Docelowo ma ich być trzydzieści – rozwieszonych w różnych miejscach Warszawy billboardów z cytatami z Pisma Świętego. Stowarzyszenie Roty Niepodległości, które bannery rozwiesiło, tłumaczy, że mają one powstrzymać „coraz bardziej nachalną i niebezpieczną ideologię LGBT” oraz przypomnieć mieszkańcom Warszawy, „co jest normalnością, a co wynaturzeniem i zboczeniem”. Cytaty z Pisma Świętego – zdaniem Roty – są wybrane tak, aby przypomnieć za ich pomocą o prawie naturalnym.
Słowo przeciw Słowu
Wśród cytatów znalazły się m.in. słowa z Księgi Powtórzonego Prawa: „Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto tak postępuje, obrzydły jest dla Pana, Boga swego” czy z Pierwszego Listu do Rzymian: „Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie”.
Na tę kampanię szybko pojawiła się odpowiedź tych, którzy słusznie skądinąd przyjmując, że posługiwanie się wyrwanymi z kontekstu cytatami jest absurdem, ten absurd postanowili pokazać – swoimi billboardami. Przygotowali projekty i zorganizowali zbiórkę na kolejne, utrzymane w identycznej konwencji cytaty z Pisma Świętego, tyle że tym razem była to ironia: „Nie będziesz nosił ubrania utkanego z dwóch rodzajów nici” (Kpł 19, 19) czy „Nie będziecie obcinać w kółko włosów na głowie. Nie będziesz golił włosów po bokach brody” (Kpł 19, 27).
Na akcję odpowiedzi ochoczo zareagowali internauci, w tym również katoliccy publicyści. Poniesieni falą entuzjazmu dorzucali swoje propozycje cytatów, które również ironizują. Pojawiły się więc cytaty toaletowe: „Będziesz miał miejsce poza obozem i tam poza obóz będziesz wychodził. Zaopatrzysz się w kołek, a gdy wyjdziesz na zewnątrz, wydrążysz nim dołek, a wracając przykryjesz to, czegoś się pozbył” (Pwt 23, 13-15). Pojawiły się teksty związane z karami: „Nie pozwolisz żyć czarownicy” (Wj 22, 17). „Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta (…). Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze" (Pwt 21, 18-21). Wszyscy zdawali się świetnie bawić, triumfalnie uznając, że oto w ten sposób udowodnią „tamtym”, jak bardzo pobłądzili.
Biblia mówi prawdę?
Niespecjalnie w tej chwili ma sens dochodzenie, kto zaczął, kto komu chciał co udowodnić, kto kogo chciał ośmieszyć i kto nazwie to polemiką w słusznym celu. Cała ta akcja z każdej strony jest głęboko gorsząca, bo to chrześcijanie w imię udowodnienia swojej racji odbierają Pismu Świętemu należną mu godność i autorytet. Dlaczego?
Po pierwsze, z Pisma Świętego nie można wyrywać dowolnych fragmentów na poparcie własnych racji. Staje się ono wówczas narzędziem do osiągania własnych celów, zamiast być drogą do odkrywania tego, co chce powiedzieć Bóg.
W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy, że to „Bóg jest Autorem Pisma Świętego”. Zostało ono bowiem spisane pod natchnieniem Ducha Świętego. A to znaczy, że obok Autora głównego autorami bezpośrednimi tekstów byli ci, których to natchnienie dotyczy: konkretni ludzie, zanurzeni w konkretnym czasie, kulturze i osobistej historii życia. Bo to oni Słowu Boga nadali kształt słowa ludzkiego. Słowo Boga zawiera się więc – jak mówi Sobór Watykański II – w ludzkiej mowie. Biblia pełna jest obrazów z tego, a nie jakiegoś innego świata. Na poziomie tych ludzkich słów i obrazów zawsze wymaga więc ona interpretacji, wydobycia z nich tego, co rzeczywiście zamierzał powiedzieć Bóg.
Aby prawdę objawioną w Biblii właściwie odczytać – mówiąc w dość dużym uproszczeniu – należy więc zawsze najpierw odszukać to, co ci ludzcy autorzy rzeczywiście chcieli powiedzieć. Następnie osadzić ich intencje w kontekście ówczesnej kultury, zwyczajów, praktyk religijnych czy odmiennego sposobu myślenia. Ważne jest uwzględnienie zastosowanych przez nich gatunków literackich. Tych poziomów analizy tekstu biblijnego jest ostatecznie bardzo wiele. Należy je zawsze uwzględnić, aby rzetelnie wydobyć z nich to, co potem Kościół uznaje za niezmienną prawdę.
Fundamentalnym kryterium tego, co jest prawdą objawioną, a co jedynie stanowi jej historyczny kontekst, jest jednak wiara Kościoła: pojedynczych ludzi wierzących, czytających Słowo Boże, jak i całej wspólnoty. To w niej działa ten sam Duch, który natchnął autorów biblijnych. Dlatego decyzja o właściwym odczytywaniu Pisma Świętego w świetle Chrystusa należy ostatecznie do Kościoła, który w najbardziej decyzyjnej fazie reprezentowany jest przez kolegium biskupów.
To nie ma sensu
Teksty Starego Testamentu, z którego pochodzą powyżej wspomniane cytaty, sięgają 1280 r. przed Chrystusem i są one kompilacją wcześniejszych przekazów ustnych. Księga Kapłańska, która mówi o ubraniach tkanych z dwóch rodzajów nici, jest zbiorem przepisów dotyczących kultu z VI-V w. przed Chrystusem. Bibliści przypuszczają, że w tym konkretnym fragmencie może chodzić o powstrzymanie wpływów pogańskich na Izrael. Odpowiedni ubiór miał zachować wskazaną odrębność kultu sprawowanego przez Żydów w stosunku do innych sąsiadujących ludów. Kult świątynny, którego on dotyczył, nie istnieje już jednak od 70 r. po Chrystusie, kiedy to Świątynia została zburzona. Chrześcijaństwo stworzyło własną liturgię, ale żywa pozostała w nim myśl, która przyświecała powstawaniu Księgi Kapłańskiej: natchniony przekaz o tym, że Bogu należy się najwyższa cześć, oddawana w sposób godny i z pełną starannością. Jezus pokazał jednak, że w owej staranności i godności pierwsze jest serce i miłość, a dopiero potem zewnętrzne jej formy. Tak szczegółowe uregulowania, do jakich nakłaniała Księga Kapłańska, miały więc swój kulturowo-religijny kontekst, który nijak się ma do współczesnego nauczania Kościoła. Nijak się ma do niezmiennej prawdy, jaką Biblia objawia. Użycie tego cytatu jako ironiczna odpowiedź na akcję billboardową Roty jest więc rzeczywiście pokazaniem tej organizacji, że wyrywanie jakiegokolwiek fragmentu biblijnego z kontekstu całego Pisma Świętego nie ma sensu.
Kto ją uszanuje?
Owszem, do takiego mądrego czytania Biblii potrzeba wiedzy. Dlatego zajmują się jego tłumaczeniem przygotowanie do tego fachowcy. W zrozumieniu Słowa Bożego potrzebny jest udział wszystkich wiernych: ten duchowy wymiar też ma znaczenie. Istnieje też duchowy autorytet Kościoła, który spory interpretacyjne rozstrzyga. Zawsze jednak potrzebni będą ludzie z naukowym zacięciem, którzy pomogą nam wszystkim Biblię właściwie zrozumieć. Akcja billboardowa, i to tak z jednej, jak i drugiej strony, nie ma nic wspólnego z szacunkiem, jaki Pismu Świętemu się należy z racji tego, że jest ono Słowem Boga odczytywanym w Kościele. Po stronie Roty oprócz braku szacunku wobec Pisma jako tekstu natchnionego nie ma też szacunku wobec zasad teologicznej interpretacji tekstów biblijnych. I nie wystarczy tutaj wyjaśnienie, że billboardowe cytaty miały jedynie potwierdzać prawo naturalne, jeśli sam Kościół w uzasadnieniu tego prawa nie odnosi się do tak wybiórczo potraktowanych fragmentów Biblii. I na pewno nie posunąłby się tak daleko, aby za prawo naturalne uznać to, jak się ktoś ubiera.
Ale też po drugiej, ironizującej stronie doszło do czegoś, co sprawia wrażenie profanacji. Nie da się bowiem obronić godności Pisma Świętego, gdy samemu się nim bawi. To czyni nas niewiarygodnymi, a przede wszystkim, uderza w autorytet samej Biblii. Jeśli my jej nie uszanujemy – jeśli my zrobimy z niej plakatowe hasełka czy tanią wyklejankę przeciwko wrogom – kto inny ma ją uszanować?