Logo Przewdonik Katolicki

Mamy religijny bałagan w głowach

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

W wielu dyskusjach, jakie przetoczyły się w sprawie zamykania kościołów na czas epidemii koronawirusa, uderzały dwa zjawiska. Pierwsze – niezwykle silna emocja antykościelna, a druga – elementarny brak wiedzy na temat religii.

Tę negatywną emocję w jednym ze swych tekstów nazwałem antykościelnym obskurantyzmem. Bowiem nagle wyszły na jaw wszystkie antykościelne uprzedzenia. Znów pojawiła się wizja chciwych księży, którzy nie chcą zamykać kościołów, bo chcą pieniędzy od wiernych z tacy. Wizja żądnych władzy nad ludzkimi duszami cyników, którzy gotowi są ryzykować życie i zdrowie swoich wiernych, którzy są szczególnie narażeni na koronawirusa – i tu znów pokutował stereotyp, że do kościołów chodzą wyłącznie ludzie starsi, którzy rzeczywiście znajdują się w grupie największego ryzyka. Powróciły wszystkie zadry i resentymenty do Kościoła, dotyczące win realnych i urojonych. Ale tym, co było dla mnie relatywnie nowe, była bardzo silna niechęć do religii jako takiej. W wielu komentarzach, które można było przeczytać w mediach społecznościowych, krytykowano nie tyle Kościół, biskupów czy księży, ile w ogóle religijność. Pojawiły się argumenty o gusłach, które odprawia się w kościołach, wezwania do tego, by przy okazji rozprawić się z nieracjonalną ciemnotą wierzących, którzy rzekomo porzucili wskazania rozumu, oddają się magii. No cóż, jeśli ktoś przyjmuje skrajnie racjonalistyczny punkt widzenia, to wszystko, co nie jest czystym materializmem, wydaje mu się elementem magii.

Choć warto tu przypomnieć, że taki skrajny racjonalizm czy empiryzm sam nie jest do końca racjonalny. Jeśli bowiem uznać, że za prawdę uznaję to, czego mogę doświadczyć swoimi zmysłami, lub to, co jest do udowodnienia za pomocą rozumu, właściwie powinienem odrzucić dużą część wiedzy. Weźmy przykład: nie ma jednego naukowca, który rozumie wszystkie procesy fizyczne, chemiczne, zasady elektroniki i kodowania, które są potrzebne do tego, by działał jeden smartfon. To zaś oznacza, że jedni naukowcy muszą polegać na słowu innych, którzy się daną dziedziną zajmują. Muszą mu wierzyć na słowo. Czyż tak nie jest z koronawirusem? Czy ktoś go widział na własne oczy? Dotknął? Owszem, znamy obrazy cyfrowe z mikroskopów elektronowych, ale ilu z nas jest specjalistami od tych urządzeń, może nas ktoś oszukuje. Ale wierzymy, że jeśli minister zdrowia mówi, że koronawirus istnieje i trzeba się przed nim zabezpieczać, to uznajemy jego autorytet i go słuchamy, choć sami wirusa nie widzieliśmy.

Ci, którzy zachęcali do zamykania kościołów, przekonywali też, że Bóg jest wszędzie, równie dobrze można go wielbić w kościele, jak w domu, na działce czy w lesie. To jednak kolejne pomieszanie. Owszem, to Bóg stworzył świat i można go wielbić w każdym stworzeniu, ale świat – wbrew panteistom – nie jest Bogiem. Krytycy w ten sposób pokazują, że nie rozumieją istoty sakramentu – Chrystus uobecnia się w Eucharystii. Szmer potoku, piękne góry, pozwalają nam lepiej wielbić Boga. Ale on jest obecny w sakramencie. Nie da się tego niczym zastąpić. Zdumiewające, że w kraju, w którym większość ludzi jest ochrzczona i znaczna ich część przeszła przez katechizację w szkole, wiedza o religii jest tak niska. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki