Decyzje władz i potem szybkie ich wprowadzenie w duszpasterstwie to przykład tego, jak działa zasada sformułowana przez św. Ignacego Loyolę: zrób wszystko tak, jakby zależało od Ciebie, a potem módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga. Jest jedno i drugie: rozum, który przez nieuczęszczanie do kościoła każe chronić siebie i innych, oraz wiara, która przypomina o więzi z Bogiem także poza liturgią, o solidarności z opuszczonymi i o Bożej opatrzności, która przekracza ludzkie przewidywania i lęki i która ostatecznie przypomina, że nie tutaj kończy się ludzkie życie.
Ta zasada spotkała się z krytyką w samym Kościele. Wielu katolików, szczególnie znanych publicystów, nadal oskarża Kościół o odbieranie ludziom prawa do sakramentów. Ci sami jednak nie chcą sięgnąć do Katechizmu i przeczytać tam, że możliwe jest w pewnych okolicznościach przyjmowanie sakramentów w sposób duchowy. Jeśli można przyjmować je dosłownie, to znaczy z rąk księży, nie powinno się oczywiście pozostawać na „sakramentalnej emigracji”. Ale tu nie ma sprzeczności, tu jest rozeznanie i spokojny wybór tego, co aktualnie najlepsze.
Teraz będzie się odbywał, choć bardzo powoli, powrót do względnej normalności. Trochę na zasadzie: prawdziwa ojczyzna duchowa – do której rzeczywiście tęsknią teraz ci, którzy ją kochają – jest we wspólnocie przeżywającej wspólnie liturgię. Mówi o tym ks. Marek Jański, proboszcz parafii w Boruszynie, niedaleko Poznania (s. 16 ). Nie można jednak budzić przy tym niezdrowej atmosfery, jakby ci, którzy na tej emigracji jeszcze jakiś czas zostaną, byli mniej wierzący. Nie chodzi teraz o to, żeby pokazywać, kto jest lepszym katolikiem, bo idzie do kościoła. W rzeczywistości ten, kto naprawdę ufa Bogu, wie, że kiedy jest zagrożenie życia, zastosowanie norm bezpieczeństwa nie jest brakiem wiary, ale wyrazem jej siły. Bo rzeczywiście jest mocną wiarą ta, która wierzy w obecność Boga przy człowieku w każdych okolicznościach i która nie opiera się na lękach, ale pokłada nadzieję w Bogu, który kocha ludzkie życie i chce je chronić. Ktoś powie, że życie nie jest najwyższą wartością, że są wartości wyższe. Tak, ale tylko wtedy, gdy to życie się za kogoś świadomie oddaje, ratując mu je lub kiedy się życie oddaje, bo inny je odbiera, dając alternatywę: albo wyrzekasz się siebie, swoich przekonań, albo śmierć. Przykładem pierwszej sytuacji jest oddany respirator innemu ciężko choremu. Wiemy, że były takie przypadki we Włoszech i że taką decyzję podejmowali także księża. Druga to na przykład prześladowania lub wojna. W pandemii nie zachodzi ani jedna, ani druga sytuacja. Jest natomiast wolność, aby spokojnie rozeznawać, kiedy powrót do kościoła będzie bezpieczny dla innych i dla siebie. I ta wolność sumienia i spokój rozeznania, zgodnie z Katechizmem, powinny być uszanowane.
Dzięki zastosowaniu wiary i rozumu razem, a nie przeciwko sobie, koronawirus wydaje się w Polsce mocno opanowany. W przeciwieństwie do takich regionów Europy jak włoska Lombardia, gdzie to właśnie biskupi bardzo szybko zareagowali, i to nawet mocniej, niż oczekiwały tego władze państwowe. To była ich „rozumna służba Boża”, jak o niej pisał św. Paweł. A przecież pamiętamy, jak krytycznie się o nich wtedy wypowiadano, także w Kościele. Brak pójścia wskazaną przez nich drogą doprowadził do ogromnego dramatu. Oczywiście nie można popadać w drugą skrajność, na co zwrócił uwagę papież Franciszek, nakazując otwarcie kościołów po tym, jak niektóre diecezje zamknęły je całkowicie. Papież wzywa też do rozsądnego towarzyszenia chorym i udzielania sakramentów tam, gdzie jest to bezpieczne i możliwe.
Nasza redakcja powoli powraca z cyfrowej emigracji. Wydajemy „Przewodnik” w niepełnym nakładzie i przez pewien jeszcze czas bez dodatków diecezjalnych. Bardzo dziękujemy tym, którzy nam w tym czasie towarzyszyli w mediach społecznościowych i przy zakupie cyfrowego wydania kolejnych numerów „Przewodnika”. Za finansowe wsparcie, jak i życzliwe oczekiwanie na nasz powrót do druku, jesteśmy naszym Czytelnikom bardzo wdzięczni.