Logo Przewdonik Katolicki

Czym naprawdę był ten cud

ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
fot. Ksenia Shaushyshvili

Istnieje niebezpieczeństwo, że wojnę uczynimy narzędziem, którym posługuje się Boża opatrzność, aby prostować historię ludzi

15 sierpnia tego roku przypada stulecie historycznego zwycięstwa wojsk polskich, zwanego Cudem nad Wisłą, które wasi przodkowie przypisywali interwencji Maryi” – powiedział papież Franciszek podczas audiencji ogólnej tuż przed uroczystością Wniebowzięcia NMP. 
Kard. Kazimierz Nycz natomiast, w czasie homilii tego dnia, zacytował słowa papieża przypominające, że Bitwa Warszawska była tak wielkim zwycięstwem polskich wojsk, że nie dało się go wytłumaczyć w sposób czysto naturalny i dlatego zostało nazwane Cudem nad Wisłą.
Wspominam te dwie wypowiedzi, ponieważ dają one wyraźnie do zrozumienia, że kościelna interpretacja Bitwy Warszawskiej nie idzie w kierunku sugerującym, jakoby Matka Boża ingerowała wprost w działania wojenne. Maryja postrzegana jest przez Kościół raczej jako ta, która była wzmocnieniem ducha moralnego żołnierzy, gotowych oddać za ojczyznę własne życie. W tym sensie rzeczywiście wpłynęła na losy wojny polsko-bolszewickiej. Ale to też znaczy, że sami żołnierze i wielu Polaków poddało się Jej cudownemu działaniu, szczególnie wtedy, gdy poprzez modlitwę i wiarę, że faktycznie stają oni w obronie dobra, pozwolili Maryi poruszać ich własne serca i umysły.
To nie jest zwykłe żonglowanie słowem. To są bardzo istotne rozróżnienia i precyzja wypowiedzi. Zresztą kard. Nycz dodał, że znaczenie Bitwy Warszawskiej było tak wielkie, iż należy mówić o obronie chrześcijaństwa w Europie, a nawet całej cywilizacji chrześcijańskiej zbudowanej na Starym Kontynencie. No właśnie, tutaj nie przez przypadek pojawiają się roztropnie dobrane słowa: żołnierze polscy – poruszeni wolą dobra większego niż życie – nie atakowali, nie poszli na wojnę, w której chcieli zdobyć jakieś łupy. Polacy stanęli w obronie wspólnego dobra, najpierw ojczyzny, ale potem także całej Europy. „Połączenie odwagi i męstwa żołnierzy oraz mądrości dowódców tej bitwy wraz z modlitwą miasta i Polski pozwala zatem mówić o Cudzie nad Wisłą” – powiedział metropolita warszawski.
Nie przez przypadek Katechizm Kościoła katolickiego znacząco bowiem dystansuje się do pozytywnej interpretacji terminu „wojna”, a w jej miejsce – tam gdzie rzeczywiście jakieś państwo zmuszone jest do prowadzenie obronnych działań militarnych – proponuje używać terminu „obrona konieczna”. Nie przez przypadek abp Stanisław Gądecki, tego samego dnia w czasie homilii w Ossowie, mówił o „szaleństwie wojny”. On również powołał się na papieża Franciszka. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że Bogu przypisywać będziemy bezpośrednie ingerowanie w spory militarne. Istnieje też niebezpieczeństwo, że wojnę uczynimy narzędziem, którym posługuje się Boża opatrzność, aby prostować historię ludzi, co niejednokrotnie sugerują cytaty ze Starego Testamentu, niepoddane chrześcijańskiej ich reinterpretacji. A że mówię o obawach uzasadnionych, wystarczy wspomnieć kazanie wygłoszone przez o. Mariusza Bigiela, który tego samego dnia, po procesji z figurą Matki Bożej w Warszawie, mówił o zapale rewolucyjnym, który „zderzył się w starciu z kunsztem taktycznym Królowej Polski”. Mam tylko nadzieję, że nie miał rzeczywiście na myśli tego, co wprost powiedział.
Moralny aspekt wpływu Maryi na Polaków i polskich żołnierzy, który przyniósł ostatecznie zwycięstwo, podkreślał wielokrotnie w swojej homilii abp Stanisław Gądecki. Zresztą cała struktura wypowiedzi przewodniczącego Episkopatu jest w tym kontekście bardzo precyzyjna. Między innymi wspomniał on o listach Episkopatu, które interpretowały tamte wydarzenia. Trzeci z nich – mówił abp Gądecki – był skierowany do serc i sumień rodaków: „Dajcież ojczyźnie, co z woli Bożej dać jej przynależy. Nie słowem samym, ale czynem stwierdzajcie, iż ją miłujecie. Godnymi się stańcie najdroższego daru wolności przez wasze poświęcenie się dla Polski”. Natomiast opisując kolejne etapy bitwy, metropolita poznański podkreślił, że w momencie, którym rzeczywiście Polska obrona była bliska załamania, „nagle, w tym tragicznym położeniu, nastąpiło coś nieoczekiwanego; wielki zryw niepodległościowy Polaków. Do wojska masowo zgłaszali się robotnicy, chłopi i inteligenci, studenci, a nawet uczniowie. W obliczu nadciągającej katastrofy państwa największe partie polityczne postanowiły wziąć na siebie odpowiedzialność za politykę wschodnią. W tym celu – 24 lipca – powstał Rząd Obrony Narodowej, złożony z przedstawicieli wszystkich stronnictw politycznych, natomiast materialnego wsparcia udzieliła Ententa”.
Dalej abp Gądecki mówił o bitwie pod Ossowem, podczas której młodociany żołnierz nie wytrzymał ataku i zaczął się cofać. Cofali się oficerowie i dowódca pułku, wtedy ks. Skorupka zebrał koło siebie kilkunastu chłopców i z nimi poszedł naprzód. Widząc cofającego się dowódcę pułku, krzyknął do niego: „Panie pułkowniku, naprzód!”. „A ksiądz?”, zapytał pułkownik. „Panie pułkowniku, za mną!”. „Chłopcy za mną!”. Poszli naprzód. Wielu poległo; padł rażony granatem również ks. Skorupka. „Dlaczego tak podnoszą i gloryfikują śmierć ks. Skorupki przed wszystkimi ofiarami wojny?” – zapytał retorycznie kaznodzieja. Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem i w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami. 
„Cud nie powstaje z niczego, nie wyrasta na nieużytkach jałowych. Cud sierpniowy zrodził się pod opieką Boską, z męki samotnego Wodza i ze zbiorowego, krwawego, ofiarnego wysiłku żołnierza. Jest to istotnie cud niespożytej mocy ducha polskiego, mocy, która spętana w niewoli drzemała, a obudzona do życia piorunem spadła na ponawianą próbę narzucenia jarzma” – konkludował przewodniczący Episkopatu słowami Władysława Pobóg-Malinowskiego. I dodał do niej jednoznaczne przesłanie Ewangelii, które zagościło w sercach żołnierzy rozpalonych nie tyle nienawiścią do wroga, ile miłością do tego, co dobre: „Niech ich umiłowanie wolności i ojczystej ziemi wzbudzi w naszych sercach pragnienie pokoju. Prośmy Boga o to, aby w nas dojrzewały uczucia przebaczenia i braterstwa, zgodnie z nakazem Zbawiciela: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają” (Łk 6, 27–28)”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki