23 sierpnia w kościele benedyktynów w Tyńcu młody człowiek znieważył ołtarz. Jak do tego doszło?
– W niedzielę po godz. 14.00 w kościele odbywała się próba kwintetu harfowego. O 16.00 miał się odbyć koncert. W czasie próby do niemal pustego kościoła wszedł mężczyzna rozebrany do pasa, stanął przed zespołem i zaczął przeszkadzać muzykom. Przeszedł między nimi w głąb prezbiterium, gdzie kołysał się do melodii. Następnie wszedł na ołtarz i stał tam, poruszając się w szczególny sposób. Muzycy próbowali go ściągnąć z ołtarza, ale kontakt z nim był bardzo utrudniony. W końcu zjawił się jeden z mnichów, który też niewiele wskórał.
Dlaczego?
– Mężczyzna zszedł z ołtarza, ale był pobudzony. Nie mógł ustać w jednym miejscu, wpadał w skrajne emocje: od entuzjazmu po smutek. Chodził po kościele, nie reagował na prośby. Mnich dość długo chodził z nim, w końcu uznał, że rozmowa nie ma sensu i zadzwonił po pomoc na policję.
Sprawca miał świadomość tego, co robi?
– Nie.
Zarzut znieważenia ołtarza jest poważny.
– Musimy tu wyjść od pojęcia konsekracji. Zdarza nam się „święcić” medaliki czy różańce. Kościelne dokumenty mówią w takim przypadku o błogosławieniu przedmiotów. Konsekracja to co innego: jest jednokrotna i nieodwołalna, a błogosławieństwo – powtarzalne. Jeśli odprawia się Mszę św. na górskim szlaku, ksiądz powinien najpierw pobłogosławić stół, ale po Mszy stół znów jest zwykłym stołem. Zaś ołtarz w kościele przez konsekrację jest oddany na wyłączny użytek kultu – to właśnie znaczy „konsekracja”, czyli uświęcenie; coś jest „święte”, bo jest wyłącznie dla Pana Boga. Ołtarz jest też święty dlatego, że codziennie odprawiamy na nim Eucharystię. To kluczowe miejsce chrześcijańskiego misterium.
Czy ołtarz może wymagać ponownej konsekracji?
– Tak. Przyjmuje się, że konsekracja ustaje, gdy dojdzie do zniszczenia przedmiotu. Gdyby np. płyta ołtarza została poważnie uszkodzona, wtedy trzeba by go odbudować i konsekrować na nowo. Inny przypadek to długotrwałe używanie przedmiotu „po świecku”, poza kultem. Poza tymi sytuacjami jednak konsekrowany ołtarz jest cały czas miejscem świętym. Dlatego wejście na ołtarz szokuje. Nie było jasne, co człowiek, który wszedł na nasz ołtarz, może jeszcze zrobić. Dlatego potrzebna była pomoc.
Był nieprzewidywalny?
– Tak. Nikt go nie znał, nikt nie mógł się z nim dogadać. Odwołaliśmy się do policji jako ostatniej deski ratunku.
Czy to prawda, że sprawca uczestniczył w odbywającym się w okolicy koncercie muzyki techno i od muzyki techno przeszedł „w transie” do muzyki klasycznej?
– (Śmiech) Niedaleko odbywała się taka impreza. Z tego, co słyszałem, fani tej muzyki trochę się oburzają, gdyż teraz media wrzucają ich wszystkich do jednego worka. Muzyka była bardzo głośna, przez dwie doby utrudniała nam życie. Nie mamy jednak żadnego dowodu na to, że ten mężczyzna był uczestnikiem tej imprezy.
Na pewno jakiejś był (śmiech). Benedyktyni tynieccy 1 września wydali oświadczenie, że sprawca żałuje, a wspólnota mu wybacza. Nie będzie skargi na policję. Jak to się skończy?
– Spotkamy się z tym panem i zapytamy, jak chce zadośćuczynić. Tak zrozumieliśmy jego intencje. Forma pozostanie już sprawą prywatną między nim a nami. Nie ma jednak mowy o finansowym zadośćuczynieniu.
Zagubiona owca zabłąkała się w krzakach w Tyńcu?
– Każda owca znajdzie miejsce w Kościele, pod warunkiem że jest stosownie ubrana. Dla tego pana na pewno też się ono znajdzie.