Logo Przewdonik Katolicki

Paciorki z życia

Monika Białkowska i ks. Henryk Seweryniak
fot. Sergey Skleznev/Adobe Stock

Nie męka Jezusa jest tym, co chrześcijanie na pierwszym miejscu mają upamiętniać. Upamiętniać mamy to, co Jezus zrobił na ostatniej wieczerzy, czyli wydanie swojego ciała

Ks. Henryk Seweryniak: Nie rozmawialiśmy nigdy o różańcu, a on jest ważny… 

Monika Białkowska: W różnych momentach życia, czasem bardziej, czasem ciut mniej. Fajnie, że w październiku już jakąś kurtkę trzeba włożyć – on tam jest w kieszeni i zawsze jakoś mimochodem w dłoń wpada, nawet jak człowiek tylko na chwilę do sklepu po bułki wyskoczy. Lubię go za to. Że nie musi być na kolanach, ale że jest blisko życia i te tajemnice się mieszają z zakupami, podróżą pociągiem czy kolejką na poczcie. 

HS: Sam się zastanawiam, kiedy tak naprawdę biorę różaniec do ręki. Nie robię tego codziennie, przyznaję – ale robię dość często. Zwykle po tym, jak już odprawię Mszę, pójdę do kaplicy na medytację i adorację, to potem wychodzę sobie do ogrodu, żeby trochę pochodzić i poćwiczyć – i wtedy właśnie dbam, żeby mieć różaniec. I zamykam nim tę wielką, modlitewną górę. 

MB: Dobry jest na takie spacerowanie. Nadaje rytm i trwa, i trwa, i trwa…

HS: To trwanie niespecjalnie mnie właśnie zachwyca. Ale w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae Jan Paweł II już w 2002 r. napisał dwie ważne rzeczy, do których teraz wracam. Pierwsza jest taka, że modlitwy różańcowej wcale nie trzeba rozpoczynać tym długim wstępem z „Wierzę w Boga”. Równie dobrze wystarczy krótkie westchnienie: „Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu – Panie pospiesz ku ratunkowi memu”. I już można zaczynać rozważać kolejne tajemnice. Drugim odkryciem z tego papieskiego listu jest dla mnie mocne ukierunkowanie chrystologiczne różańca.

MB: Chrystologiczne: to znaczy, żeby będąc modlitwą maryjną, różaniec nadal miał w swoim centrum Jezusa Chrystusa. 

HS: Nas tego uczył kiedyś ks. Franciszek Blachnicki, ja też się tak modlę, a papież o tej formie różańca w liście przypominał. Chodzi o to, by po wezwaniu „błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus” – dopowiadać w każdej zdrowaśce inną chrystologiczną prawdę: „który wzywa nas do czujności”, „który przyjął wolę Ojca”, „który wzywa nas, byśmy nie ulegli pokusie”.

MB: Ten papieski dokument z 2002 r. zrobił też w modlitwie różańcowej prawdziwą rewolucję, bo wprowadził do niej nowe tajemnice, tajemnice światła.

HS: I w ten sposób różaniec stał się rzeczywiście modlitwą życia. To był rzeczywiście najważniejszy punkt całego listu apostolskiego i w gruncie rzeczy chodziło o misteria życia Jezusa, do których jeszcze wrócimy w jakiejś następnej rozmowie. Jan Paweł II z tych misteriów publicznego życia Jezusa wybrał do rozważania pięć: chrzest w Jordanie, wesele w Kanie Galilejskiej, głoszenie królestwa Bożego w przypowieściach, przemienienie na górze Tabor i ustanowienie Eucharystii. W ten sposób chciał nam zwrócić uwagę na to, że całe ziemskie życie Jezusa było już prześwietlone tym światłem, które się miało za chwilę objawić w zmartwychwstaniu. W tajemnicach Jego życia widoczna jest już Jego Boska tajemnica, widoczne jest, kim On jest dla ludzkości i dla każdego człowieka. 

MB: Bardzo lubię te tajemnice, wydają mi się najbliższe, takie ludzkie właśnie. Największy sentyment mam do przemienienia, bo ono w świeckim kalendarzu gdzieś nam zwykle umyka, schowane jako zwykły, sierpniowy dzień pracy czy urlopu. A dla mnie przez długie lata to było wielkie święto, to był dzień wejścia pielgrzymki na Jasną Górę, którą wręcz nazywaliśmy „Jasną Górą Przemienienia”. I jak nigdy i nigdzie powtarzało się wtedy za Piotrem, że „dobrze nam tu być, postawmy trzy namioty” – i jak nigdy i nigdzie rozumiało się, że z tej góry trzeba zejść, trzeba wrócić jeszcze do życia: tyle że jednak innym. Z takim doświadczeniem zupełnie inaczej odmawia się różańcowe tajemnice światła. 

HS: Ja dla odmiany lubię wyobrażać sobie wszystkie te miejsca, w których działy się tamte wydarzenia. Ważna jest dla mnie geografia wiary: fakt, że to wszystko, co dla nas jest dziś fundamentem, działo się w konkretnym czasie i w konkretnym miejscu, że nasza wiara jest mocno w tym właśnie miejscu zakorzeniona. Kiedy rozważam tajemnicę chrztu Jezusa w Jordanie, to widzę tę rzekę, wiem, że nie jest jakoś bardzo szeroka. Wiem, że miejsce chrztu nie jest jednoznacznie określone, że umiejscawia się je czasem bliżej Jerozolimy i Morza Martwego, czasem bliżej jeziora Genezaret. Ale niezależnie od miejsca ważna jest ta właśnie konkretna rzeka i to, że Jezus tam właśnie wykazał wielką solidarność z grzesznym człowiekiem. 

MB: Tajemnica Kany Galilejskiej też jest piękna. Przecież wszyscy mamy w oczach obrazy wesela, jak nie własnego, to bliskich ludzi, i dokładnie rozumiemy wszystkie emocje, jakie wtedy musiały ludźmi targać. 

HS: Do tego dochodzi jeszcze teologiczna głębia tej fenomenalnej wręcz opowieści, spisanej przez św. Jana. Jezus przecież nie tylko daje tam wino weselnym gościom: On objawia sens całego swojego posłannictwa. Jest tam sześć stągwi – sześć, bo to liczba, która oznacza pewien brak, niedostatek. Jest przepiękny udział Matki Bożej w Jego tajemnicy. A na końcu jest Wieczernik, który geograficznie wprawdzie potrafimy zlokalizować, ale trudno jest już dziś wyobrazić sobie, jak wówczas mogła ta „sala na górze” wyglądać. A tam przecież dokonał się początek kultu chrześcijańskiego, całej chrześcijańskiej liturgii! Benedykt XVI powie, że to nie męka Jezusa jest tym, co chrześcijanie na pierwszym miejscu mają upamiętniać: bo ta męka była zbrodnią i straszliwym cierpieniem. Upamiętniać mamy to, co Jezus zrobił na ostatniej wieczerzy, czyli wydanie swojego ciała, całej swojej egzystencji za nas. I dlatego właśnie te tajemnice światła są takie świetliste – i dlatego chciałem do nich wracać. 

MB: A ja wracam właśnie pamięcią do małej salki katechetycznej w domu sióstr służebniczek na rynku. Niewiele stamtąd pamiętam, ale wiem, że to tam uczyłam się śpiewać: „Jak paciorki różańca przesuwają się chwile, nasze smutki, radości i blaski – a Ty Bogu je zanieś, połączone w różaniec”. Ładne to było, może trochę sentymentalne, ale przecież prawdziwe, bo tam, w różańcu, jest też całe nasze życie. Ciekawe, czy dzieci to jeszcze śpiewają? 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki