdziału ewangelista przytacza epizod z młodzieńczego życia Jezusa, kiedy zostaje On w świątyni, a Józef wraz z Maryją szukają Go i odnajdują wśród uczonych w piśmie. Istotnie mąż Maryi Józef nie wypowiada w Ewangelii żadnego słowa, jednak o nim samym powstało wiele słów: traktatów, pieśni, modlitw, a nawet powieści.
Cień Ojca
O jednej z nich wspomina papież Franciszek w liście Patris corde napisanym w związku z Rokiem Świętego Józefa i dla wielu z nas ogromną niespodzianką było to, że Ojciec Święty powołuje się na dzieło… naszego rodaka: „Polski pisarz Jan Dobraczyński w książce Cień Ojca opowiedział w formie powieści o życiu Świętego Józefa. Przez sugestywny obraz cienia określił postać Józefa, który w stosunku do Jezusa jest cieniem Ojca Niebieskiego na ziemi: osłania Go, chroni, nie odstępuje od Niego, podążając Jego śladami. Przychodzi na myśl to, co Mojżesz przypomina Izraelowi: «Widziałeś też i na pustyni: Pan niósł cię, jak niesie ojciec swego syna, całą drogę, którą szliście» (Pwt 1, 31). Tak Józef sprawował ojcostwo przez całe swe życie”.
Niestety, mimo podjętych starań nie udało mi się uzyskać informacji, w jaki sposób Jorge Bergoglio trafił na zapewne hiszpańskie bądź włoskie tłumaczenie powieści Dobraczyńskiego. Jest to o tyle ciekawe, że to debiutancka powieść tego pisarza, dopiero następna Listy Nikodema zyskała międzynarodową sławę. Przypuszczam, że wydana w oficynie wydawniczej współpracującego z komunistyczną władzą Stowarzyszenia Katolików PAX mogła być tłumaczona na języki krajów sympatyzujących z komunistami, tych hiszpańskojęzycznych południowoamerykańskich i w ten sposób, poprzez podobne stowarzyszenia katolików w innych krajach mogła dotrzeć do Argentyny. W każdym razie pomijając ten wątek, jak i sam bardzo skomplikowany życiorys Jana Dobraczyńskiego, warto do tej książki w Roku Świętego Józefa sięgnąć.
Jej fabuła osnuta jest wokół tych sześciu wydarzeń, które wspomniałem: zwiastowania NMP, narodzin Jezusa, hołdu pasterzy i trzech króli, ucieczki do Egiptu, ofiarowania w świątyni i odnalezienia Jezusa w świątyni. Tytułowy cień, na który uwagę zwrócił papież Franciszek, pokazuje niezwykłą konstrukcję tej powieści opierającą się z jednej strony na bardzo wnikliwym nakreśleniu planu historycznego z wieloma szczegółami oddającymi kulturę Żydów czasów Jezusa, ich problemów społecznych i politycznych, a z drugiej na duchowym odczytywaniu tych wydarzeń, w duchu Ewangelii, która dla bohaterów książki dzieje się właściwie na ich oczach, jest częścią ich życia. Na przykład anioł zwraca się do rozgoryczonego Józefa, który dowiaduje się o tym, że Maryja jest w ciąży, i pociesza go słowami: „To wszystko prawda – wydawało mu się, że słyszy. – Jak mało Go znacie, choć tyle miłości zaznaliście... Czy naprawdę nie wiecie dotąd, kim On jest? Słuchaj, Józefie, synu Dawida i Achaza, Ezechiasza i Jakuba. On ciebie pyta, czy chcesz ty, który dokonałeś wyrzeczenia razem z nią, pozostać przy niej jako cień Ojca...? Czy zgadzasz się?”.
Józef przedstawiony jest w tej powieści nie jako słaby, jako uległy mężczyzna, ktoś, kto nie ma własnego zdania, ale jako człowiek naturalnie dobry, kierujący się Prawdą, nieuciekający się do podstępu. Swoją siłę i energię życiową czerpał z pracy, z relacji z innymi, z więzów rodzinnych, które również w dramatycznych warunkach musiał zerwać. Dobraczyński nieco apokryficznie, ale nie nieprawdopodobnie kreśli obraz stosunków ludzi znanych nam z Ewangelii jako dość bliskiej rodziny, nawet jeśli nie naturalnie bliskiej, to poprzez fakt przyjęcia Jezusa i spotkania Go zacieśnionej. W jego wersji Józef ma dwadzieścia kilka lat jest bardzo dobrym rzemieślnikiem i człowiekiem o ogromnej wrażliwości, bardzo kochającym Maryję i potrafiącym odczytać potrzeby Jej i dziecka, które stało się jego dzieckiem. Ciekawy jest tutaj rys szacunku wobec kobiet, którym darzy Józef każdą niewiastę. Jego myślenie jest w zasadzie rewolucyjne wobec doświadczeń ludzi tamtego czasu, co często jest podkreślane. Józef jest prekursorem równości kobiet i mężczyzn, nie robi tego w sposób hałaśliwy, ale swoim codziennym świadectwem i szacunkiem wobec kobiet buduje w swoim świecie taką równość.
Nie obchodzą go również względy ludzkie, bieżąca polityka, wprost mówi o tym, że kapłani zblatowani są z królem i cesarzem, a on sam jedyne, czego pragnie, to pełnienie Bożej woli: „Nie kłopotałbym się tym, myślał, gdyby w tej chwili rodził się mój prawdziwy syn. Wiedziałbym, że będzie taki, jakim go uczynię. Że potrafię przekazać mu swoje uczucia. Ale to nie jest mój syn... To jest Ktoś, kogo zsyła Najwyższy. Przychodzi, by wykonać Jego wolę. Józef sam niczego innego nie pragnął. Czekał, by usłyszeć wezwanie Najwyższego. Gdy ono padło, poszedł za nim, choć kazano mu wyrzec się dziewczyny, którą znalazł, i swego marzenia o synu. Nie rozumiem, myślał, ale skoro On tego żąda…”.
Cieśla
Z kolei u francuskiego pisarza Oliviera Le Gendre poznajemy dużo młodszego Józefa. Ma on 16 lat i jest zalotnikiem Maryi. Zaiste, te dane biograficzne o nim są pewną wypadkową wiedzy na temat długości życia mężczyzn w tamtym czasie i obyczajów społecznych, według których śluby aranżowano bardzo wcześnie. W króciutkiej powieści również bardzo dobrze oddane są realia życia Świętej Rodziny. Le Gendre skupia się jednak bardziej na duchowym aspekcie tych wydarzeń, w świetny i lapidarny sposób komentując tę część historii zbawienia.
Tu również Józef jest młodym silnym mężczyzną, pobożnym i szalenie zakochanym w Maryi i swoim synu. On z kolei tworzy trzy portrety: realny, duchowy, podobnie jak Dobraczyński, oraz psychologiczny. Józef i Maryja płaczą, są ludźmi z krwi i kości, doznającymi rozterek i radości. Duży akcent położony jest na konsekwencję wyboru, jakiego dokonał Józef: „Wziął dziecko i jego matkę obarczył się nimi tej nocy na zawsze, aż do śmierci, nie pragnąc doznać Niczego więcej, nie chcąc zarezerwować sobie żadnego rozstaju dróg, żadnego wyjścia awaryjnego. Cieśla uznał, że nic więcej nie zostało mu dane do zrobienia i że sam fakt, iż weźmie dziecko i jego matkę, to już wystarczy”.
Właśnie – tytułowy cieśla oddany jest pracy, ma wobec niej nie tylko szacunek, ale dba o to, by sprawiała mu ona przyjemność, a także niosła dobro innym. Bardzo popularne w XX wieku przedstawienie Józefa jako robotnika, które odczytujemy w obu powieściach, przybliża nam tę tajemniczą postać. O tym zawodzie dowiadujemy się jednak z Ewangelii Mateusza w sposób pośredni, gdy pytają o Jezusa: „Czyż nie jest to syn cieśli?”. Wiemy, skąd i z jakiego rodu pochodził, ale kwestia zawodu – co konkretnie robił? Św. Justyn (ok. 100–ok. 166) pisał, że Święty Józef wykonywał sochy drewniane i jarzma na woły, w wierszu ks. Jana Twardowskiego cieśla Józef tworzy nawet „krzyżyk na drogę”. Mamy również liczne apokryfy, w tym ewangelię o dzieciństwie Jezusa, podania, w których sugerowano, że Józef poślubiając Maryję, był wdowcem. To już pewna wścibskość, bo dla wiary nie jest potrzebne nam nic więcej, ponad to co zapisała Ewangelia, a co twórczo rozwijają Dobraczyński i Le Gendre.
Sama postać Józefa, posłusznego snom opiekuna Boga, w naszym rozkrzyczanym świecie, w którym każdy musi nieustannie wystawiać sobie wielosłowne curriculum vitae, jest bardzo pouczająca – jeśli wybierze Cię Bóg, nawet gdy nie wypowiesz słowa, a zrobisz tylko to, co masz zrobisz, zapiszesz się na kartach historii zbawienia.