Logo Przewdonik Katolicki

Duszpasterz bez sutanny

Monika Białkowska

Są ich na świecie całe tysiące, gdy jednocześnie mówimy o kryzysie powołań. Czy Kościół potrzebuje byłych księży? Czy widzi w nich potencjał? Na horyzoncie widać być może duże zmiany.

Jakiś czas temu toczyliśmy w redakcji dyskusję: a może powinniśmy mówić o Franciszku delikatniej, skoro w Polsce tak trudno go nam zrozumieć? Może powinniśmy z jego nauczania wydobywać te aspekty, którymi łatwiej przekona do siebie nieufnych?
Problem w tym, że już i tak Franciszek do Polski dociera w wersji light. Papież podejmuje kroki radykalne i wbrew naszym wyobrażeniom. Często podejmuje je po cichu.
Jedną z takich cichych zmian ujawnił hiszpańskojęzyczny, renomowany portal katolicki Religión Digital, którego dyrektorem jest José Manuel Vidal. Nawet mając na uwadze, że Vidal sam jest byłym księdzem i że nie ujawnia, jaka jest skala zjawiska, warto przyjrzeć się publikowanym przez niego informacjom. Pochodzą one bezpośrednio od zainteresowanych: od księży, starających się w ostatnim czasie o dyspensę od celibatu i o przeniesienie do stanu świeckiego. To właśnie ich dotyczyć może owa potencjalna pełzająca rewolucja.
 
Prawo (nie)zmienne
Jeśli ksiądz porzuca kapłaństwo – nie znika z horyzontu Kościoła. Musi przejść określone procedury, żeby móc funkcjonować we wspólnocie na równi z innymi wiernymi, żeby uzyskać uwolnienie od kar i obowiązków oraz by odebrane mu zostało prawo sprawowania sakramentów (moc ich sprawowania – na mocy nieodwracalnej łaski święceń – zachowa na zawsze). Normy w tej sprawie ustaliła w 1971 r. Kongregacja Nauki Wiary w dokumencie Antequam causam reductionis. W 1980 r. ta sama kongregacja wydała List do wszystkich Ordynariuszy miejsca i zakonnych Przełożonych Generalnych o dyspensie od celibatu kapłańskiego wraz z dołączonymi normami proceduralnymi. Potem przepisy były nieznacznie modyfikowane przez przenoszenie kompetencji między kongregacjami i uproszczenie procedury odnośnie do diakonów czy prezbiterów przed 40. rokiem życia.
Te dokumenty pozostają bez zmian – nie podano do publicznej wiadomości żadnego nowego aktu prawnego. Jednak reskrypty, jakie otrzymują w ostatnich miesiącach księża ubiegający się o dyspensę, a do których dotarł Religion Digital, różnią się od wcześniejszych. Zmiany trudno nazwać rewolucyjnymi – ale nie da się nie zauważyć, że przyjmują one określony, zupełnie nowy kierunek.
 
Reskrypt wyznacza granice
Wspomniany reskrypt papieski to nic innego, jak dokument z decyzją dyspensującą księdza od zachowania celibatu i przenoszącą go w stan świecki. Dokument taki wydawany jest na zakończenie całej procedury ubiegania się o dyspensę po tym, jak ksiądz porzucił kapłaństwo, i wywołuje skutki prawne w momencie jego notyfikacji, czyli prawnego powiadomienia byłego księdza o jego wydaniu. Skutkiem prawnym wywołanym przez reskrypt jest dyspensa od celibatu i utrata stanu duchownego: oba te skutki są nierozłączne, czyli nie można jednego przyjąć, a drugi odrzucić. Zakonnik jednocześnie zwolniony jest również ze ślubów zakonnych. Przez reskrypt kapłan traci wszystkie prawa wynikające ze stanu duchownego, kościelne godności i  urzędy, nie może wykonywać władzy święceń (na przykład odprawiać Mszy św.) z wyjątkiem rozgrzeszania w niebezpieczeństwie śmierci. Zwolniony jest także z obowiązków, na przykład odmawiania brewiarza. Skutkiem reskryptu jest również to, że dyspensowany i przeniesiony do stanu świeckiego były ksiądz nie może głosić homilii, pełnić kierowniczych funkcji duszpasterskich ani administracyjnych w parafii. W trakcie liturgii nie może być lektorem, akolitą ani nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. Nie może być ani rektorem, ani ojcem duchownym, ani wykładowcą w seminarium, ani wykładać teologii czy uczyć religii. Zasadniczo nie powinien również mieszkać w miejscu, gdzie ludzie znali go jako księdza – zwłaszcza jeśli zawarł związek małżeński. Jednocześnie biskup po rozważeniu okoliczności może udzielić mu dyspensy od zakazu nauczania w szkołach niższego stopnia, zakazu mieszkania w miejscu, gdzie znana jest jego poprzednia sytuacja kanoniczna, i zakazu pełnienia posługi lektora, akolity czy nadzwyczajnego szafarza.
Tym, co były ksiądz zyskuje poprzez dyspensę, jest zwolnienie z wszystkich kar kościelnych (jeśli w nie popadł) i możliwość pełnego uczestnictwa w życiu sakramentalnym: może spowiadać się, przyjmować Komunię św., może zawrzeć sakramentalne małżeństwo. To ostatnie jednak z pewnymi ograniczeniami formy i zachowaniem dyskrecji:  „Ordynariusz powinien sam czuwać, by powstrzymano się od wszelkiej okazałości i przepychu. Ma być ono zawarte wobec upoważnionego kapłana bez udziału świadków, ewentualnie – jeśli zachodziłaby potrzeba – wobec dwóch świadków”. 
 
Przyjęty, nie wydalony
Tak wyglądały reskrypty do tej pory. O co zatem chodzi w tych, do których dotarli dziennikarze Religión Digital? Czym nagle (gdzieś między styczniem a lipcem bieżącego roku) dokumenty kierowane z  Kongregacji do spraw Duchowieństwa do byłych księży zaczęły się różnić?
Przede wszystkim były ksiądz nie jest już proszony o to, by mieszkał tam, gdzie ludzie nie znali go jako księdza. Przeciwnie: prosi się go, by wykonywał posługę na rzecz swojej społeczności. Nowy reskrypt stwierdza wprost:  „Władza kościelna będzie się starała ułatwiać zwolnionym duchownym pełnienie użytecznych usług na rzecz wspólnoty chrześcijańskiej, by mogli posługiwać jej swoją służbą i darami otrzymanymi przez Boga”. W kolejnym punkcie czytamy:  „Prezbiter, który został wydalony z kapłaństwa, zostanie przyjęty przez wspólnotę kościelną, w której przebywa, aby kontynuować swoją drogę wierności obowiązkom powołania chrzcielnego”. To znacząca zmiana, otwierająca nie tylko drogę byłego księdza do wspólnoty, ale również otwierająca ową wspólnotę na świadectwo miłosiernej miłości wobec tego, kto w ich oczach stał się winny grzechu. Jedni powiedzą: to zgorszenie. Inni zrozumieją: to jeszcze większe przekraczanie siebie i pokora przyznania, że wszyscy tak samo jesteśmy grzesznikami – tylko nasze grzechy widać trochę mniej.
 
Wrażliwość, nie tajemnica
Druga ciekawa rzecz w nowym reskrypcie to zmiana sposobu mówienia o zawarciu małżeństwa przez byłego księdza (przypomnijmy: mówimy o zawarciu małżeństwa sakramentalnego, już po uzyskaniu dyspensy). Nie ma tu już najmniejszej nawet sugestii o umiarkowaniu, braku rozgłosu czy jakiejkolwiek tajemnicy – jest jedynie zaznaczenie, że małżeństwo powinno być zawarte „z poszanowaniem wrażliwości wiernych tego miejsca”. To poszanowanie wrażliwości i zostawienie przestrzeni wolności pozostaje mocno w stylu papieża Franciszka.
W kolejnym punkcie zamiast długiej listy funkcji, których nie może pełnić ksiądz, przeniesiony do stanu świeckiego, w nowym reskrypcie znajdujemy sformułowanie: „Wydalony duchowny może sprawować kościelne urzędy, które nie wymagają sakramentu kapłaństwa, za pozwoleniem miejscowego biskupa”. Więcej – może on nawet, za zgodą kongregacji wydaną na wniosek biskupa, być dyrektorem szkół wyższych zależnych od władzy kościelnej, uczyć teologii i religii w szkołach – „zgodnie z ostrożną oceną właściwego biskupa”. Wcześniej w seminariach duchownych dla byłych księży w ogóle nie było miejsca, w nowym reskrypcie mówi się tylko o tym, że nie mogą oni wykonywać funkcji formujących. Usunięty ze stanu kapłańskiego człowiek nie będzie zatem ojcem duchownym dla kleryków, ale można już sobie wyobrazić, że uczyć ich będzie filozofii, historii Kościoła czy nawet teologii.
 
