Logo Przewdonik Katolicki

Nie brukajmy wartości

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Zaprzęganie wartości do obrony politycznych sojuszników być może jest obliczone na naiwność odbiorców, ale sprawia, że te „wartości” zostają zbrukane

Prezes Daniel Obajtek to symbol skuteczności i determinacji. Medialna nagonka próbuje niszczyć człowieka wiernego wartościom i prawicowym ideałom. Siła lewackiego zacietrzewienia tylko potwierdza, że takie osoby są potrzebne w życiu publicznym” – tymi słowy były rzecznik rządu Beaty Szydło, poseł Rafał Bochenek w mediach społecznościowych skomentował ujawnione przez „Gazetę Wyborczą” taśmy, na których słychać prezesa Obajtka rozmawiającego o lokalnej polityce, biznesach i rodzinie. O swoim wuju, prowadzącym konkurencyjną firmę, wobec tej, w której pracował, nim został wójtem Pcimia, prezes mówi, używając następujących słów... a może jednak daruję czytelnikom cytowanie wulgaryzmów.
Bo właśnie z tym mam największy problem. Nie, nie, nie z samymi przekleństwami. Wielu osobom zdarza się zakląć. I pewnie większość normalnych osób tego potem żałuje. Tym, co mnie w tej całej sytuacji niezwykle bulwersuje, to po pierwsze straszna hipokryzja, a po drugie nadużywanie wartości do tego, by usprawiedliwiać swoich. 
Zacznijmy od hipokryzji. Gdy szefowa Strajku Kobiet podczas protestów dotyczących aborcji skandowała hasło „wy...ć”, wiele osób, ja również, było oburzonych. Wulgaryzmy istnieją gdzieś na marginesie naszego życia, ale istnieje niepisana umowa, że nie mają wstępu do świata oficjalnego. Politycy partii rządzącej strasznie się oburzali na Martę Lempart za używanie wulgaryzmów. No więc dziś, gdy ujawnione zostało nagranie z udziałem członka obozu władzy, który przeklina, skądinąd własnego wuja, wszystkimi znanymi w polskim języku obelgami, nie można powiedzieć, że to lewacki atak. Nie, jak się oburzało na Lempart, trzeba się oburzyć na Obajtka. Inaczej jesteśmy świadkami strasznej hipokryzji.
A dlaczego rządząca prawica w znacznej większości nie chce się oburzyć na przekleństwa prezesa Obajtka? I tu trzeba wrócić do wpisu Rafała Bochenka. Ujawnienie rozmów, w których on sam z dobrej woli, nikt go do tego nie zmuszał, przeklinał – ale powiedzmy sobie szczerze, nie tylko przekleństwa są problemem w tych nagraniach – zdaniem prominentnego polityka partii rządzącej to „medialna nagonka i próba zniszczenia człowieka wiernego wartościom”. Niestety, na nagraniach słychać lokalnego polityka brutalnie robiącego porządki w świecie biznesu, polityki i rodzinnych porachunków. Co to ma wspólnego z „wartościami”? Pisanie o wartościach to odwracanie kota ogonem. W ten sposób wartości sprowadza się do poziomu brudnych lokalnych układów. Zaprzęganie wartości do obrony politycznych sojuszników być może jest obliczone na naiwność odbiorców, ale sprawia, że te „wartości” zostają zbrukane. Zamiast powiedzieć „przepraszam”, zamiast powiedzieć „no cóż, przykro mi, że prezes Obajtek brzydko się wyrażał, ale poza tym to fajny i dobry człowiek”, broniąc jego wypowiedzi, które są nie do obrony, kompromituje się prawicowe „wartości i ideały”. 
Czasem lepiej jest powiedzieć „przepraszam”, niż przekonywać, że wszystkiemu winni są lewacy. Bo władza może się zmienić, układy mogą się zmienić, ale zbrukane wartości pozostaną zbrukane. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki