Logo Przewdonik Katolicki

Wszyscy jesteśmy mistykami

ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
Ministrantki niosą obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa podczas procesji przed Niedzielą Palmową w El Alto w Boliwii; kwiecień 2019 r. fot. Juan Karita/AP-East News

Kult Serca Jezusa jest wciąż aktualny. Nie dlatego, że należy podtrzymywać dobre obyczaje, ale że jego przesłanie trafia w sedno współczesnych oczekiwań.

Człowiek Kościoła albo będzie mistykiem, albo nie będzie chrześcijaninem” – powiedział przed dziesiątkami lat Karl Rahner, jeden z największych teologów XX w. Była to zapowiedź przyszłych losów katolików w Europie. Rahner widział bowiem bardzo jasne syndromy laicyzacji naszego kontynentu, i to już w latach 50. Nie był jednak skłonny do myślenia, że katolicy mają ze współczesną kulturą walczyć i że tylko takie zwycięstwo mogłoby wiarę na Starym Kontynencie ocalić. Wręcz przeciwnie – spodziewając się negatywnych zmian cywilizacyjnych, w których wiara w Boga oraz boskie posłannictwo Kościoła nie będą już sprawą społecznie oczywistą – chciał, abyśmy jako katolicy mieli odwagę zadać sobie pytanie: co przez to wszystko chce nam powiedzieć Bóg? Zdaniem Rahnera Bóg już nam tej odpowiedzi udzielił: jest nią coraz wyraźniej wyłaniająca się z wielowiekowej tradycji chrześcijańskiej „duchowość serca”. Religijność skoncentrowana na miłości idealnie wpisuje się we współczesną wrażliwość kulturową i sprawia, że Ewangelia na nowo ma szansę odzyskać w niej swoją wiarygodność. To jednak oznacza – i tutaj tkwi klucz do zrozumienia jego propozycji – że od wszystkich chrześcijan wymagać się będzie, aby byli… mistykami.

Miłość Chrystusa przynagla
Jaki ma jednak związek duchowość serca z mistyką? Ponadto teza jest dość zaskakująca. Czy nie kryje się w niej pewna przesada? Czy jest możliwe, żeby przeciętni katolicy mieli nagle dostęp do doświadczeń, które w przeszłości zarezerwowane były tylko dla osób znacznie wykraczających ponad przeciętną religijność? A może Rahner przewidywał, że w tej nowej laickiej przyszłości będzie nas aż tak mało, że każdy wierzący, już z samej racji, że należy do Kościoła, będzie jakoś osobą wyjątkową?
Żeby zrozumieć, co rzeczywiście Rahner chciał powiedzieć, należy dobrze zdefiniować , co on sam nazywał mistyką. Otóż nie jest nią tylko jakieś emocjonalne uniesienie, które określa się czasem jako dar dla wybranych. Mistyka to nie coś nadzwyczajnego i niedostępnego dla wszystkich, ale fundament każdego prawdziwego doświadczenia wiary. Jest nim wewnętrzne przynaglenie uczuć, które mówią o żywej obecności Boga. To bowiem, co rozum nazywa wiarą w Boga i ubiera w przeróżne formuły doktrynalne, ma swoje źródło w poruszonym emocjonalnie sercu człowieka. Rozum niejako podąża za tym emocjonalnym doświadczeniem i stara się je jakoś uchwycić i opisać. Oczywiście istnieje obok tego doświadczenia czysto zewnętrzny przekaz treści wiary, który wypływa głównie z nauczania Jezusa i powstałych później tekstów biblijnych, i to ten przekaz ostatecznie pozwala wierze uporządkować swoje pojęcia. Oba te wymiary nie są jednak ze sobą sprzeczne, ale się dopełniają. Czy nie dlatego Jezus posyła do nas swojego Ducha? Czy nie Duch ma stać się autorem tego doświadczenia, które w sercu potwierdzać ma prawdziwość słów Jezusa? Bez jakiegokolwiek odczucia obecności Boga, bez jakiegoś wewnętrznego przynaglenia, że On rzeczywiście istnieje, nie jest możliwe, aby człowiek mógł z pełnym przekonaniem na zasłyszane słowo Boże odpowiedzieć: wierzę.

