Logo Przewdonik Katolicki

Ucieczka od prawdy

Natalia Budzyńska
fot. Materiały Prasowe

Często zdarza mi się przewracać oczami, gdy widzę, jak moi rodacy mają problem z trudnymi wydarzeniami w historii. Oficjalna polityka historyczna naszego kraju jest prosta: zawsze byliśmy niezłomni i bohaterscy, podczas gdy wokół mieliśmy samych wrogów.

Dlatego tak trudno przyjąć Polakom prawdę o tym, że ratujących Żydów – żeby ograniczyć się do historii ostatniej wojny światowej – było w porównaniu z piszącymi donosy niewielu. Trochę nie rozumiem, jak ktoś może mówić, że w przedwojennej Polsce antysemityzmu nie było, skoro właśnie był, a dowody na to można napotkać w każdej gazecie wychodzącej w dwudziestoleciu. Zresztą nie inaczej działo się po wojnie, bo niby dlaczego ocalali z Zagłady Żydzi zmieniali nazwiska, a w końcu wyjeżdżali? Nie zamierzam tu nikomu nic udowadniać, sprawa jest dla mnie jasna, a piszę o niej tylko po to, żeby pokazać najprostszy przykład nieumiejętności zmierzenia się z historią i wypieranie prawdy dotyczącej narodu. A robię to z powodu niemieckiego serialu, który właśnie oglądam na Netfliksie. To kolejny sezon fabularnego serialu poświęconego słynnemu szpitalowi berlińskiemu Charité. Pierwszy cykl opowiadał o nieudanych badaniach nad szczepionką przeciwko gruźlicy Kocha, a obok postaci i wydarzeń historycznych występowały osoby fikcyjne, i wyszedł z tego całkiem pasjonujący obraz historii medycyny końca XIX w. W tym roku telewizja niemiecka wypuściła kilka odcinków historii Charité z czasów znacznie bardziej skomplikowanych, bo rzecz zaczyna się w 1943 r.

I oto, jak Niemcy wciąż uciekają od prawdy: oblicze kliniki w tym serialu okazuje się całkiem znośne. Owszem, są tu szpicle oraz lekarze w mundurach całkowicie oddani sprawie i wielkiemu wodzowi, są zwykli młodzi lekarze, którzy bezrefleksyjnie spełniają wytyczne dotyczące eutanazji, ale… No właśnie. Więc jest obecna ideologia III Rzeszy, tyle że wszyscy bohaterowie serialu okazują się właściwie jej niechętni. Są oczywiście czarne charaktery, to konkretnie dwie osoby, a reszta, cóż, mniej lub bardziej otwarcie krytykuje Hitlera, współpracuje z ruchem oporu, jakoś tam nagina swoje nazistowskie przekonania i jest świadoma całego zła wojennej machiny śmierci. Tak jakby Charité był pełen samych dobrych Niemców. Tak jakby tak zwany „dobry Niemiec” był normą, nie wyjątkiem. I tak właśnie sobie Niemcy uspokajają swoje historyczne sumienia, zupełnie tak jak my, Polacy, swoje. Tak, to prawda, że upośledzone dzieci wysyłaliśmy do gazu. To prawda, że wykonywaliśmy egzekucje na własnych żołnierzach, bo podejrzewaliśmy samookaleczenia. Jasne, że nazizm był złem, ale przecież wśród nas było tyle dobrych i szlachetnych ludzi, właściwie to większość się temu systemowi sprzeciwiała! I o tym jest serial Charité na wojnie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki