Badania socjologiczne nie podają recept – są jak lekarska diagnoza dla społeczeństwa. Z perspektywy trzech lat okazuje się, że badania religijności młodzieży, które przeprowadzone zostały w 2017 r. w archidiecezji łódzkiej, były diagnozą niezwykle trafną. To, co dzieje się dziś na ulicach, jest znakiem, że nie zastosowano wówczas odpowiedniej recepty – lub że na leczenie pacjenta okazało się już za późno. Samemu rozwojowi choroby trudno jest się dziwić. Wręcz przeciwnie. Badania pokazują, że dokładnie tego powinniśmy się byli spodziewać.
1. Deklaracja wiary
Jestem wierzący i stosuję się do wskazań Kościoła – 20,3%
Jestem wierzący, ale świadomie nie stosuję się do wszystkich wskazań Kościoła – 24,4%
Jestem wierzący na swój własny sposób – 37,8%
Jestem niezdecydowany – 5,7%
Jestem niewierzący – 10,9%
2.W jakich sytuacjach przeżywasz doświadczenie Boga?
W osobistej modlitwie: w ogóle (7%), prawie w ogóle (3,5%),
trudno powiedzieć (14,8%), trochę przeżywam (22,8%),
najlepiej przeżywam (38%)
Na nabożeństwach w kościele: w ogóle (9,4%), prawie w ogóle (5,5%), trudno powiedzieć (17,7%), trochę przeżywam (27%), najlepiej przeżywam (27,2%)
W spotkaniu z drugim człowiekiem: w ogóle (25,3%),
prawie w ogóle (10,7%), trudno powiedzieć (35,4%),
trochę przeżywam (12,5%), najlepiej przeżywam (3,6%).
W rodzinie: w ogóle (13,6%), prawie w ogóle (9,1%),
trudno powiedzieć (30,2%), trochę przeżywam (23,9%),
najlepiej przeżywam (8,5%).
(procenty nie sumują się do 100, gdyż była możliwość wielokrotnego wyboru)
3.W jaki sposób się modlisz?
Regularnie rano i wieczorem: tak 12,1%; nie 86,5%
Bardzo rzadko: tak 12,3%; nie 67%
Wyłącznie własnymi słowami: tak 19,7%; nie 80,3%
Własnymi słowami i gotowymi modlitwami:
tak 38,2%; nie 61,8%
Czytając Biblię: tak 4,3%; nie 95,7%
Lubię wejść do kościoła i chwilę się pomodlić:
tak 16,1%; nie 83,9%
W domu wspólnie z rodzicami i rodzeństwem:
tak: 3,1%; nie 96,9%
Procenty nie sumują się do 100, gdyż nie wszyscy udzielili odpowiedzi
na poszczególne warianty pytania.
Źródło: Kaja Kaźmierska, Młodzież Archidiecezji Łódzkiej. Szkic do portretu, Łódź 2018.
Najbardziej religijni?
Są badania, które nas uspokajają. W 2018 r. Centrum Religii i Społeczeństwa Benedykta XVI przy Uniwersytecie St Mary’s pod Londynem we współpracy z Instytutem Katolickim w Paryżu przeprowadziło analizę, z której wynika, że polska młodzież jest najbardziej religijna w Europie. Z wiarą katolicką identyfikuje się u nas 82 proc. badanych – w Czechach jest to zaledwie 9 proc.
Wyniki tych badań mogły wielu skłonić do triumfu. Triumf ten jednak ostudziły szybko kolejne badania, z tego samego roku. Pew Research Center sprawdzało, jak wyglądają różnice w religijności między pokoleniami w poszczególnych krajach. Okazało się, że w Polsce rozbieżność między pokoleniami była największa spośród 106 badanych państw i dotyczyła zarówno postrzegania religii jako ważnej w życiu, jak i w deklaracji uczestnictwa w niedzielnych nabożeństwach i w codziennej modlitwie (w tej ostatniej zajęliśmy drugie miejsce, na pierwszym była Japonia). Wyniki te pokazują, jak szybko zmienia się religijność w Polsce i jak zdecydowanie młodzi od wiary odchodzą.
W badaniach prowadzonych przez Rafała Cekierę z Uniwersytetu Śląskiego wśród studentów Grupy Wyszehradzkiej Polacy religię umieścili na ostatnim, dziewiątym miejscu pośród ważnych dla siebie wartości.
Wobec tych wyników nie można nie zapytać, co właściwie ta wiara dla młodych oznacza. Co mają na myśli, kiedy mówią „wierzę”, „jestem katolikiem” – i jak przekłada się to na ich życie. Tu z pomocą przychodzą wspomniane wcześniej badania religijności młodzieży archidiecezji łódzkiej.
