Kiedy po raz pierwszy jego czescy przyjaciele załatwili mu audiencję u niezwykle przezeń szanowanego polskiego papieża, musiał się w pośpiechu udać do jednego z rzymskich sklepów w celu… nabycia sutanny i koloratki. Nie dlatego, że zapomniał ich zabrać ze swego praskiego domu. Ksiądz Tomáš Halìk po prostu takich elementów kapłańskiego stroju nie posiadał.
Bezreligijny kontekst
Czeski Kościół był i pozostaje nieco inny od tego, który znamy w naszym kraju. Przez całe stulecia katolicyzm identyfikowano z austriackimi Habsburgami, którzy po zwycięstwie w bitwie pod Białą Górą rozpoczęli zdecydowany proces rekatolizacji Czech. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Po 1945 r. reżim komunistyczny podjął brutalną walkę z tamtejszym Kościołem. Zlikwidowano zgromadzenia zakonne, a warunkiem podjęcia przez kapłanów działalności duszpasterskiej była imienna zgoda partii komunistycznej.
To w takich warunkach wzrastał, urodzony w 1948 r. Tomáš Halìk. Jak pisze w swej autobiografii zatytułowanej Od podziemnego Kościoła do labiryntu wolności, wydanej w tym roku przez krakowski Znak, został wprawdzie ochrzczony, lecz właściwie nie wie, jak do tego doszło. Jego ojciec już wcześniej wystąpił z Kościoła, a związek jego matki z tą instytucją był nad wyraz luźny. „Nie miałem – pisze – jakiegokolwiek doświadczenia żywego Kościoła, nie znałem żadnego praktykującego chrześcijanina”. To bardzo ważne wyznanie, jeśli zważyć jego późniejsze losy.
Od niewiary do kapłaństwa
Jako osiemnastolatek po lekturze św. Augustyna, Tomasza z Akwinu, a później Chestertona zaczął odkrywać w sobie wiarę w Boga. Pierwsza spowiedź i Komunia św. młodego Halìka przypadła na wigilię jego immatrykulacji na wydziale filozofii praskiego uniwersytetu. Studia zakończył obronioną z wyróżnieniem pracą doktorską poświęconą renesansowym utopistom chrześcijańskim. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej przez wiele lat pracował jako socjolog w dużym zakładzie przemysłowym. W tym czasie zaczęła w nim dojrzewać myśl o kapłaństwie. Jako że jedyne funkcjonujące w tym kraju seminarium w Litomierzycach było pod całkowitą kontrolą urzędu bezpieczeństwa, Halìk zdecydował się na pójście nieco inną drogą. Pięcioletnią formację duchową i studium teologiczne odbył w podziemiu. Kiedy jego czescy przełożeni uznali, że nadszedł czas, aby przyjął święcenia kapłańskie zdecydowano, że może do nich dojść w enerdowskim Erfurcie. Ceremonia, tajna oczywiście, miała miejsce w prywatnej kaplicy tamtejszego biskupa 21 października 1978 r. W wieku 30 lat Halìk został kapłanem. Dzień później odprawił swoją Mszę prymicyjną. „Uświadomiłem sobie – napisze po latach – że jestem przypuszczalnie pierwszym księdzem, który został wyświęcony w czasie pontyfikatu nowo wybranego papieża”. Tak się bowiem złożyło, że w tym samym dniu Jan Paweł II sprawował swoją pierwszą Mszę św. na placu Świętego Piotra.
Po powrocie do kraju podjął pracę jako psychoterapeuta. O jego zaś kapłaństwie, poza bardzo małą grupką wtajemniczonych, nie wiedział nikt, nawet jego rodzona matka. Młody ksiądz unikał jednak określenia „podziemny Kościół”. Wszyscy ochrzczeni są, według niego, częścią Kościoła. Co więcej, jako swoją przyjmował opinię Karla Rahnera, że Kościół jest znakiem jedności całej ludzkości i już poprzez człowieczeństwo, a zwłaszcza przez pragnienie sensu, prawdy i dobra, w pewien sposób należą do niego i ci, którzy nie są jego formalnymi członkami.
Duszpasterz i akademik
Kiedy w wyniku aksamitnej rewolucji Halìk mógł się ujawnić i oddać się do dyspozycji praskiego biskupa, kardynała Františka Tomáška, ten wyraził zgodę na podjęcia aktywności naukowej na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Karola wraz z obowiązkiem z reaktywacji akademickiej parafii przy stołecznym kościele Najświętszego Salwatora. Był już wtedy coraz bardziej znany w świecie jako autor wielu publikacji z zakresu teologii, a przede wszystkim filozofii. W dalszym ciągu łączył jednak obowiązki wykładowcy macierzystej uczelni z udziałem w wielu międzynarodowych konferencjach i sesjach naukowych. Z czasem stawał się wizytującym profesorem renomowanych uczelni z Oxfordem na czele. Uczelnia ta zresztą wyróżniła go w sposób szczególny, nadając mu godność doktora honoris causa. Często z wykładami zapraszały go amerykańskie uczelnie, jak chociażby największy w tym kraju katolicki uniwersytet w Notre Dame.