Wiara prostaczków
Może nas taki sposób myślenia dziwić. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia, że uczucia są czymś ulotnym, zmiennym i niewiarygodnym. Czy można więc proponować budowanie relacji z Bogiem na emocjach, które raz są silne i piękne, a innym razem po prostu znikają? Czy można opierać wiarę na wewnętrznym świecie ludzkich doznań, który jest jedną z najbardziej płynnych rzeczywistości życia? Niejako w odpowiedzi Karl Rahner mógłby przekornie i wyjaśniająco zapytać: a czy jest możliwa miłość do Boga, jeśli nie ma w niej żadnego uczucia? Czy w ogóle miłość bez uczuć jest jeszcze miłością? I czy można mówić o relacji do Boga z pominięciem miłości?
Rahner ostrożnie podchodzi do tematyki uczuć, nawet jeśli są one ważnym elementem opisu owego doświadczenia wewnętrznego, jaki zawiera w sobie akt wiary. Ma świadomość, że nasz język nie potrafi właściwie rozróżnić tego, co rzeczywiście jest darem Ducha i co można nazwać uczuciem duchowo głębokim, a co jest tylko przelotną emocją, która paradoksalnie może pochodzić także od złego ducha. Stąd w naszym potocznym języku uczucia są definiowane tak, że w naszej wyobraźni pozostają jedynie mieszaniną wewnętrznych niepoukładanych doznań. Stąd taki do nich dystans. Według Rahnera – ucznia św. Ignacego Loyoli, który uczył rozróżniania duchów – istnieje jednak pewien porządek uczuć, pewien ład serca: istnieją jakieś nieopisywalne za pomocą pojęć przeżycia wewnętrzne, które da się odróżnić od emocji przelotnych. Już w średniowieczu odróżniano pragnienia od emocji, tym pierwszym przypisując trwałość i zakorzenienie w ludzkim umyśle. Poruszenie uczuć głębokich jest więc zdaniem Rahnera jedyną drogą, aby zapisane w naszych sercach pragnienie Boga znalazło adekwatną odpowiedź.
Bóg nie przychodzi do człowieka jak ktoś obcy, jak zupełnie niespodziewany gość, ale wręcz przeciwnie: nawet jeśli moment uwierzenia jest zawsze dla człowieka czymś absolutnie nowym i zaskakującym, to jednak jakoś głęboko przez niego chcianym. Rahner nazywa to poznaniem poza ludzkimi kategoriami, czyli poza tym, co intelekt potrafi ująć w znane mu pojęcia. Stąd, i to zupełnie paradoksalnie, jest to poznanie Boga bardzo głębokie i trwałe, dostępne dosłownie dla wszystkich. O takiej wierze mówił Jezus, gdy przywołał przykład wiary prostaczków, zakrytej dla mądrych i roztropnych, którzy chcieli rozumem niejako posiąść Boga.