Masz obowiązek
Interesujący, jeśli nie kluczowy dla zrozumienia całej zmiany jest fakt, że wcześniejsze prawo do rozgrzeszania w niebezpieczeństwie śmierci w nowym reskrypcie zapisane zostało jako obowiązek. Oczywiście nie da się rozgrzeszyć kogoś, kto sobie tego nie życzy, ale były ksiądz, który znajdzie się w takiej sytuacji, nie może nie przyznać się do swojego kapłaństwa – musi zaproponować udzielenie rozgrzeszenia. Wcześniej mógł uznać, że nie chce i że sprawa go już nie dotyczy, że ze swoim kapłańskim życiem nie ma już nic wspólnego. Fakt, że w nowym reskrypcie zwolnić się z wypełnienia tego prawa już nie może, sprawia, że cały dokument nabiera innego wymiaru. Trudno go zinterpretować jako rozluźnienie więzów, jako zgodę na swobodne odejście czy usypianie sumienia. Przeciwnie. Dzięki temu elementowi reskrypt zaczyna się jawić jako lek w szpitalu polowym. Papież mówi w ten sposób byłym księżom: „Wszystkie ręce na pokład. Jesteście potrzebni. Nie uciekajcie do końca w świecki świat. Macie obowiązek dalej służyć – na tyle, na ile jesteście w stanie. Nie zwalniam was, Kościół was potrzebuje, a wam nie wolno o tym zapomnieć, nie wolno wam się wyrzec odpowiedzialności.
 
W obecnej praktyce
Istotne wydaje się również to, że w miejscu, gdzie mowa jest o tym, że dyspensy od celibatu i utraty statusu osoby duchownej nie można oddzielić, w nowym reskrypcie pojawia się nieobecne wcześniej sformułowanie: „w obecnej praktyce”. To sugeruje możliwość zmian. Jeśli w „obecnej praktyce” nie da się oddzielić od siebie tych dwóch kwestii, to znaczy, że teoretycznie dopuszczalna jest już myśl o tym, że dyspensa od celibatu nie musi pociągać za sobą wydalenia ze stanu kapłańskiego. Niektórzy sugerują, że to może być pierwsza, delikatna zapowiedź dopuszczenia do sprawowania posługi kapłańskiej księży zwolnionych z celibatu.
 
Z różnych perspektyw
Z jednej strony zmiany wydają się niewielkie. Z drugiej – są jednak dość znaczące i  na  przyszłość mogą okazać się brzemienne w skutki. Żeby zrozumieć ich sens, trzeba spojrzeć na dokument z przynajmniej kilku perspektyw.
Perspektywa pierwsza to swego rodzaju duchowa schizofrenia, towarzysząca dotychczasowym uregulowaniom: oto chrześcijanin, wolny od jakichkolwiek kościelnych kar, regularnie chodzący do spowiedzi i przyjmujący Komunię św., z sakramentalną żoną i wykształceniem teologicznym nie może być nawet w kościele zwykłem lektorem. Nie ma wolności wyboru miejsca do życia, ukrywać się musi ze swoim sakramentalnym małżeństwem, a przynajmniej żyć w poczuciu wstydu. Nie  ma ku temu żadnych sakramentalnych czy prawnych uzasadnień poza ewentualnym zgorszeniem: czyż jednak uregulowanie sytuacji sakramentalnej może być powodem do zgorszenia?
Perspektywa druga to potrzeba duszpasterska. W naszych rejonach świata – jakkolwiek nieładnie to zabrzmi – radzimy sobie jeszcze bez byłych księży. Ale w  Amazonii każdy kapłan jest na wagę złota. Nawet jeśli nie może już posługiwać sakramentalnie, nadal marnowany jest ogrom teologicznej wiedzy i doświadczenia. Tam, gdzie kapłan dociera do wiernych raz na kilka lat, nie można sobie pozwolić na niekorzystanie z potencjału świeckich katechistów, ludzi prowadzących lokalne wspólnoty. Byli księża pozostawali tam bardzo dużym i  iewykorzystanym potencjałem.
Perspektywa trzecia to pomoc tym ludziom, którzy mimo grzechu nie przestają przecież być członkami wspólnoty. Trzeba pamiętać, że pozostają oni często bez środków do życia, z dziećmi na utrzymaniu. Łatwo jest powiedzieć, że sami są sobie winni, ale nie jest to podejście godne chrześcijanina – jest raczej manifestacją syndromu „starszego brata” z przypowieści o synu marnotrawnym. Jako lepsi, „bezgrzeszni”, nie mamy prawa odmawiać słabszym obecności w domu Ojca.
Perspektywa czwarta wreszcie to wzięcie odpowiedzialności za to, co się wydarzyło – również ze strony Kościoła. Żaden ksiądz nie porzuca kapłaństwa w pustce: obok niego byli inni księża, obok niego była wspólnota, to nie on sam, ale razem sprawiliśmy, że miłości szukał na zewnątrz.
 