Szczególnym docenieniem osiągnięć naukowych Tomáša Halìka stało się przyznanie mu w 2014 r. Nagrody Templetona. To bardzo wysoko dotowane odznaczenie przyznawane jest „za wyjątkowy wkład w afirmację duchowego wymiaru życia poprzez spostrzeżenie, odkrycie lub prace praktyczne”. Wręczenie nagrody zwanej często duchowym Noblem odbywa się tradycyjnie w Londynie. Laureat nie zgodził się jednak z propozycją organizatorów pragnących, aby ceremonia odbyła się w Brompton Oratory. „Była ona – wprawdzie jak napisał – związana z podziwianym przeze mnie kardynałem Newmanem, ale powiedziałem, że w tym triumfalistycznym katolickim baroku nie czułbym się najlepiej”. W końcu stanęło na kościele rodziny królewskiej St Martin-in-the-Fields.
Prawie prezydent
Ta z pozoru arogancka reakcja Halìka na zamiary organizatorów odnośnie do miejsca ceremonii zdaje się potwierdzać jego postawę. Jako typowemu przedstawicielowi czeskiego Kościoła obca jest mu jakakolwiek pompa i ostentacja. Czeskie przejawy wiary są – jak sam powiada – dyskretne, unikają wielkich słów i spektakularnych gestów. Naszym południowym sąsiadom obce są wielkie religijne manifestacje. Znacznie lepiej czują się w spokojniejszych nabożeństwach. Warto może w tym miejscu wspomnieć, jak wielkie znaczenie w życiu księdza profesora Halìka odgrywa kontemplacja i pogłębiona duchowość. Już od wielu lat, korzystając z zaproszenia niemieckich zakonników, jeden z letnich miesięcy spędza w ich nadreńskiej samotni. Każdorazowym owocem takiego pobytu jest rękopis kolejnej książki. Jego publikacje znane są szeroko na całym świecie. Przetłumaczono je na tak egzotyczne języki jak chiński, japoński czy turecki. Nic więc dziwnego, że Halìk był coraz częstszym gościem w Rzymie. Z nominacji Jana Pawła II został konsultorem papieskiego Sekretariatu do spraw Niewierzących. Doceniono go również w ojczyźnie. Najpierw zaoferowano mu objęcie teki ministra kultury, a później jego wieloletni przyjaciel Václav Havel zaproponował mu kandydowanie na urząd prezydenta. Nie przyjął tych propozycji, mimo że jak pisze, ta druga nawet go interesowała.
Ksiądz i demokrata
Objął natomiast stanowisko prezesa Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej. To jedna z największych organizacji non profit u naszych zachodnich sąsiadów posiadająca lokalne ośrodki niemalże w każdym mieście. Na jej zaproszenie do Czech przejeżdżają koryfeusze teologii, filozofii i ekonomii z całego świata. Wbrew swej nazwie organizacja nie jest instytucją kościelną, ale raczej stowarzyszeniem obywatelskim z formalną niezależnością od hierarchii i z konsekwentnie ekumenicznym charakterem. O ile o takim rozwiązaniu zadecydował już jego poprzednik, o tyle Halìk z pełnym przekonaniem realizuje ten zamysł. W swej autobiografii pisze jasno: „Dobrze, że żyjemy w demokratycznym społeczeństwie, za państwem katolickim wcale nie tęsknię. Tam gdzie wiara miałaby się stać państwową ideologią, byłbym – w imię wiary i w imię wolności – pierwszym dysydentem”. Jego marzeniem nie są też przepełnione kościoły. Jeszcze w latach podziemnego Kościoła zauważał, „jakość ma pierwszeństwo przed ilością”, idziemy raczej w głąb niż wszerz. Przypomniało mi to jego wystąpienie na jednym ze zjazdów gnieźnieńskich, kiedy mówiąc o dzisiejszym Kościele, przypomniał słowa Jezusa z Mateuszowej Ewangelii: „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić”. „Chrystus – stwierdził Halìk – nigdzie nie wypowiadał się o ilości tej soli”.
_
Mając na uwadze nadzwyczaj szerokie zainteresowania księdza profesora Halìka, jego nieprzeciętną erudycję, trudno o jednoznaczną ocenę jego najważniejszych dokonań. Pod koniec swych autobiograficznych rozważań pisze on: „W centrum mych rozważań postawiłem, w jaki sposób teologia filozoficzna może dziś spełnić zadanie nawiązujące do przesłania biblijnych proroków – odczytywać znaki czasu” i dalej: „ja usiłuję zrozumieć perspektywę ludzi znajdujących się na obrzeżach Kościoła i poza jego widzialnymi granicami”. Podobne słowa z jego ust padały, zanim problem kościelnych peryferii podjął papież Franciszek.
Aż dziw bierze, że ojczyzną, która wydała tego luminarza współczesnej filozofii i teologii, jest kraj do niedawna (a może dziś jeszcze) zaliczany do trójki najbardziej zlaicyzowanych w dzisiejszej Europie.