Wiara bez moralności
Jak wierzy młodzież? Młodzi w badaniu mogli wybrać, czy deklarują się jako „wierzący i stosujący się do wskazań Kościoła”, jako „wierzący, ale świadomie nie stosujący się do wszystkich wskazań Kościoła”, „wierzący na swój własny sposób” i „niezdecydowani” i „niewierzący”. Z punktu widzenia Kościoła odpowiedzią najbardziej oczekiwaną byłaby pierwsza z nich. Tymczasem choć w sumie 82 proc. młodych deklaruje się jako osoby wierzące, to zaledwie 20,3 proc. twierdzi, że stosuje się do wskazań Kościoła. Ponad połowa spośród młodych deklarujących wiarę przyznaje, że samodzielnie i świadomie decyduje, których wskazań chce przestrzegać, a których nie – i odrzuca je w mniejszym lub większym stopniu. Stosunkowo duża selektywność w wybieraniu praw moralnych „do przestrzegania” świadczyć może o słabym powiązaniu deklaracji religijności z praktyką życia przez tę religijność wymaganą (grafika 1).
Autorzy badań przyznają, że wyniki w nich otrzymane zbieżne są z wynikami ogólnopolskimi badań prowadzonych przez CBOS w 2017 r. Okazało się w nich, że zaledwie
42 proc. Polaków uzasadnienia moralnych reguł postępowania szuka w religii i że od 2009 r.
liczba ta spadła aż o 20 proc. Katolickie zasady moralne za najlepszą i wystarczającą podstawę moralności uznało wówczas zaledwie
19 proc. wierzących.
Trudno nie zauważyć, że jest to spadek niezwykle duży i bardzo szybki. Dla duszpasterstwa aktualne pozostaje jednak pytanie, na które badania socjologów nie dają odpowiedzi: na czym polega ów katolicyzm, który przyjmowany jest niejako bez niesionych przez siebie reguł moralnych? Dlaczego deklarujący się jako wierzący ludzie przestają uzasadniać swoje moralne wybory religią? I czy rzeczywiście szukanie uzasadnienia reguł moralnych poza religią na pewno musi być wiary zagrożeniem?
Za oderwaniem deklarowanej wiary od moralności stać może przekonanie, że można wierzyć w Boga, niekoniecznie przyjmując dane przez Niego prawa – jako niemające przełożenia na współczesne życie. Wtedy mówilibyśmy o słabości w nauczaniu katechezy.
Oderwanie to może być również wyrazem postrzegania głoszonej przez Kościół moralności jako prawa ludzkiego, „kościelnego” – niemającego bezpośredniego oparcia w Bogu. Ta interpretacja świadczyłaby o utracie wiarygodności Kościoła jako instytucji i jednocześnie o odrzuceniu jej autorytetu.
Z trzeciej jednak strony owo deklarowane odejście od uzasadniania moralności bezpośrednio religią nie musi być równoznaczne z odrzuceniem moralnego nauczania Kościoła. Może kryć się za nim na przykład potrzeba znajdowania także innych, pozareligijnych uzasadnień lub potrzeba mocniejszego ich uzasadnienia również w rozumie. To świadczyłoby wręcz o głębszej motywacji dla moralnych wyborów, motywacji sięgającej serca, woli i sumienia, a nie jedynie prostego przyjmowania podawanych pouczeń.
Samo oddzielenie jednak własnego życia od religijnych uzasadnień moralności będzie miało swoje dalsze skutki: między innymi w postaci negatywnej oceny zabierania przez Kościół głosu w sprawach moralnych.
Wiara bez relacji z Bogiem
Jak młodzież doświadcza Boga? Autorzy badania przyznają, że to pytanie sprawiło młodzieży największy problem. „Świadczyć o tym może bardzo duży odsetek wskazań «trudno powiedzieć», co oznacza, że respondenci nie mieli zdania na zadany im temat, a więc wcześniej się nad tym nie zastanawiali i zapewne o tym nie rozmawiali. Można przypuszczać, że temat ten nie był też poruszany na lekcjach religii. O kłopotliwości pytania może też świadczyć fakt, że badani mieli możliwość napisania własnej odpowiedzi i z niej nie skorzystali”.
Najczęściej młodzi przyznają się do doświadczenia Boga na osobistej modlitwie: mówi o tym 61,2 proc. badanych (grafika 2).
W kościele w czasie nabożeństw doświadcza Boga nieco mniej, bo 54 proc. badanych. Młodzi zasadniczo słabo doświadczają Boga w rodzinie (zaledwie jedna trzecia z nich) i bardzo słabo w spotkaniu z drugim człowiekiem (zaledwie 16 proc.).
Pytani o to, jak się modlą, odpowiadają najczęściej, że „własnymi słowami i gotowymi modlitwami” (38,2 proc.). 86,5 proc. badanych młodych nie modli się regularnie rano i wieczorem, 95,7 proc. mówi, że nie czyta Biblii. „W ogóle się nie modlę” – mówi zaledwie 4,4 proc. młodych (grafika 3).
I znów pojawiają się pytania teologa. Co robią w kościołach na liturgii ci, którzy nie doświadczają na niej Boga? Jak wygląda chrześcijaństwo, które nie żyje słowami Jezusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”? Jak wygląda modlitwa młodych, co za taką modlitwę uznają? I najważniejsze: skąd wzięło się w młodych takie właśnie doświadczanie Boga? Czy wynika ono z ich własnej słabości, z kultury, w której wyrastali, czy z pewnej wizji religijności, jaką byli karmieni – z postawienia pewnych religijnych form nad wartością osobistego doświadczania Boga w życiu, również poza budynkiem kościoła?
Wiara bez treści
W co tak naprawdę wierzą młodzi? Pytanie na pozór jest dziwne: skoro deklarują się jako wierzący, wyznawać powinni wiarę, jaką podaje im do wierzenia Kościół. Okazuje się jednak, że i to nie jest oczywiste. Więcej: żaden spośród wymienionych w badaniu dogmatów czy żadna z idei nie jest przyjmowana przez wierzącą młodzież w stu procentach. Najbliżej tego jest stwierdzenie, że „Bóg wysłuchuje modlitw” – z tym zgadza się 82 proc. badanych. W istnienie nieśmiertelnej duszy człowieka wierzy 70 proc., w grzech pierworodny 59 proc., a istnienie piekła już tylko 56 proc. – za to aż 30 proc. przyjmuje przeciwną chrześcijaństwu ideę reinkarnacji.
To niezwykle ważne dane: pokazują, jak myślą i wierzą ludzie, którzy wychodzą ze szkolnej katechezy, którzy potem słuchają kazań, biorą udział w internetowych dyskusjach na temat Kościoła. To z jednej strony kwestia pytania o skuteczność nauczania – z drugiej znów obraz myślenia o wierze jako o szerokiej ofercie, z której wybierać można jedynie pewne elementy.
Wiara bez praktyk
Pytanie o praktykowanie wiary zadane w tym konkretnym, łódzkim badaniu jest mało miarodajne dla całego kraju – coroczne badania dominicantes wskazują bowiem, że w archidiecezji łódzkiej praktykuje najmniej osób. Jest jednak ważne, bo mimo wszystko pokazać może jeśli nie liczby, to przynajmniej proporcje w praktykowaniu wiary przez młodych.
Na pytanie, z kim biorą udział młodzi w praktykach religijnych, większość, bo 64,6 proc. odpowiada, że z rodziną. Najmniej młodych uczestniczy w liturgiach w zorganizowanych grupach, na przykład wspólnotach młodzieżowych (2 proc.). 10,6 proc. młodych odpowiada, że praktykuje samemu.
Co oznacza ten najwyższy wskaźnik? Można patrzeć na to optymistycznie, przekonując, że to właśnie rodzina wspiera praktykowanie wiary i jest miejscem jej umacniania. Niestety, może się za tym wskaźnikiem kryć również wniosek pesymistyczny: że młodzi chodzą do kościoła wtedy, jeśli zostają do tego zmuszeni czy namówieni przez rodziców, jeśli robią to ze względu na to, że „tak w rodzinie trzeba”. Takie praktykowanie wiary w naturalny sposób skończy się najczęściej w momencie opuszczenia domu rodzinnego.
Jak często badani młodzi przystępują do Eucharystii? Raz w tygodniu robi to zaledwie 13,6 proc., kilka razy w roku – 22 proc. spośród tych, którzy deklarują się jako wierzący. 7,5 proc. deklarujących wiarę katolicką we Mszy św. nie uczestniczy w ogóle.
Jak uczestniczą w życiu parafii? 47,4 proc. nie uczestniczy w nim w ogóle, 40,3 proc. wyłącznie w Mszach czy nabożeństwach. Do relacji z parafią poza liturgiami przyznaje się niespełna 10 proc. młodych, w większości z mniejszych miejscowości.
W życiu publicznym
Taka jest wiara – aż chciałoby się napisać „wiara” w cudzysłowie – młodych, wyłaniająca się z badań socjologicznych. Mamy do czynienia z pokoleniem, które (w niewielkim uproszczeniu) zasadniczo nie zna i nie przyjmuje nauki Kościoła katolickiego, nie uznaje jej za fundament swoich moralnych wyborów, nie ma głębokiego, osobistego doświadczenia relacji z Bogiem, a do kościoła przychodzi w zasadzie jeszcze tylko wtedy, kiedy wymaga tego od niej presja rodziny czy środowiska.
Na ten obraz nakłada się dodatkowo postrzeganie przez młodych miejsca religii w życiu publicznym. Okazuje się, że zasadniczo nie rażą ich krzyże w budynkach publicznych czy święcenie przez księży budynków użyteczności publicznej, akcje charytatywne, obecność księży i sióstr w szpitalach czy istnienie szkół katolickich. Razi natomiast wypowiadanie się Kościoła na tematy moralno-obyczajowe (38,2 proc.), zajmowanie przez Kościół stanowiska w sprawie ustaw uchwalanych przez Sejm (55,1 proc.) oraz księża mówiący ludziom, jak głosować w wyborach (80,6 proc.). Wyniki te pokrywają się dokładnie z tymi, uzyskanymi w badaniach CBOS z 2015 r.
Punkt krytyczny
Z punktu widzenia Kościoła to właśnie to pytanie pozwala dostrzec, w czym tkwić może dzisiejszy problem. Skąd tak silna reakcja młodych przeciwko Kościołowi? Wydaje się, że nie musi ona dotyczyć całości nauczania i posługi, nie jest „diabelskim działaniem” czy prostą nienawiścią do wszystkiego, co święte. Może być ona wywołana pewnym przesileniem, osiągnięciem punktu krytycznego w jednym tylko, już wcześniej mocno drażniącym wymiarze: tu akurat zaangażowaniem Kościoła w przestrzeń uważaną przez młodych za wyłącznie polityczną, a więc nie-przynależną-Kościołowi. Osiągnięcie tego punktu krytycznego (w konkretnej decyzji Trybunału i jej konkretnym wsparciu ze strony hierarchii), w połączeniu z opisanym wcześniej, a (chyba raczej nieprzyjmowanym do wiadomości przez wielu w Kościele) stosunkowo słabym przyjęciem całości nauczania przez młodych, brakiem osobistego doświadczenia Boga i szczątkową relacją ze wspólnotą Kościoła, wybuchło w postaci odrzucenia całości instytucji. Na tym odrzuceniu niejako rykoszetem cierpi cała reszta, która sama z siebie wcześniej młodych nie irytowała: krzyże, akcje charytatywne czy budynki kościelne. Stanie się to wyłącznie przez utożsamienie owych elementów z instytucją Kościoła, która w oczach młodych utraciła właśnie wiarygodność. Młodzi słyszą, że mają nauce Kościoła być posłuszni. Nie mają jednak w sobie wewnętrznej argumentacji i przekonania, „dlaczego” mają jej być posłuszni. Odrzucają więc całość jako formę opresji.
Droga od lat
Czy to zaskakuje? Nie powinno. Choć trudno było przewidzieć, co będzie ową iskrą, która spowoduje przesilenie i zamieni dotychczasowe „ciche apostazje” w wielki bunt, trudno udawać dziś, że opuszczenia Kościoła przez młodzież nie potrafiliśmy przewidzieć. Badania socjologiczne wyraźnie pokazywały, w którą stronę młodzi – wciąż jeszcze obecni w ławkach na katechezie i stawiający się do bierzmowania – wewnętrznie szli od wielu już lat. Otwarte pozostaną pytania, na ile ich słuchaliśmy, ile zrobiliśmy, by kierunek ten odwrócić – a na ile ignorowaliśmy problem zadowoleni statystykami, w których wpisywali „wierzę”. Pytaliśmy, co ta wiara dla nich oznacza – czy wystarczało nam to tylko, że byli? Od odpowiedzi na to pytanie zależy, kto poniesie moralną współodpowiedzialność za dzisiejsze ciche i głośnie apostazje i czy będą to wyłącznie młodzi.
Nie jest to pytanie stawiane po to, byśmy w Kościele dokonali samobiczowania. Ono jest tylko szukaniem diagnozy: żebyśmy w świadomości dotychczasowych słabości szybko mogli podjąć skuteczne leczenie, a następnym podać szczepionkę. Można bowiem mówić po prostu o wpływach na młodych również procesu sekularyzacji i kultury liberalnej, jak to ma miejsce na całym świecie. Można tam szukać przyczyn wszelkiego zła, zwalniając się tym samym z działania tu i teraz. Tamte procesy zdają się nieodwracalne. Szybkie jednak rozpoznanie sytuacji lokalnej: tego, jacy młodzi są i dlaczego właśnie tacy, może nam pozwolić reagować tak, by mimo wszystko jak najwięcej ich w Kościele zatrzymać.
Badania przeprowadzone zostały wiosną 2017 r. wśród młodzieży ostatnich klas szkół ponadgimnazjalnych na terenie archidiecezji łódzkiej. Ich autorką jest prof. Kaja Kaźmierska, socjolog, kierownik Katedry Socjologii Kultury i dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. Wśród badanych obszarów – poza przywołanym w tekście „światem wiary” i życiem w parafii – znalazły się również „świat wartości”, życie rodzinne oraz czas wolny i ulubione aktywności młodzieży.