Czy nie jest wam znany z dzieciństwa taki obrazek: mama pracuje osiem godzin, tata pracuje osiem godzin, oboje wstają o 6.00, wracają około 17.00. Tata się kładzie, żeby odpocząć. Mama miesza w garnkach. Tak to bywało, ale mam nadzieję, że teraz coraz rzadziej. Tak sobie pomyślałam, że dawniej kobiety miały naprawdę znacznie ciężej, bo oprócz tego, że bywały lekarkami, sprzedawczyniami i nauczycielkami, to jeszcze musiały być świetnymi gospodyniami domowymi. Wiem, że nie jest to żadne odkrycie Ameryki. Oczekiwania wobec nich były duże, szczególnie gdy dotyczyły poziomu błysku podłóg i przezroczystości szyb w oknach. Nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego mężczyźni tak rzadko umieli wtedy wyprać firankę albo wyczyścić toaletę? I jeszcze nie wiem, dlaczego kobieta powinna lubić sprzątać i gotować i jeszcze robić to świetnie? Wie ktoś?
Ja sprzątać zbytnio nie lubię, mam zawsze tyle ciekawszych rzeczy do zrobienia, świat jest taki interesujący. Kobiety coraz częściej to przyznają, odczarowując idealny wzorzec gospodyni domowej, mrugając do siebie okiem i bez wstydu dzieląc się przefajnymi wpadkami. Można o nich poczytać w mediach społecznościowych na przykład na profilu „Ch**owej Pani Domu”. Co do mojej niechęci do sprzątania rozweseliła mnie na przykład pewna użytkowniczka, która na zadane przez kogoś pytanie: co pomaga ci w sprzątaniu, odpowiedziała, że kiedy zamiata, wyobraża sobie, że jest słynną influencerką, która właśnie kręci reklamę. Bo dobrze jest mieć dystans do siebie.
Niedawno, a było to w momencie psychicznej zniżki, natknęłam się na taki post: „Dziewuchy, napiszcie, czym zajmujecie się na co dzień. Wrzućcie tu krótkie info o swojej pracy i pokażmy innym, że w kuchni to najwięcej czasu spędzamy wtedy, kiedy chipsy spadną nam za szafkę i za cholerę nie możemy ich stamtąd wyciągnąć”. I dziewuchy napisały: pracuję w sklepie, wykładając towar na półki, pracuję w restauracji na kuchni, pracuję na uniwersytecie w Anglii, jestem oceanografem, trenuję psy, opiekuję się zwierzętami w zoo, jestem kontrolerem ruchu lotniczego, pracuję na infolinii PKP, pracuję w obozie dla uchodźców, sprzątam w kilku domach, jestem kierowcą ciężarówki, jestem analitykiem w brytyjskiej policji, jestem trzecim oficerem na statkach, jestem nauczycielką, jestem wychowawczynią w domu dziecka… Mogłabym wymieniać bez końca, bo lektura tych postów setek nieznajomych kobiet bardzo mnie wzruszyła. Chciałabym wykrzyczeć: zobaczcie, jakie jesteśmy piękne i ile mamy siły! Jesteśmy wszędzie, świat bez nas nie dałby sobie rady. Takie poczucie siostrzeństwa daje moc. Dziewczyny! Ściskam Was wszystkie.