Ślad tajemniczej obecności
Tylko czy taki sposób postrzegania wiary nie prowadzi na manowce? Bo nawet jeśli nie ma początku wiary bez wewnętrznego poruszenia, to kolejne etapy jej rozwoju bywają przecież bardzo beznamiętne. A nawet – co może w tym kontekście już w ogóle zaskakiwać – spadają silne uczucia, które wierze chcą przeczyć. Czy one pochodzą od złego ducha? Czy człowiek przeżywający trudności w wierze oddala się od Boga tylko dlatego, że w jego głowie rodzą się pytania czy wątpliwości? Że sprawa nie jest taka prosta, można zaraz przywoływać całą listę świętych, którzy w swoich dziennikach duchowych opowiedzieli nam o swoich ciemnościach serca, o tym, że mieli czasem wrażenie, że Bóg nie tylko się z ich serca jakoś wycofał, ale że w ogóle nie daje znaków swojej obecności. Czy wiarę można więc opierać na uczuciach?
Karl Rahner świetnie rozumiał rozterki wewnętrzne świętych. Sam ich zapewne również doświadczał. Ale właśnie dlatego owo wewnętrzne poruszenie, które stoi u początku wiary, nazywa on doświadczeniem mistycznym. Bo rzeczywiście bywa tak, że uczucia związane z życiem według Ewangelii są bardzo pozytywne i silne. Wówczas człowiek świetnie radzi sobie z tym wszystkim, co na niego spada z zewnątrz: laicka kultura, ateistyczna mentalność, obojętność na sprawy religijne czy oziębłość wiary wierzących. Kiedy jednak przychodzą momenty emocjonalnie trudniejsze – a najczęściej pokrywają się one z innymi dramatycznymi wydarzeniami życia – wówczas wiara szuka przetrwania. I nie poradzi sobie z nawałem złych doświadczeń, jeśli nie będzie odwoływać się do fundamentu. A jest nim obecność Chrystusa w ludzkim sercu, która – nawet jeśli nie zawsze wywołuje wielkie uczucia – zawsze pozostawia ślad swojej obecności. A tym śladem jest tęsknota.

Cierpliwość i tęsknota
Ks. TomአHalik – czeski teolog zajmujący się dialogiem wiary ze współczesną kulturą laicką – twierdzi, że to, co odróżnia osobę wierzącą, która nie chce stracić wiary w społeczeństwie zlaicyzowanym, od ateisty, który to społeczeństwo tworzy, nie zawsze da się opisać za pomocą uczuć. Nawet bardzo wierzący człowiek może czasem przeżywać to, co odczuwa ateista: pustkę i brak Boga. Takim językiem posługiwała się chociażby św. Teresa z Lisieux, która w największych ciemnościach wiary swój wewnętrzny stan opisała przez obraz stołu, przy którym zasiada z ateistami. Św. Teresa chciała w ten sposób pokazać, jak bardzo doświadczenie jej serca – i to na bardzo wysokim poziomie rozwoju wiary – bliskie było odczuciom wewnętrznym tych, którzy Boga nie znają.
Ks. Halik dostrzega jednak jedną istotną różnicę na poziomie emocji: jest nią cierpliwość. Ludzie wierzący to ci, którzy potrafią cierpliwie szukać i czekać, którzy wiedzą, że wobec Bożego sposobu komunikowania się z nami trzeba zachować postawę zaufania. Brak cierpliwości wobec Boga prowadzi, zdaniem Halika, do niewiary, do upraszczających i szybkich rozwiązań, do interpretacji życia i odpowiedzi na najważniejsze pytania egzystencjalne z pozycji człowieka oczekującego łatwych i natychmiastowych odpowiedzi.
Oczywiście sam Halik nie lekceważy poszukiwań duchowych ludzi niewierzących. Idąc za św. Teresą z Lisieux, dosłownie siada z nimi do stołu, aby przez wymianę doświadczeń razem poszukiwać Boga w świecie, który o Nim zapominał.
To, co na poziomie uczuć Halik opisał przez cierpliwość, Matka Teresa z Kalkuty wyraziła przez słowo „tęsknota”. Cierpliwość w poszukiwaniu odpowiedzi na skomplikowane pytania życiowe powinni zachować wszyscy, wierzący i niewierzący. Tęsknota jest natomiast doświadczeniem człowieka wiary, jest cierpliwością wobec Boga, jest ufnością, która płynie z łaski Ducha Świętego. Duch nie pozwala, aby człowiek wytrwałej modlitwy stracił to, co na poziomie serca jest fundamentem jego wiary: głębokiego uczucia tęsknoty za Bogiem. Nawet jeśli zewnętrzny świat i inne wewnętrzne uczucia będą czasem temu przeczyć.

Chrześcijaństwo mistyczne
Karl Rahner pisał o chrześcijaństwie mistycznym, ponieważ spodziewał się, że znacznie trudniej będzie utrzymać żywą wiarę, żyjąc w społeczeństwie zlaicyzowanym. Że nie będzie łatwo iść wiernie drogą Ewangelii, kiedy tak wielu innych obok wybierać będzie życie dużo łatwiejsze, mniej wymagające. Nie będzie łatwo wierzyć, gdy kultura zamykać będzie pytania o Boga do obszaru prywatnych przekonań niewielkiej grupy ludzi.
Ale właśnie dlatego, że wiara będzie narażona na tak silne pokusy niewiary, ważne będzie powracanie do tego fundamentalnego doświadczenia: do tęsknoty za Bogiem. Życie religijne katolików nie może się więc opierać na odziedziczonych obyczajach i tradycji, ale na wewnętrznym doświadczeniu serca, które zostało poruszone miłością Boga. Mistykiem jest więc tak naprawdę każdy chrześcijanin.
Rahner wyznaczył w ten sposób ambitny plan dla duszpasterstwa Kościoła. I wydaje się, że wciąż zastanawiamy się, jak to zrobić: jak pomóc współczesnym katolikom wierzyć sercem, kiedy zewnętrzne podpórki wiary wydają się upadać. Jak zachować wiarę ucznia szkoły średniej, jeśli z jego klasy zaledwie jedna jeszcze osoba chodzi do kościoła? Jak namówić narzeczonych do życia w czystości, jeśli prawie wszyscy ich znajomi inicjację seksualną mają już za sobą? Jak nakłaniać spracowanych ludzi do modlitwy, jeśli ich osiągnięcia życiowe mierzy się wydajnością ekonomiczną? Jak wreszcie przekonać chorych, biednych czy bezdomnych, że są ważni, przez Boga kochani i w Jego oczach piękni, jeśli kultura wypycha ich na margines brzydkich i przegranych?

Serce przebite
Zdaniem Rahnera odpowiedź kryje się w duchowości serca. I to zarówno serca Jezusa, które w całej swojej pełni pokazuje istotę Boga i Jego bezgranicznej miłości do nas, jak i serca człowieka, w którym ten sam Jezus przynagla uczucia do wiary w tę miłość. Dla niemieckiego teologa kluczową sprawą dla zrozumienia kultu serca Jezusa jest właśnie owo połączenie: serce Jezusa jest zarazem boskie i ludzkie. To prawda, że Bóg kocha poprzez boskie serce Jezusa, ale człowiek może tę prawdę w sobie odkryć właśnie dlatego, że serce Jezusa jest również ludzkie, zjednoczone z sercem każdego człowieka.
Duchowość, o której mówi Rahner, nie ma więc jedynie polegać na katechetycznej koncentracji na tematyce miłości Boga. Nie chodzi o to tylko, żeby więcej o niej mówić, ale żeby realnie pomóc ją innym odkryć w sobie. A będzie to możliwe tylko wtedy, gdy chrześcijanie będą promieniować na innych tym doświadczeniem. Kiedy będą rzeczywiście ludźmi noszącymi w sobie tęsknotę za Bogiem. Kiedy będą gotowi o swoim doświadczeniu opowiedzieć i z poświęceniem dla innych ją praktykować. I kiedy będą również potrafili przyznać się do kruchości własnej wiary, która chwilami może tracić grunt pod nogami i która nieustannie narażona jest na wątpienie, kiedy inni wokół nie podzielają tych samych przekonań. Bo wiara, która jest drogą zmagań serca i cierpliwego poszukiwania woli Boga, pozostanie zawsze pokorna, czuła wobec ludzkich pytań i niedoskonałości. Pozostanie znakiem przebitego Serca Jezusa, które chce być blisko zranionego serca człowieka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki