Logo Przewdonik Katolicki

Poprawiam korale i nurkuję

Alicja Górska
FOT. KRZYSZTOF TRAWIŃSKI

Niektórzy mają ręce i nogi jak z ołowiu. Inni stracili wzrok albo nie mówią. Niepełnosprawność ogranicza oglądanie telewizji do jednego kanału, dopóki ktoś z rodziny nie wróci do domu. Ale nie wyklucza ich z nurkowania.

Piotr Wencka z Jastrowia nie może podać ręki na powitanie. Leży w łóżku, przykryty kocem pod samą szyję. Mówi, że ma ręce jak z ołowiu. Kiedyś był bardzo wysportowany. Pracował w policji i to wtedy nauczył się nurkować. Od dwudziestu lat choruje  na stwardnienie rozsiane. Dziś może przemieszczać się tylko na wózku, i to z pomocą innych osób. Żona musi go karmić i kąpać, on sam nie odbierze telefonu ani nie przełączy kanału w telewizorze. Trudno uwierzyć, że nurkowanie jest dla niego możliwe. – Po tym, jak choroba się rozwinęła, nie sądziłem, że wrócę do nurkowania. Na szczęście poznałem ludzi z pilskiego stowarzyszenia i dzięki nim mogę dalej zajmować się moją ukochaną pasją – mówi pan Piotr. W nurkowaniu zachwyca go piękno podwodnego świata. Rok temu poleciał nurkować do Egiptu. – Dla mnie to był cud. Nawet mi się nie śniło, że kiedyś z bliska zobaczę rafy koralowe – mówi. Nie bał się po kilkunastu latach przerwy wejść ponownie pod wodę. Kiedyś schodził nawet na głębokość pięćdziesięciu metrów, dziś może nurkować na siedemnastu. Jego żona przyznaje, że po tym, jak wrócił do nurkowania, zaczął się zmieniać. – Kiedyś był załamany, przybity, narzekał na chorobę. Dziś uśmiecha się i jest radosny – mówi pani Marzena.
 
Sami decydują
Stowarzyszenie Niepełnosprawnych Nurków „Krok po kroku HSA” działa w Pile od trzech lat. Zaczęło się spontanicznie. – Miałem prelekcję w Zakładzie Aktywności Zawodowej – wspomina Krzysztof Trawiński, prezes stowarzyszenia. – Opowiadałem tam o swojej pasji, nurkowaniu i podróżach. W pewnym momencie poczułem się nieswojo, bo zdałem sobie sprawę, że przyszedłem do osób niepełnosprawnych opowiedzieć im o tym, jak fantastyczne życie prowadzę.
Zapytał więc, kto chciałby spróbować nurkowania. Zgłosiło się kilka osób. Zabrał je na basen i tak się zaczęło.
Nurkowanie daje osobom niepełnosprawnym radość i wolność. Jacket, czyli specjalna kamizelka, umożliwia im bycie jak ryba. Ryba nabiera powietrza w pęcherz pławny, niepełnosprawni nurkowie nabierają go w jacket. Poruszanie pod wodą regulują oddechem. – Jeżeli biorę pełen wdech, to się wynurzam i oddalam od rafy, od dna, od ryby – tłumaczy  Grzegorz Marciniak, instruktor HSA. – Jeżeli wypuszczam powietrze, to się zagłębiam. Tym sposobem nawet osoby z czterokończynowym porażeniem same decydują o swoim położeniu.
 
Specjalnie dobrane
Kiedyś nurkowanie traktowane było jak sport ekstremalny. Dziś nawet epilepsja nie jest przeciwwskazaniem do nurkowania. Potrzebny jest tylko asystent, jeśli osoba niepełnosprawna nie będzie w stanie sobie pomóc w razie zagrożenia. Ograniczona może być jedynie głębokość zejścia. – W naszym projekcie biorą udział osoby nie tylko niepełnosprawne ruchowo, ale także intelektualnie. Nurkować mogą też osoby niewidome. Najczęściej pod wodę schodzą osoby dwu- i czterokończynowo porażone, chorzy na stwardnienie rozsiane, osoby niepełnosprawne intelektualnie. W zależności od stopnia niesprawności dobierany jest sprzęt: skafander nurkowy, jacket, butla, maska, fajka, płetwy i automat, dzięki któremu możliwe jest oddychanie pod wodą oraz regulowanie swojej pływalności. Czasem zamiast płetw używa się specjalnych rękawic, które mają błony jak żaba czy kaczka. Osoby spastyczne szybciej się wychładzają, dlatego potrzebne im są dobre, elastyczne skafandry. Na głowie muszą mieć kaptur, bo na głębokości ośmiu metrów temperatura spada do czterech stopni. Niezbędny jest też pas z balastem, bez którego nie da się zejść na dno. Ciężar balastu dobiera się w zależności od grubości pianki i wagi nurka: metalowe sztabki umieszcza się w kieszeniach bezpieczeństwa i w razie awarii lub potrzeby szybkiego wynurzenia, te kieszenie się odpina. One opadają na dno, a nurek się wynurza.
 
Są prawdziwi
Kurs nurkowania dla niepełnosprawnych trwa średnio pół roku. – Staramy się jak najłagodniej wprowadzać naszych podopiecznych w tajniki nurkowania. To ważne choćby dla chorych na stwardnienie rozsiane, u których poziom stresu wpływa na tempo rozwoju choroby – mówi Trawczyński. Pora wiosenno-zimowa to czas na poznanie teorii i szkolenia na basenie. Od czerwca do sierpnia nurkowania odbywają się na wodach otwartych. We wrześniu kursanci wyjeżdżają nurkować za granicę: są już po dwóch wyjazdach do Szarm el-Szejk i Safady. – Dla naszych nurków nie ma znaczenia, czy mogą zejść na 30 metrów, czy tylko na dwa – przekonuje Trawiński. – Świat pod wodą jest dla nich równie piękny, a oni są prawdziwymi nurkami. W Egipcie każdy nurkuje na innej głębokości, w zależności od schorzenia i jego indywidualnego progu bezpieczeństwa.
 
Możliwe niemożliwe
Uczestnicy szkoleń często zaskakują instruktorów. Kiedy ci słyszą, że ktoś jest autystykiem i w ośrodku szkolno-wychowawczym z nikim nie rozmawia, a po kilku zajęciach dotyka ich, uśmiecha się i zaczyna rozmawiać, a potem pomaga innym, to widzą, jak nurkowanie ich przemienia.
Asia ma dziecięce porażenie mózgowe. Przez wiele lat wmawiano jej niepełnosprawność intelektualną. Pracuje w Zakładzie Aktywności Zawodowej. Zapragnęła zanurkować pod lodem. – Zorganizowaliśmy jej to w jeziorze Płotki, chociaż ze względów bezpieczeństwa musieliśmy wyciąć przerębel wielki jak boisko. Ale chcieliśmy spełnić jej marzenie – opowiada z uśmiechem Grzegorz Marciniak. – Udało się. Po tym jak Asia zaczęła nurkować, postanowiła udowodnić całemu światu, że może żyć samodzielnie. Dziewczyna, która pół godziny wkłada buty, chciała sama dojeżdżać skuterem do pracy. Wynajęła mieszkanie. Dzięki nurkowaniu poznała też swojego ukochanego – mówi Grzegorz. 
 
Spętani w wodzie
Instruktorzy ofiarowują tym niepełnosprawnym świat pod wodą, ale sami też czują się obdarowani. Przyznają, że zajęcia dają im radość i satysfakcję z postępów podopiecznych. – Od czasu, jak założyliśmy stowarzyszenie, świat mi się wywrócił do góry nogami. Dzielę go teraz na czas z rodziną i na działalność w stowarzyszeniu – mówi Trawiński. – Problemy każdego człowieka są ważne, ale kiedy widzi się te, z którymi muszą się borykać osoby niepełnosprawne, to w wielu sytuacjach nasze narzekanie jest po prostu grzechem.
Jego własna przygoda z nurkowaniem zaczęła się ponad dwadzieścia lat temu, kiedy był strażakiem. Nurkował, żeby szukać dowodów rzeczowych, narzędzi zbrodni, czasami ciał. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę zajął się nurkowaniem, ale już w innym charakterze.
Grzegorz Marciniak także nurkuje od dwudziestu lat. Przyznaje, że praca z niepełnosprawnymi to dla niego lekcja pokory, ale też najlepsza rehabilitacja. – Pracuję w świecie finansów. Po spotkaniu z niepełnosprawnym nurkiem przypominam sobie, co naprawdę jest w życiu najważniejsze – mówi. – Każdy z nas, wstając rano powinien dziękować Bogu, że może wstać. Musimy się więcej rozglądać wokoło, bo świat instytucjonalny nie jest przyjazny dla niepełnosprawnych i może nigdy taki nie będzie. Dlatego tak ważne jest, jak my te osoby traktujemy, jak pomagamy im poczuć się godnie.
 
Bez barier
Arek z Piły od pięciu lat porusza się na wózku. Jest sparaliżowany po zapaleniu rdzenia kręgowego. – Od pierwszego wejścia pod wodę zakochałem się w tym. W wodzie nie ma żadnych barier architektonicznych. To jedna z lepszych form rehabilitacji – przekonuje. Zanim pierwszy raz wszedł pod wodę, miał obawy, ale już po pierwszym oddechu w wodzie jego strach ustąpił i Arek poczuł wolność. – Spotkanie pod wodą szczupaka, którego można dotknąć czy ciekawskich płotek robi niesamowite wrażenie – opowiada i dodaje, że spotkania towarzyskie w gronie niepełnosprawnych nurków i instruktorów także pozytywnie wpływają na jego psychikę. Jeszcze będąc osobą pełnosprawną, myślał o nurkowaniu, ale wtedy nawet nie próbował w przekonaniu, że to drogi i elitarny sport. 
Przygody w nurkowaniu są zawsze, szczególnie gdy pod wodą spotyka się zwierzęta. Krzysztof Trawiński wymienia manty na Malediwach, uchatki kalifornijskie w Meksyku, wielkie żółwie w Egipcie czy setki rekinów na Palau. – To są sceny, które zostają w pamięci na całe życie – wspomina. – Kiedyś nurkowaliśmy z córką na safari nurkowym, czterdzieści metrów pod wodą. Dołączyło do nas towarzystwo kilkunastu rekinów młotów. Ale nurkowanie to bezpieczna dyscyplina sportu. Na chodniku może ktoś w nas wjechać albo spadnie na nas gałąź, a pod wodą przy dobrym sprzęcie i przeszkoleniu nic się nie stanie.
 
Windą na dno
Pilskie stowarzyszenie walczy o to, żeby nurkowanie jako metoda rehabilitacji było finansowane z PFRON-u. Buduje też pierwszą w świecie bazę pływającą dla osób z niepełnosprawnościami. Dziś, jak nurkują z osobami niepełnosprawnymi, muszą ich samych i cały sprzęt przenosić przez plażę i wnosić na łódkę. To wymaga zaangażowania kilku osób. Platforma ma umożliwić osobom niepełnosprawnym wjechanie na wózku inwalidzkim na pomost, a następnie na pływającą bazę nurkową. Z niej elektrycznym dźwigiem zjadą wprost do wody. Będzie to całkowicie bezpiecznie, bo pod bazą zamontowana zostanie specjalna krata zabezpieczająca, takie pierwsze dno.  – Planujemy zrobić oświetlenie, które umożliwi bezpieczne nurkowanie o zmroku, co jest wielkim przeżyciem, bo ryby wtedy nie uciekają – tłumaczy Grzegorz. Światło o różnej barwie ma jednocześnie uspokajać i relaksować podczas nauki nurkowania. W obiekcie będą również pomieszczenia socjalne oraz dla opiekunów osób niepełnosprawnych, którzy będą mogli na ekranie telewizora zobaczyć, jak ich bliski radzi sobie pod wodą. Na razie trwa pierwszy etap inwestycji. 
 
Korale
Pani Grażyna nurkuje od niedawna, chociaż wcześniej wydawało jej się to kosmicznym pomysłem. Dziesięć lat temu usłyszała diagnozę: stwardnienie rozsiane. Dziś ma kłopoty z chodzeniem i utrzymaniem równowagi. Porusza się za pomocą kuli. Chorobę zaakceptowała i postanowiła wyznaczć sobie nowe wyzwania, jak chociażby nurkowanie. – Zataczam się i przewracam, ale mam takie powiedzenie: „Przewracam się, wstaję, poprawiam korale i idę dalej”. Jeśli nie mogę chodzić, to będę pływać – mówi z uśmiechem. Pierwsze zanurzenie się w basenie było dla niej stresujące, ale przezwyciężyła w sobie lęk i teraz z niecierpliwością czeka na nurkowanie w jeziorze. – Kocham życie, wstaję rano i uśmiecham się do ludzi, zwierząt, drzew. Najważniejsze, żeby się nie poddawać – przekonuje pani Grażyna.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki