Byłem przyjacielem Papieża do godz. 18.02” – oświadczył kard. Giovanni Angelo Becciu, uważany za jednego z najbliższych współpracowników Franciszka, pełniący od dwóch lat urząd prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Wieczorem, w czwartek 24 września br., Franciszek niespodziewanie przyjął złożoną przez niego rezygnację z funkcji prefekta oraz ze wszystkich przywilejów wynikających z posiadania przez niego godności kardynalskiej (między innymi udziału w konklawe). Komentatorzy zwracali uwagę, że z podaniem tej decyzji do publicznej wiadomości nie czekano do następnego dnia, lecz została w sposób lakoniczny i bez wyjaśnień ogłoszona od razu, mimo już dość późnej pory. To działanie nietypowe dla Stolicy Apostolskiej.
Już ci nie ufam
Dzień później kard. Becciu relacjonował przebieg jego rozmowy z papieżem. „Już ci nie ufam” – miał powiedzieć Franciszek z wyraźnym cierpieniem. Były prefekt Kongregacji przyznał, że papież dysponował informacjami przekazanymi mu przez służby watykańskie i włoskie. Czego miały dotyczyć te materiały? Kard. Becciu zapewnił, że jego dymisja nie ma związku z faktem, iż jego nazwisko pojawiło się w śledztwie dotyczącym luksusowej nieruchomości w Londynie. Odrzucił też zarzuty nepotyzmu (faworyzowania członków swojej rodziny) związane z zatrudnianiem w przeszłości (gdy był nuncjuszem w Angoli i na Kubie) firmy jednego z jego braci. „Jestem w szoku. To wszystko jest nierealne. To nieporozumienie. Jestem gotów wszystko papieżowi wyjaśnić. Nie zrobiłem nic złego” – powiedział dziennikarzom.
Czyszczenie stajni
Tego samego dnia (25 września), a więc błyskawicznie, na wiadomość, że Franciszek przyjął dymisję kard. Becciu, zareagował były prefekt Sekretariatu ds. Gospodarki, kard. George Pell. Oświadczył, że aktualny następca św. Piotra został wybrany, aby oczyścić finanse Watykanu. „Jest to długi proces, i należy mu podziękować i pogratulować w związku z najnowszymi doniesieniami” – stwierdził. Wyraził też nadzieję, że „czyszczenie stajni trwać będzie nadal, zarówno w Watykanie, jak i w stanie Wiktoria”.
Dlaczego akurat ten wysokiej rangi hierarcha i przez kilka lat bardzo bliski współpracownik papieża Franciszka postanowił publicznie skomentować dymisję swojego konfratra z kolegium kardynalskiego? Ci, którzy śledzą na bieżąco funkcjonowanie Kurii Rzymskiej, od razu przypomnieli sobie, że pomiędzy obydwoma dostojnikami iskrzyło już wcześniej. Jednak dopiero teraz media pełne są doniesień i dywagacji na temat podejrzeń, jakie australijski kardynał, zajmujący się z polecenia papieża naprawą watykańskich finansów, miał już kilka lat temu wobec ówczesnego substytuta do spraw ogólnych w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, abp. Giovanniego Angelo Becciu.
700 tysięcy euro
Sam Becciu przyznał kiedyś, że kard. Pell nazwał go człowiekiem nieuczciwym, i to w obecności papieża. Z drugiej strony według mediów to kard. Becciu miał być jednym z tych, którzy namawiali Franciszka do odesłania kard. Pella do Australii, by stawił tam czoło bardzo poważnym oskarżeniom o molestowanie seksualne nieletnich. Dlaczego ktoś miałby przywiązywać wagę do tej ostatniej, niepotwierdzonej oficjalnie wiadomości? Nabrała ona znaczenia, gdy na początku października pojawiły się doniesienia, że były już prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych nie tylko zdefraudował znaczne sumy, ale w dodatku przekazał je do Australii, jako zapłatę za dyskredytowanie kard. Pella. „700 tysięcy euro przesłane do Australii za pośrednictwem cząstkowych przelewów mogły zostać wykorzystane do kupienia oskarżycieli w procesie pedofilskim przeciwko kard. George’owi Pellowi – taka jest hipoteza śledczych, która może spowodować nowy i sensacyjny zwrot w śledztwie” – można było przeczytać w „Corriere della Sera”. Według tej gazety pieniądze mogły dotrzeć przez pośredników do jednego z oskarżycieli australijskiego hierarchy.