Logika miłosierdzia
Jak widać, sprawa nie jest jednoznaczna. W Polsce, kiedy piszę ten tekst, o reskrypcie jeszcze nikt, poza o. Kaproniem, nie mówi – nie ma więc również specjalnych dyskusji. Głosy na portalach hiszpańskojęzycznych są zaskakujące: ludzie są za. Czytam: „W  końcu Kościół dotarł na peryferie, do stu tysięcy księży na świecie, którzy zostali odrzuceni, ukryci i uznani za przestępców. W tych żonatych kapłanach jest wielki kapitał boski i ludzki. Dobrze, że Kościół chce go ponownie używać. Bóg chce, abyśmy wszyscy uczestniczyli w budowie Jego Królestwa”.
Rozumiem papieża Franciszka. To działanie bardzo w jego stylu: wyciągać z ludzi maksymalnie dużo dobra, Bogu pozostawiając rozliczanie zła. Widzieć w Kościele szpital polowy, w którym każde ręce do pracy są ważne: a kiedy ludzie rozpaczliwie wręcz potrzebują duszpasterzy, ta ich potrzeba jest ważniejsza niż wyciąganie konsekwencji wobec słabego (często słabego tylko na jednym polu – polu celibatu) księdza.
Rozumiem również obawy, jakie się w nas pojawią. Żyjemy w Kościele, w którym kapłanów nie brakuje jeszcze tak dramatycznie. Mamy nawet w ostatnich miesiącach doświadczenia z księżmi porzucającymi kapłaństwo i niekoniecznie widzimy w nich nauczycieli swoich dzieci. Zasadne pozostają pytania: jak mówić klerykom o  wyborze na zawsze, jak formować ich do celibatu, jeśli na horyzoncie widać miękkie lądowanie po grzechu? I czy dla części księży, świadomych owego miękkiego lądowania, decyzja o odejściu nie stanie się łatwiejsza, kiedy nie towarzyszyć jej będzie lęk przed ostracyzmem społecznym i  bezrobociem? Czy jednak naprawdę chcemy takich pasterzy, którzy byliby z nami wyłącznie dlatego, że nic innego w życiu robić nie potrafią, dlatego nie odchodzą, prowadząc podwójne życie?
Jeśli ujawniony przez hiszpański portal reskrypt (być może jedyny taki?) okaże się szeroką tendencją, bez wątpienia będzie oznaczać to zmiany w Kościele. Czy będzie to raczej westchnienie ulgi, czy raczej burza, zależeć będzie od kontekstu i realiów świata, do którego trafią. Jedno jest pewne: papież Franciszek nadal stawia na logikę miłosierdzia (zarówno wobec byłych kapłanów, jak i ludzi pozbawionych duszpasterskiej opieki), nie na logikę prawa. A nawet największa burza może być zapowiedzią wiosny.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Paolo
    29.10.2019 r., godz. 06:26

    BYc moze dojdzie i do tego, ze ci ktorzy odeszli od kaplanstwa, sprawowac beda mogli posluge jako diakoni. Chrzest, pogrzeb, homilia, byloby to owocne wobec braku ksiezy.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki