Filmów dokumentalnych powstaje obecnie tak wiele, że są całe kanały telewizyjne emitujące je non stop. Całe szczęście mamy możliwość wyboru tych najlepszych produkcji, śledząc chociażby programy festiwali filmowych. W tym roku wiadomo – na wszystkie festiwale mamy od marca szlaban. Ten smutny los dotknął też chyba najciekawszy przegląd dokumentów Millennium Docs Against Gravity. Zazwyczaj odbywał się on na przełomie kwietnia i maja – teraz jako namiastkę tego doświadczenia co wtorek (do 5 maja) na platformie CDA organizatorzy festiwalu udostępniają jeden film. Lista filmów i link do nich znajdziemy co tydzień na profilu FB festiwalu.
Zaletą dokumentu jest także fakt, że odnosi się często do innych dzieł, dzięki którym możemy zgłębić temat. Tak było z historią, która mnie ostatnio poruszyła – życiem Jacques’a Mayola, nurka swobodnego, który stał się gwiazdą popkultury.
Do utraty tchu
Myślą Państwo, że przesadzam, ale zapewne wielu z was pamięta to nazwisko z filmu Luca Bessona „Wielki błękit” (1988). Warto wrócić teraz do tego klasyka kina, choćby po to, żeby zobaczyć, jak zmienił się świat. Muzyka Erica Serry brzmi dziś nieco staromodnie, młodsze pokolenie zadziwią telefony z tarczą i ogólna analogowość, a jednak historia wciąga, choć to prawie trzy godziny oglądania. Najpierw poznajemy Enzo Molinariego (grany przez Jeana Reno), ówczesnego mistrza świata w nurkowaniu swobodnym, który postanawia odnaleźć swojego przyjaciela, Jacques’a Mayola, by stanąć z nim do rywalizacji.
Nurkowanie swobodne to zanurzanie się w wodę bez żadnego sprzętu czy butli tlenowej. Nurek musi po prostu swobodnie opadać jak najgłębiej – w zawodach towarzyszą mu nurkowie z pełnym osprzętem, by w razie problemów wydostać go na powierzchnię. Uprawiają je zazwyczaj mieszkańcy wyspiarskich państw, w których nurkowanie było także sposobem uzyskania pożywienia czy zarobku – jak poławiacze ostryg, pereł, a nawet łowiący w ten sposób rybacy. Z takiego środowiska wywodzą się przyjaciele w filmie Bessona i choć Enzo z występów w zawodach uczynił źródło swojego zarobku, to chce odnaleźć przyjaciela chyba właśnie dlatego, by poczuć na nowo pierwotną miłość do morza, które od dziecka razem eksplorowali.
Już same kolejne próby zejścia na 100, 105, 110 metrów robią ogromne wrażenie, w pewnym momencie inni zawodnicy przestają się zupełnie liczyć. Ale do gry przystępuje też piękna kobieta, Amerykanka, która od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Jacques’u. Wyczuwa ona, że jego motywacja jest bardzo altruistyczna, poznaje go zresztą w czasie testów odpornościowych, dzięki którym naukowcy mogli się dowiedzieć więcej o wytrzymałości ludzkiego ciała. Piękna Johana może z bliska oglądać też, jak Mayol wręcz nawiązuje więź z delfinami, jakby z nimi rozmawiał i rozumiał ich potrzeby. Wkrótce Jacques’a i Johanę połączy miłosna więź – taka, która oboje ich będzie skłaniać do podjęcia wielkich kroków – on coraz odważniej będzie schodzić w morze, ona właściwie porzuci swoje dotychczasowe życie.
Jednak jak to bywa przy sporcie ekstremalnym – zawsze może nastąpić krok, granica, której jeszcze nikt nie przekroczył, a nie wiadomo, co za nią jest – może być kolejne niesamowite doświadczenie, a może być śmierć. Przez cały film Enzo Jacques i Johana są jakby w tańcu, próbują wirować coraz szybciej i szybciej, aż do utraty tchu, wydaje się, że nie ma takiej rzeczy, która mogłaby ich zatrzymać. O tym, że takie jednak są, przekonują się boleśnie, gdy ciało nie daje już rady.
Przyznam, że zawsze fascynowało mnie dążenie himalaistów, nurków, wszelkiego rodzaju szaleńców, którzy mieli w sobie niezmierzoną tęsknotę. Nie jest ona nawet tak wielka, jak nasza obecna tęsknota, by po prostu wyjść z domu – to głębokie pragnienie, które angażuje myśli, środki finansowe, uczucia. Niestety, często też najbliżsi tych osób postawieni są przed koniecznością zaakceptowania ich wyborów. I takiego wyboru musiała dokonać Johana, wyrażając miłość do Mayola poprzez danie mu wolności. Gdyby zabarykadowała go w domu i nie pozwalała na realizację swoich marzeń, może uratowałaby poczucie bezpieczeństwa, ale zdławiłaby coś o wiele bardziej głębszego. Mayol zarysowany jest tutaj jako romantyczny bohater, reprezentujący wolność nie tylko zewnętrzną, ale przede wszystkim jest wewnętrznie wolny od wszystkiego: względów świata, bogactw, opinii innych ludzi. Gdy jego przyjaciel Enzo wybiera morze, by coś udowodnić światu, Mayol jest jakby wybrany przez morze i poznaje je z ogromnym do niego szacunkiem.
Upór i konsekwencja
I kiedy chciałoby się powiedzieć: i żyli długo i szczęśliwie, w zejściu na ziemię pomaga nam właśnie dokument. Film Lefterisa Charitosa „Człowiek delfin” to opowieść o Jacques’u Mayolu jako postaci historycznej. Urodzony w 1927 r. w Szanghaju, ze względu na pracę rodziców musiał się często przeprowadzać. W Japonii poznał kobiety długo nurkujące bez sprzętu, co zafascynowało go tak bardzo, że postanowił poświęcić temu życie. Po prostu jako dorosły człowiek opuścił rodzinę i konsekwentnie pracował nad tym, by móc doskonalić umiejętności nurkowania, a równocześnie pracując w różnego rodzaju oceanariach, zapoznawał się z naturą wielkich ssaków żyjących w wodzie.
Przekonał się również, że bycie dobrym nurkiem to nie tylko praca z ciałem, równie ważna jest psychika, a nawet duchowość. On odkrył ją akurat w buddyzmie i jodze – bardzo popularnych w tamtych czasach i w rejonach świata, w których mieszkał. Możemy oglądać go, jak przed zanurzeniem odbywa długie medytacje, a przemyślenia, którymi się z nami w filmie dzieli, mogą zawstydzić niejedną pobożną osobę. Odniosłem bowiem wrażenie, że od tej medytacji (czy jak my byśmy nazwali – modlitwy) uzależniał on właściwie powodzenie swoich przedsięwzięć. Postawa Mayola pozwoliła mi się zorientować, że dzięki modlitwie mamy możliwość odłożenia w danym momencie wszystkiego, co nie jest akurat w danej chwili potrzebne, i skupienia się na Najważniejszym. To pozwoliło mu także przeżyć tragiczną śmierć najbliższych i inne życiowe niepowodzenia.
Jakkolwiek Mayol w życiu prywatnym nie powinien być raczej stawiany za wzór – popełnił on także sporo błędów – to w uporze i konsekwencji w dążeniu do celu podziwiamy go przez cały film. Zdjęcia z jego zejść pod wodę, te chwile napięcia i niepewności sprawiają, że wciąż miałem wrażenie, iż zanurzam się w głębię wraz z nim. I właśnie, metafora oceanu, morza sprawiała, że ustawicznie słyszałem w głowie fragment Psalmu 42: „Głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów”. Kiedy obserwowałem upór i determinację tego człowieka, sam chciałem pytać: co jest moim oceanem? Czy są sprawy, w które mogę zaangażować się tak mocno, jak Mayol zanurzał się w morzu?
Teraz czeka nas, jeszcze bardziej niż parę miesięcy temu, czas ludzi, którzy, jak mówił Franciszek, wstaną ze swojej kanapy i odważnie będą zmieniać świat. Historia tego nurka pokazuje, jak nie mylić odwagi z brawurą, ale też nie pozostawiać różnych marzeń, by zapomniane były bolącą raną. Papież kojarzy się tu jeszcze z jednego powodu – teraz, kiedy widać, jak przyroda od nas odpoczywa, można się zastanowić także nad tym, ile wyrządziliśmy jej złego. Mayol, podobnie jak Franciszek dziś, wzywał do szczególnej ochrony oceanu – nie tylko dlatego, że osobiście go kochał, ale że jest domem dla wielu żywych stworzeń. Może i my zatęsknimy za przyrodą, oceanem, morzem, ale nie w taki sposób, by je ponownie brutalnie wykorzystywać, ale by nauczyć się żyć z nimi w harmonii? Czy damy się przywołać głębi, która nas wzywa?
Linki:
Pokazy dokumentów we wtorki: https://www.facebook.com/events/234916940963005/?event_time_id=234916950963004
Film „Człowiek delfin” (dostępny po zalogowaniu lub za opłatą):
https://www.cda.pl/video/25632549f/vfilm
Film „Wielki Błękit” (darmowy):
https://www.cda.pl/video/475702403