Po kilku latach
W kwietniu br., już po ostatecznym uniewinnieniu kard. George’a Pella przez australijski Sąd Najwyższy, o. Wiesław Słowik SJ, duszpasterz Polonii w Melbourne, od pięćdziesięciu lat pracujący w Australii, relacjonował w Polskim Radiu przebieg wcześniejszych wydarzeń. Mówił, że tamtejsza policja po kilku latach prowadzenia tajnej akcji poszukiwania osób, które mogłyby świadczyć przed sądem przeciwko kardynałowi, oskarżyła go o rzekome przestępstwa, popełnione przez niego na nieletnich chłopcach. Miały one mieć miejsce najpierw w Ballarat podczas jego kapłańskiej posługi w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, a potem w latach dziewięćdziesiątych, gdy już był arcybiskupem Melbourne. Ostatecznie sprawa skoncentrowała się na zarzutach dotyczących dwóch chłopców, wobec których miał dopuścić się nadużyć seksualnych w zakrystii w katedrze św. Patryka w Melbourne, w 1996 r.
Kardynał, przekonany o swej niewinności, w roku 2016 zgodził się dobrowolnie na przesłuchanie przeprowadzone w Rzymie przez wiktoriańską policję. Później poszedł jeszcze dalej. Zgodził się wrócić do Australii i stanąć przed tamtejszym sądem.
Ktoś nimi sterował
Była to decyzja o daleko idących konsekwencjach. Kard. Pell został dwukrotnie uznany za winnego. Skazano go na sześć lat więzienia. Faktycznie do niego trafił w sumie na kilkanaście miesięcy, m.in. czekając na rozpatrzenie apelacji. Dopiero tuż przed tegoroczną Wielkanocą został uniewinniony. „Sąd Najwyższy uznał, że ława przysięgłych, działając racjonalnie w odniesieniu do całości materiału dowodowego, powinna podać w wątpliwość winę wnioskodawcy w odniesieniu do każdego z przestępstw, za które został skazany” – wytknął Sąd Najwyższy poprzednim instancjom w sentencji wyroku.
W pierwszym wywiadzie po uniewinnieniu kard. Pell zasugerował, że ludzie, którzy go pomawiali, zostali wykorzystani. „Moim zdaniem zostali w to wmanipulowani, ktoś nimi sterował” – powiedział. Pytany, co ma dokładnie na myśli, dodał, że nawet w samym Watykanie było wiele osób, którym mogło zależeć na zdyskredytowaniu go. „Mogło to mieć związek z porządkowaniem finansów Stolicy Apostolskiej, którym się zajmowałem” – podsunął.
1,5 mld dolarów
Istotnie, niektóre działania kard. George’a Pella, jako prefekta Sekretariatu ds. Gospodarczych, mogły wywoływać zaniepokojenie w niektórych kurialnych kręgach. Na przykład w lutym 2015 r. ogłosił on, że poszczególne watykańskie dykasterie dysponują aktywami o wartości ponad 1,5 mld dolarów USA, o których nie wiedziano wcześniej. W swych publicznych wypowiedziach podkreślał, że majątek Kościoła ma służyć dziełom przez niego prowadzonym. Zwracał uwagę, że nie należy on do jednego tylko pokolenia, i, z wyjątkiem przypadków skrajnych, jak wojna czy głód, to, co zostało odziedziczone, powinno być przekazane przyszłym pokoleniom. Akcentował też, że to, co kwestii finansów jest robione przez niego w Watykanie, ma być wzorem dla całego Kościoła.
Zarówno kard. George Pell, jak i kard. Giovanni Angelo Becciu zaprzeczyli stawianym im zarzutom. Niewinność australijskiego hierarchy została po wielu bolesnych dla niego doświadczenia ostatecznie potwierdzona przez świecki sąd. Czy również były prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych okaże się niewinny? Czas pokaże. Pokaże też, czy omawiana ostatnio szeroko „wojna kardynałów” z otoczenia papieża jest wymysłem i fake newsem, czy faktycznie jest coś na rzeczy.
Do dyspozycji papieża
Kodeks prawa kanonicznego wyjaśnia, że kardynałowie nie tylko tworzą szczególne kolegium, któremu przysługuje prawo wyboru Biskupa Rzymskiego. Powinni być do dyspozycji papieża, zarówno kolegialnie, jak i pojedynczo, przez wykonywanie różnych urzędów, „świadcząc pomoc Biskupowi Rzymskiemu, zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny” (kan. 349). Z pewnością nie jest ich zadaniem snucie jakichś dworskich intryg i wzajemne zwalczanie się. Dlatego niedawne doniesienia z Watykanu są przykre, smutne i niepokojące dla wszystkich, którym rzeczywiste dobro Kościoła powszechnego leży na sercu.